Wędrówki piesze czy indywidualne wyprawy własnym samochodem sprzyjają chyba najlepiej odkryciom pięknych zakątków i obiektów, o których istnieniu często nawet nie mieliśmy wcześniej pojęcia. Zapierający dech w piersiach widok, panorama. Odnaleziona wśród drzew kapliczka. Stara, ale zadbana, pobielona, ozdobiona kwiatami - niosąca komunikat, że żyją w tym miejscu ludzie wierni Bogu. Odkryty przez nas stary kościół, w którego wnętrzu naszej modlitwie przyglądają się tylko małe rzeźbione aniołki… i kot, który wiedziony ciekawością musi przyjrzeć się obcemu, ale z szacunku dla sacrum zatrzymał się na progu świątyni. Szkoda byłoby zaprzepaścić taką okazję na spotkanie z Bogiem sam na sam. Brak uwiązania obowiązkami pozwala nam dowolnie dysponować czasem. Na co dzień zabiegani w pracy, gonieni problemami i troskami zapominamy, że przecież najlepiej byłoby je powierzyć Bogu. Teraz, choć zdawać by się mogło, pozbawieni tych codziennych trosk, możemy spokojnie porozmawiać z Panem Bogiem o wszystkim - o tym, co zostało za nami i o tym, co dopiero nadejdzie. W tym pustym, cichym kościele, wśród niemych figur świętych Pańskich, łatwiej usłyszeć to, co mówi do nas Bóg. Jesteśmy tylko my i On, nasze sprawy, problemy i rozwiązania, jakie Bóg nam podsuwa. Czego nam trzeba więcej? W tak komfortowych warunkach rzadko zdarza się nam bywać. Wykorzystajmy zatem tę nadarzającą się okazję do rozmowy z Tym, Który podarował nam wakacje i wszystkie piękne wakacyjne ścieżki. A niech się zdziwią święci Pańscy, że nas tak zebrało na modlitwę, jak nigdy dotąd. A jak kolana nas zabolą, zawsze możemy usiąść i jeszcze chwilę już bardziej „na luzie” z Bogiem porozmawiać. Im dłuższa rozmowa, im bardziej osobista, tym mocniejsze nasze więzi, bliższa z Nim znajomość. Teraz możemy sami sobie się dziwić, czemu tak ekspresem „wystrzelamy” z kościoła po niedzielnej Mszy św. Jeszcze ksiądz nie zniknie w zakrystii, jeszcze nie wybrzmią organy, nas już nie ma w świątyni. Bo szkoda niedzieli, rosół stygnie, czas na drzemkę. Teraz mamy okazję zrewidować swoją postawę i zachować się inaczej. Jutro też mamy wolne, kanapki w plecaku, a słońce wysoko - spać nie pozwala. Im dłużej jesteśmy w kościele, tym bardziej czujemy się tam u siebie, święci Pańscy też jakby jacyś znajomi. A może by tak z nimi też pogadać?
Rozejrzymy się po tym odkrytym na szlaku kościele. Przyjrzymy się obrazom, figurkom. Nawet jeśli nie stanowią wybitnych dzieł sztuki, wiele nas mogą nauczyć. No właśnie, ten święty wygląda dziwnie znajomo. Jakbyśmy go już gdzieś widzieli. Może w naszym parafialnym kościele, z którego tak energicznie uciekamy po niedzielnej Mszy św.? No fakt, to on. Twarz trochę inna, szata w innym kolorze, ale atrybuty te same. Święci Piotr i Paweł, św. Tereska, św. Florian… Jednak coś tam wiemy na ich temat, skoro potrafimy rozpoznać ich po tych atrybutach. Skądinąd mądrzy ci artyści - wybitni i ludowi - że wiedzą jak przedstawić świętych, by ich przeciętny wierny rozpoznał. Czasem jednak na pomoc tej przeciętności musi przyjść napis. Łatwo poznać świętego po kluczach, które trzyma w dłoni, mieczu, wiadrze z wodą, ale co robi lew u stóp tej świętej? Skąd lew w tym małym, polskim kościółku? Św. Tekla? Pierwsze słyszę o takiej świętej. Może warto, byśmy korzystając z wolnego czasu sięgnęli po jakieś mądre książki i dowiedzieli się czegoś o postaciach, które odkryjemy na wakacyjnych szlakach. Kto by czytał żywoty świętych? Każdy kto jest głodny wiedzy, każdy kto ma duszę prawdziwego odkrywcy. Warto, choćby po to, by poszerzyć naszą wiedzę ogólną. Jest jeszcze jeden powód. Zgłębiając żywoty świętych Pańskich, możemy przekonać się niejednokrotnie, że byli ludźmi z krwi i kości, chodzili nie zawsze prostymi drogami, ale powierzając swe życie Bogu doszli do świętości. Prosta to nauka dla nas, że każdy może zostać świętym, bo każdy z nas do świętości jest powołany i nic nie przekreśla nas w oczach Boga.
Mały, odkryty przez nas na wakacyjnym szlaku kościółek i krótka w nim wizyta, a tyle wypływającego z niej dobra. Odkryta na nowo bliskość Boga. Tego, z Którym można o wszystkim porozmawiać - w ciszy, bez pośpiechu, jak z Ojcem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu