Były komunikaty radiowe, plakaty na mieście i informacje w parafiach. Był też efekt. Mimo deszczowej pogody w dolnej stacji kolejki linowej na Szyndzielnię 21 września zjawiło się ok. 40 osób, by wziąć udział w górskiej pieszej pielgrzymce do sanktuarium maryjnego w Szczyrku.
Jak na perspektywę błotnej wędrówki w asyście deszczu, to liczba chętnych, którzy zdecydowali się na marsz turystycznymi szlakami na koronację, była stosunkowo duża - tego zdania był ks. Krzysztof Ryszka, który przewodniczył grupie górskich pielgrzymów. Jeszcze dzień przed wymarszem proboszcz z bielskiej parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa zapewniał, że niezależnie od liczby osób, które zjawią się na miejscu zbiórki, zamierza i tak dojść na piechotę do sanktuarium. - Matka Boża też szła do swojej krewnej przez góry, więc to, że my idziemy do Niej w taki sam sposób, nie jest niczym nadzwyczajnym. W tej chwili czujemy się niczym religijny batalion desantowo-szturmowy, któremu nie straszne są warunki, w których ma odbyć swą wędrówkę. A to zobowiązuje. Na dodatek tą samą drogą, którą dotrzemy na miejsce, zamierzamy też i wrócić - mówił ks. Ryszka.
Oprócz proboszcza parafii NSPJ w górskiej pielgrzymce uczestniczyło jeszcze dwóch kapłanów - ks. Jacek Pędziwiatr z parafii św. Jana Chrzciciela w Komorowicach i ks. Wiesław Firlej z bielskiej parafii Przenajświętszej Trójcy. Wraz z nimi w drogę do szczyrkowskiego sanktuarium wyruszyła prawie 40-osobowa grupa pątników, która w większości składała się z mieszkańców Bielska-Białej. W tym gronie znalazło się kilka osób z sąsiednich względem Bielska miejscowości oraz dwie z dalekiej Łodzi. - Razem z koleżanką, która mieszka w Bielsku-Białej, jeździłyśmy do różnych sanktuariów w Polsce i za granicą. Byłyśmy m.in. w Medjugorie. Z tego też względu nie mogło nas tutaj zabraknąć. Od samego początku wiedziałyśmy, że pójdziemy górami, więc na tę ewentualność byłyśmy już wcześniej przygotowane - mówiła Halina Kwiatkowska z Łodzi.
Niekorzystne warunki pogodowe, w których trzeba było odbyć marsz do Szczyrku, na większości uczestników pielgrzymki nie robiły żadnego wrażenia. - Zawsze moja babcia mówiła mi, że gdy jest koronacja Maryi tu, na ziemi, to w niebie święci i aniołowie radują się. I nic temu nie przeszkadza, nawet wielka ulewa. Zresztą w Hałcnowie podczas koronacji też było podobnie i nikomu, kto tam był, nic złego się nie stało. Czemu w Szczyrku miałoby być inaczej? - stwierdziła Jola Kudrys. W podobnym tonie wypowiadał się Jan Kucharski z parafii Opatrzności Bożej w Białej. - To, że pada, nie ma żadnego znaczenia. Może nawet lepiej, że tak jest, bo taka aura lepiej służy zadumie niż bezchmurne niebo. Cieszę się, że ktoś pomyślał, by pójść górami na koronację. Dla mnie to idealne zestawienie. Z jednej strony wędrówka szczytami, którą bardzo lubię, a z drugiej koronacja obrazu, do którego zachodziłem bardzo często podczas swych górskich wypraw. Nie wyobrażam sobie, by mogło mnie tu zabraknąć - wyjaśnił J. Kucharski.
W Szczyrku pątników, którzy przeszli grzbietem Szyndzielni i Klimczoka, widać było z daleka dzięki transparentowi z napisem „Królowo Beskidów, pielgrzymi z Bielska-Białej kochają Cię”. I rzeczywiście, trud, jaki pokonali dla Maryi, pokazał, że nie są to słowa na wyrost.
Pomóż w rozwoju naszego portalu