Agnieszka Strzępka: - Jak rozumieć słowa abp. Józefa Michalika, że „duszpasterstwo Polonii jest wielkim wyzwaniem dla Kościoła”?
Reklama
Bp Ryszard Karpiński: - Współczesne duszpasterstwo Polonii jest nowym wyzwaniem dla Kościoła, ponieważ jest bardzo liczna, nieprzewidywana przez Kościół w Polsce, obecność Polaków w różnych krajach europejskich. Spodziewaliśmy się, że po otwarciu granic i przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej będzie swobodny przejazd robotników i studentów, ale nikt nie przewidywał, że aż tyle osób opuści Polskę, aby szukać pracy, lepiej się realizować w innych krajach, czy po prostu, żeby studiować. Struktury polonijne, które istniały, przynajmniej od czasów II wojny światowej, czy starsze jak np. we Francji, „pękają w szwach”. Stąd potrzeba nowej elastyczności i większego zaangażowania Kościoła w Polsce, żeby dosłać duszpasterzy, a także, aby uprosić tamtejsze władze kościelne o zaakceptowanie tych duszpasterzy. Nie możemy bowiem narzucać Kościołowi w innych krajach swoich duszpasterzy. Możemy tylko prosić o ich przyjęcie, zgodnie z posoborowymi przepisami Kościoła. Odpowiedzialnym za wszystkich, w tym także za grupy emigrantów i grupy etniczne, jest zawsze biskup ordynariusz danego miejsca. Powinien on czuć się ojcem dla wszystkich swoich diecezjan, zarówno tych, którzy od pokoleń przynależą do danego Kościoła, jak i nowo przyjezdnych. W praktyce różnie to bywa. Nieraz trzeba większego otwarcia czy lepszego zrozumienia ze strony Kościoła, w tym także polskiego. I my, w Polsce, mamy grupy przyjeżdżające do nas do pracy, chociażby ze Wschodu. Czy potrafimy dla nich cokolwiek zorganizować? Czy otwieramy się na nich? Czy przynajmniej potrafimy świecić dobrym przykładem jako Kościół katolicki, z którego wyszedł Jan Paweł II? To jest wyzwanie dla każdego z nas.
- Jakie są potrzeby współczesnej, polskiej emigracji?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Potrzeby polskiej emigracji, od zarania, zawsze są te same. Polska dusza wyrosła na gruncie polskiej kultury bardzo przesiąkniętej religią katolicką. Najbardziej potrafimy się więc realizować w Kościele, który ma przynajmniej jakieś symptomy tej kultury i obyczajowości religijnej, do której polski katolik przywykł. Dlatego, nawet ci, którzy bardzo dobrze radzą sobie z obcym językiem, to w niedzielę, jeśli są praktykującymi katolikami, najlepiej się czują w polskim kościele, wśród Polaków, na polskim nabożeństwie lub w czasie Mszy św. odprawianej w języku polskim. Polacy będący na emigracji, będą przeżywać, jeśli nie znajdą w kościele lokalnym opłatka do podzielenia się, czy nie będzie tam nabożeństwa Drogi Krzyżowej czy Gorzkich Żali, czy liturgii Triduum Paschalnego odprawianej na wzór polski. Chociaż są to tylko przejawy religijności, to dla naszych rodaków są one niezmiernie ważne. Niektórzy duszpasterze twierdzą, że największą liczbę polskich emigrantów widzą w kościele w Wielką Sobotę i to nie na liturgii wieczornej, ale w ciągu dnia, kiedy przychodzą z koszyczkami do poświęcenia pokarmów. Nie wyobrażają sobie bowiem posiłku wielkanocnego bez święconki. W innych kościołach lokalnych, nawet jeśli był taki zwyczaj, to poszedł w niepamięć i rzadko się zdarza. Dlatego, nawet jeśli jakiś ksiądz innej narodowości nauczyłby się polskiego języka, ale nie poznałby polskich zwyczajów i obyczajowości to trudno mu jest być duszpasterzem polonijnym. Sama znajomość języka i sprawowanie sakramentów, to jeszcze trochę za mało. Polacy szukają czegoś więcej i dopiero, kiedy mogą w polskim kościele zaśpiewać w ojczystym języku i być serdeczniej potraktowanym niż w jakimś innym, wtedy czują się naprawdę jak u siebie w domu i w ten sposób mają ze sobą kawałek ojczyzny. Często to się uzewnętrznia także w pielgrzymkach, ponieważ polscy emigranci zabierają ze sobą polski styl pielgrzymowania. Znam miejscowości i sanktuaria w Anglii, Belgii czy Niemczech, do których Polacy bardzo chętnie pielgrzymują, bo to im zastępuje w pewnym sensie pielgrzymowanie na Jasną Górę czy do innych sanktuariów w Polsce. Ponadto duszpasterze polscy często organizują szkolnictwo uzupełniające dla polskich dzieci. Duchowni pełnią niejednokrotnie rolę pracowników socjalnych i pomagają rodakom załatwiać wiele spraw w nowym kraju.
- Polonia wnosząc swoją tradycję religijną do kraju, w którym przyszło jej mieszkać, może nią ubogacać miejscowych katolików i czerpać od nich to, co jest zakorzenione w tamtej tradycji. Czego powinna się natomiast wystrzegać?
Reklama
- Polacy powinni się wystrzegać przede wszystkim złych obyczajów. Natura ludzka jest tak skażona grzechem pierworodnym, że jest się w stanie szybciej uczyć tego, co złe i to naśladować. Dlatego widząc złe zwyczaje, obojętność religijną czy odwrócenie się od spraw religijnych, trzeba się tego wystrzegać. Te złe obyczaje są widoczne np. w Irlandii, która choć nadal jest krajem katolickim, to procent praktykujących katolików bardzo zmalał. Miałem okazję uczyć się tam języka angielskiego. Byłem wtedy pełen podziwu dla katolików, którzy w niedzielę tłumnie szli do kościoła. Gdy wyraziłem swój podziw dla tego zjawiska wobec miejscowych ludzi, to usłyszałem odpowiedź: - Jak to, żeby w niedziele katolicy nie szli do kościoła? Tymczasem, trzydzieści lat później, kiedy byłem tam ponownie, zauważyłem bardzo zmienioną sytuację. Pewna kobieta powiedziała mi, że rzadko się widzi w kościele osoby w średnim wieku, choć wszyscy pochodzą z rodzin katolickich i kształcili się w katolickich szkołach. Wg niej, może to być efekt wpływu dobrobytu lub mediów promujących życie bez Kościoła. Pomimo tego, w Irlandii, w zwykły dzień można zobaczyć więcej osób na Mszy św. niż w przeciętnej parafii w Polsce. Życzyłbym więc Polakom przebywającym za granicą, aby przede wszystkim umieli dostrzec pozytywne cechy w tych kościołach, w których przyszło im żyć, czy pracować i niech się tymi pozytywnymi rzeczami budują. A jeśli zauważą to, co negatywne, niech przynajmniej postanowią sobie, aby tych negatywnych cech nie naśladować i nie importować ich do ojczyzny, kiedy powrócą. Czego im z całego serca życzę.
- Jakiego typu czy formy duszpasterstwa teraz potrzebuje polska emigracja?
- Nie da się ukryć, że jest potrzebny nowy typ duszpasterstwa zarówno u nas w Polsce, jak i dla Polonii za granicą. Trzeba bowiem w działaniach duszpasterskich bardziej wychodzić poza struktury Kościoła. Konieczne jest poszukiwanie naszych rodaków tam, gdzie pracują, a nie tylko czekanie, kiedy oni sami odnajdą drogę do Kościoła. Wielu z nich jest tak zaaferowanych zdobyciem środków materialnych, że gdyby mogli, to pracowaliby i na trzy zmiany. Jak tym ludziom wytłumaczyć, że nie samym chlebem żyje człowiek? Jak do nich dotrzeć? Z pomocą przychodzą tu polskie media. Cieszę się, że dociera z Polski i jest oglądana Telewizja Polonia i Trwam oraz jest słyszalne Radio Maryja. To podtrzymuje więź z Kościołem w ojczyźnie i z Kościołem powszechnym oraz ducha polskości, narodu i świadomość bycia katolikiem. Inni, patrząc na naszych rodaków, na ich udział w sakramentach, przypominają sobie, że oni kiedyś też tak praktykowali i mają okazję do refleksji nad swoim życiem. Polacy mają więc szansę być apostołami Chrystusa. Jednak, na pewno nie zaimponujemy współczesnej Europie naszymi wadami narodowymi, z których, niestety, słyniemy. Wszyscy na nas patrzą jako na tych, którzy przyjechali z katolickiego kraju, który wydał Jana Pawła II, szanowanego przez wszystkich na świecie. I o tym musimy pamiętać.
- W jaki sposób Polacy pozostający w kraju mogą wesprzeć Polonię?
- Polacy mogą wesprzeć swoich rodaków przede wszystkim modlitwą, ale nie tylko. Jest teraz wielkie ułatwienie kontaktu poprzez Internet czy telefonię komórkową, więc niektórzy wiele godzin mogą rozmawiać ze swoimi bliskimi, przez co podtrzymują ich na duchu. Trzeba jednak, abyśmy pozostając w kraju, potrafili zapytać członków naszych rodzin będących na emigracji, czy odnaleźli już Polską Misję Katolicką, polską parafię i czy mają z nią kontakt. Niestety, zdarza się, że emigranci przyjeżdżają do Polski na urlop lub by zawrzeć katolicki związek małżeński i usiłują wmówić polskim duszpasterzom, że za granicą nie ma możliwości praktykowania swojej wiary i zaangażowania w życie religijne. Nie jest to prawda, bo choć nie jest to tak, jak w Polsce, to siatka duszpasterstwa jest zorganizowana nawet w Irlandii. Naszym wspólnym obowiązkiem jest więc przypominanie obowiązków i praw katolika oraz tego, że nie najważniejsze są pieniądze tam zdobyte, ale o wiele ważniejsze jest świadectwo wiary. W sytuacji wyjazdu do pracy za granicę, najtragiczniejszy jest moment podziału rodzin. Niestety, choć początkowo są dobre intencje, to kiedy przedłuża się faktyczna separacja, pojawiają się trójkąty małżeńskie i w konsekwencji rozpadają się małżeństwa i rodziny. Najbardziej, jak zwykle bywa w takich sytuacjach, cierpią dzieci. Trzeba więc pamiętać, że żadne pieniądze nie zastąpią jedności małżeńskiej i miłości rodzicielskiej.