Nie umiem przemawiać w Kościele, potrafię z ludźmi rozmawiać, ale tak to jest pomyślane, że dziś muszę mówić przy ambonie” - rozpoczęła Aktorka. Mówiąc do niewiast, zwróciła uwagę na fakt, że łączy nas jedno, a mianowicie to, że „jesteśmy kobietami”, po czym krótko powiedziała o sobie: „Jestem zwyczajną osobą, chociaż aktorką. Uprawiam swój zawód 35 lat, gram w Teatrze Starym w Krakowie, uczę w Szkole Teatralnej, prowadzę salony poezji, jestem założycielką i wolontariuszką Fundacji »Mimo Wszystko«, a w TV prowadzę program »Spotkajmy się«. Mam 57 lat. To tyle o mnie, tyle, co wiem... I muszę sobie jakoś radzić i z sukcesami, i z porażkami, i z przemijaniem, i z tym, żeby nie zgubić siebie jako człowieka w tym dziwnym zawodzie i w tym dziwnym czasie... Moje życie jest bardzo tragiczne. Kiedyś pomyślałam sobie, jak to zrobić, aby wszystkie nieszczęścia, które nas spotykają, stały się naszą siłą, żeby nas nie niszczyły, tylko wzmacniały. Powinnyśmy więc zastanowić się nad tym, co jest w życiu najważniejsze, dokąd idziemy, co stanowi największą wartość, za co oddałybyśmy życie? Gdy się to wie, to człowiek jest spokojny”.
Najważniejsza jest rodzina
Reklama
Anna Dymna mówiła też o swojej rodzinie, z której czerpie tak wiele do dzisiaj. „Jeżeli ja mam jakąś siłę w sobie, to wszystko wyniosłam z domu. A my jesteśmy kobietami i to od nas zależy, jak wygląda nasz dom. Miałam wspaniały dom, w którym nigdy nie było pieniędzy, zawsze i na wszystko brakowało. Mój ojciec był antykomunistą, ale też dobrym fachowcem w swojej dziedzinie i jak tylko miał mieć wspaniałe stanowisko, to chcieli, żeby zapisał się do partii, wtedy on odmawiał i zaczynaliśmy od nowa. Nigdy nie mieliśmy pieniędzy, ale dzięki temu nauczyłam się szanować pracę rąk. Nauczyłam się, że ważne jest, aby samemu coś zrobić. Ojciec wszystko robił sam - pralkę, odkurzacz, piec, a my sami wykonywaliśmy zabawki, czekoladę jedliśmy raz do roku, ja dostawałam ją 26 lipca, a jej smak czuję do dziś. Takie ciężkie życie nauczyło mnie doceniać rzeczy najważniejsze. Nie ma niczego ważniejszego od rodziny. Jako dzieci zakorzeniamy się i jeżeli ma się wspaniałych rodziców, autorytety, wzorce, to wtedy człowiek wie, gdzie jest jego miejsce na ziemi”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Cudowny zawód
„Jestem aktorką, która kocha teatr, ja nie gram w serialach, ponieważ to ubezwłasnowolnia aktora, po prostu mnie nie stać, aby pojechać do Warszawy, zostawić teatr, studentów i żeby się w taki kierat zamknąć na wiele lat, by grać w jakimś serialu. Byłoby po mnie. Musimy dokonywać ogromnych wyborów miedzy pieniędzmi a byciem. Mogłabym być bardzo bogatą osobą, tylko po co? Musiałabym też porzucić swoich podopiecznych. Od 5 lat mam ogromną rodzinę - Fundację »Mimo Wszystko«. Z niej nie można wyjść jak z serialu, bo przestało mi się podobać. W pewnym sensie w swoich rękach mam los wielu ludzi. Zajmuję się osobami niepełnosprawnymi intelektualnie, to są moi najwięksi przyjaciele, to takie moje słońca, osoby, które stawiają mnie do pionu, dzięki nim na 100% przekonałam się, co jest w życiu ważne. Nie jest ważne to, że będę miała milion czy że będę na okładce, chociaż czasami się tak komuś wydaje, że my po to jesteśmy aktorami. Będąc aktorką, mogę przekazywać, mimo że gram przecież cudze teksty, czym jest człowiek, ile w nim jest dobra, mogę go bronić. To jest cudowny zawód, ponieważ ja calusieńkie życie zajmuję się tym, żeby zrozumieć człowieka. W dzisiejszym świecie najbardziej niszczy nas to, że nie potrafimy się słuchać. Strasznie dużo jest nienawiści. Nienawiść to jest najgorsza siła, zabiera nam moc i radość życia”.
Po normalność
Reklama
„Gdy jadę do osób niepełnosprawnych umysłowo, to oni nawet nie wszyscy wiedzą, że jestem aktorką, bo to są osoby, które nie pojmują, nie zapamiętują. Ja tam właśnie sprawdzam, czy jestem normalnym człowiekiem, bo jednak my, aktorzy, jesteśmy trochę na świeczniku, inaczej traktowani, lepiej w szpitalu, lepiej w sklepie itd. Bardzo trudno w tym wszystkim zachować równowagę, a gdy jadę do moich podopiecznych, to dla nich jestem zwyczajnym człowiekiem. To, że mnie lubią, że mi ufają, jest nie dlatego, że jestem aktorką, panią z ekranu, tylko dlatego, że sobie na to zasłużyłam, że robię z nimi spektakle, że się nimi opiekuję, że dzięki mnie mają jakiś sens w życiu. Dla nich założyłam fundację. Teraz buduję Dolinę Słońca, będą tam warsztaty terapeutyczne dla 200 osób niepełnosprawnych, to będzie takie jasne miejsce na świecie, bo uważam, że od nas zależy, czy świat wokół nas będzie jasny, czy mroczny. Znam takich ludzi, którzy budzą się rano i mówią: »Boże, znowu deszcz pada, jestem wściekły na wszystko«, a znam też takich, którzy budzą się rano i mówią: »Jak cudownie, że pada deszcz«. To od naszego stosunku do rzeczywistości zależy wszystko. Czasami idę zmęczona i ktoś się do mnie uśmiechnie. Cały mój dzień się zmienia. Od takich drobnych rzeczy tak wiele zależy. Jak jest mi źle, to idę do moich niepełnosprawnych, którzy podnoszą na duchu, dodają energii i krzepy. To jest zdumiewające, że ja po normalność jadę do niepełnosprawnych umysłowo, bo oni mają zakodowany wzorzec człowieczeństwa” - mówiła Aktorka.
Jestem kobietą
„Bardzo się cieszę, że jestem kobietą chociażby ze względu na to, że mogę rodzić dzieci, że mam taką szansę, nigdy w życiu nie chciałabym być mężczyzną. Mamy taką siłę daną od Boga, że jesteśmy bardziej wytrzymałe od mężczyzn, bardziej wyrozumiałe. Jestem szczęśliwa, że jestem kobietą, bo gdybym nią nie była, to nie mogłabym robić tego, co robię. My, kobiety, jesteśmy po to, aby dawać życie i aby później o nie walczyć przez całe życie”.
Pani Anna zacytowała słowa Matki Teresy, która kiedyś powiedziała: „W dzisiejszym świecie nie mamy czasu nawet na to, by popatrzeć na siebie nawzajem, porozmawiać ze sobą, wzajemnie się sobą cieszyć. Jeszcze mniej mamy czasu na to, czego oczekują od nas nasze dzieci, czego oczekuje żona od swojego męża i mąż od swojej żony. W ten sposób coraz bardziej tracimy ze sobą kontakt. Dzisiejszy świat jest coraz bardziej zagubiony, gdyż brak w nim serdeczności i przyjaźni. Ludzie umierają z głodu miłości, ponieważ na okazywanie jej nikt nie ma czasu, pędząc gdzieś w szalonym tempie”.
Po to jestem
Anna Dymna opowiedziała też o swoim zajęciu w TV, gdzie prowadzi program „Spotkajmy się” i rozmawia z ludźmi umierającymi, niepełnosprawnymi, którzy dźwigają jakiś krzyż. „Zdumiewające jest to, że po 5 minutach oni nie mówią o chorobie, o bólu, tylko skarżą się na samotność. Najbardziej człowiekowi potrzebny jest drugi człowiek. Najpiękniejsze rzeczy o życiu usłyszałam od ludzi przykutych do łóżek, sparaliżowanych i chorych. Dlatego że oni są unieruchomieni, oni nie mogą tak gnać bez sensu przez świat. Siedzą na wózku i potrafią cieszyć się każdą chwilą, widzą rzeczy, których my nie widzimy. Pamiętam, jak zapytałam kiedyś Jolę, która od 7. roku życia nie chodzi, a teraz ma 42 lata: »Jola, a jaki sens ma twoje życie?«. A ona odrzekła: »Ja jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, bo jestem wybranym człowiekiem. Jak na mnie ktoś popatrzy i przez chwilę zastanowi, to musi dojść do wniosku, że jest szczęśliwy. Ja po to jestem, żeby ludzie widzieli, że są szczęśliwi, gdy na mnie patrzą«.
Nie płacz w liście,
nie pisz, że los ciebie kopnął.
Nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia,
kiedy Bóg drzwi zamyka,
to otwiera okno.
Odetchnij, popatrz,
spadają z obłoków
małe, wielkie nieszczęścia
potrzebne do szczęścia,
a od zwykłych rzeczy
naucz się spokoju
i zapomnij, że jesteś,
gdy mówisz, że kochasz.
Tu jest wszystko!” - zakończyła wierszem swojego ulubionego poety ks. Jana Twardowskiego aktorka Anna Dymna.