Działalność nauczycielska Jezusa, którą przybliża nam w pierwszej części liturgia Mszy św., obejmuje przede wszystkim naukę o królestwie Bożym. Są w niej obecne liczne pouczenia w formie przypowieści. Czasem uczniowie zadawali Jezusowi pytania. Bywało i tak, że sam Chrystus stawiał słuchaczom pytania. Świadectwem tego jest dzisiejszy fragment Ewangelii. Jezus w okolicy Cezarei Filipowej postawił uczniom dwa ważne pytania: pierwsze: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?” (Mt 16, 13b) i pytanie drugie: „A wy za kogo Mnie uważacie?” (Mt 16,15). Są to dwa różne pytania. W pierwszym chodzi o opinię innych ludzi, co inni sądzą o Chrystusie. W drugim - o opinię własną. Odpowiedź na pierwsze pytanie jest zbiorowa, wspólna: „Odpowiedzieli: Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków” (Mt 16,14).
Pytanie drugie: „A wy za kogo Mnie uważacie” (Mt 16, 15). Jest to pytanie adresowane wprost do człowieka czy do grupy ludzi i dotyczy ich osobistych przekonań.
Mamy świadomość, że pytania postawione uczniom pod Cezareą są pytaniami zaadresowanymi do wszystkich chrześcijan wszystkich czasów. Jaką odpowiedź dajemy dziś na te dwa pytania? Jak odpowiadasz na nie ty - dzisiejszy uczniu Chrystusa?
Na pierwsze pytanie szukasz odpowiedzi w księgach historycznych, teologicznych, socjologicznych. Znajdziesz odpowiedź w obserwacji życia, w prasie, w ankietach. Znalezienie poprawnej, prawdziwej odpowiedzi na to pierwsze pytanie nie jest może aż tak ważne.
Ważniejsza jest odpowiedź na pytanie drugie: „A wy za kogo Mnie uważacie?” (Mt 16,15). Za kogo mnie uważasz? Kim jestem dla ciebie? Jakie miejsce zajmuję w twoim życiu? Odpowiedział Szymon Piotr: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego” (Mt 16,16). Odpowiedź tę powtarzał, potwierdzał potem swoim życiem. Zająknął się tylko na dziedzińcu arcykapłana, gdy był pytany, czy zna tego sądzonego Człowieka, odpowiedział, że nie. Tu przynajmniej zewnętrznie zaprzeczył, bo brakło mu odwagi. Ale potem, gdy Pan zmartwychwstał, już nie miał wątpliwości. Potwierdzał tę wypowiedź spod Cezarei Filipowej wtedy, gdy siedział w więzieniu, gdy się trudził dla Ewangelii, gdy złoczyńcy niszczyli, deptali jego życie ziemskie w mieście, które stało się stolicą chrześcijaństwa.
Odpowiedź Piotrowa ma się stawać odpowiedzią całego Kościoła - każdego z nas. Dlatego trzeba się często zastanawiać: jak ja traktuję Chrystusa, czy moim życiem w całej rozciągłości potwierdzam, że Chrystus jest Mesjaszem, Synem Boga żywego?
Druga sekwencja Ewangelii dzisiejszej niedzieli zawiera zapowiedź prymatu, zapowiedź, która później stała się rzeczywistością. Piotr z woli Chrystusa stał się skałą, opoką, stał się fundamentem Kościoła. Piotr otrzymał klucze tej budowli, czyli władzę zarządzania, rozwiązywania i związywania. Niektórym się nie podobało, i wielu się dziś nie podoba to rozwiązywanie i związywanie. Słyszymy raz po raz o protestach przeciwko decyzjom Piotra naszych czasów. Ta postawa krytykanctwa przenika i do nas. Są tacy chrześcijanie, którzy prezentują postawę ciągłego sprzeciwu, ciągłej negacji.
Jako uczniowie Chrystusa musimy się uczyć miłości do Kościoła, do Kościoła takiego, jakim jest. Kościół jest naszą matką, a matka kocha nas zawsze. Gdy twoja mama popełni błąd, gdy przeżyje jakąś słabość, czy ją przestaniesz kochać i będziesz ją krytykował i obnosił publicznie? Wtedy nadchodzi czas smutku, czas modlitwy i pokuty, a nie czas krzyku i rozrywania szat. Podobnie i wobec Matki Kościoła trzeba przyjmować taką postawę.
Nie trzeba być dzieckiem krnąbrnym, negującym, nieposłusznym, nad którym musi boleć papież, biskup, proboszcz, katecheta. Miłujmy więc Kościół, którego „bramy piekielne nie przemogą” (Mt 16, 18b).
Oprac. ks. Łukasz Ziemski
Pomóż w rozwoju naszego portalu