Reklama

Inspirowani słowem

Dlaczego cierpienie

Niedziela przemyska 8/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Od trzech miesięcy trwa w naszej archidiecezji nowenna miesięcy przed peregrynacją obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. W tej chwili radość spotkania przeżywają wierni diecezji rzeszowskiej. W sierpniu Maryja w Swoim wizerunku zawita na naszą ziemię. Jak każde spotkanie tak i to trzeba przygotować. Od przygotowania zależy wszak owocność spotkania. Temu właśnie ma służyć nowenna. Raz w miesiącu będziemy zatem, oprócz innych tekstów związanych z przygotowaniami, zapraszać naszych Czytelników do refleksji, modlitwy. Każdy miesiąc bowiem, jak to zresztą realizuje się już w parafiach, poświęcony jest innemu tematowi. Marcowy czas Wielkiego Postu pragniemy ofiarować chorym i cierpiącym. Dziś oni, jutro my musimy zmierzyć się z prawdą o cierpieniu, o ludzkim przemijaniu, które także jest doświadczeniem bolesnym. Zapraszamy zatem do wspólnej refleksji, do dzielenia się doświadczeniami związanymi z proponowaną tematyką. Owocnych myśli i zrodzonych z modlitwy czynów.

Na krzyżowej drodze...

"Od godziny szóstej mrok ogarnął całą ziemię, aż do godziny dziewiątej. Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: ´Eli. Eli. Lema sabachtani´, to znaczy ´Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?´ (Mt 27,45-47)

Kamienie Golgoty echem wieków rezonują to Jezusowe wołanie do Ojca. Potęguje się ten głos w sytuacji, kiedy człowiek w swej egzystencji dotyka Krzyża. Choroba, upływ czasu, to chwile gdy odkrywamy, że coś się zmienia. Lekarskie diagnozy utwierdzają nas w przekonaniu, że zmienia się rzeczywistość pogodnej codzienności, a nad naszymi głowami piętrzą się chmury niepokoju. To wtedy, po raz pierwszy w sercach wielu rozlega się to wołanie do Ojca. Często zadajemy Bogu trudne pytanie - dlaczego ja?

Jak na wzgórzu Golgoty odpowiedzią jest cisza, czasem jakieś mdłe słowa niosące nadzieję, że "nie jest tak źle", "to tylko chwilowa niedyspozycja". Powoli znajomi zaczynają nas unikać lub też ranią nas banalnymi słowami, w sytuacji, kiedy my wiemy coraz jaśniej, że Golgota staje się naszą rzeczywistością.

Dlaczego cierpienie - udajemy się wtedy z tym pytaniem, do tzw. kompetentnych - do księży. Ich bezradność sprawia, że cierpienie zaczyna nas zżerać, czyni spustoszenie w naszej ludzkiej egzystencji.

Dlaczego cierpienie?

Reklama

Odpowiedź bardzo poprawna, katechizmowa, każe stwierdzić, że to skutek pierworodnego grzechu, że to szansa na odpokutowanie tu na ziemi naszych słabości i grzechów, za które musielibyśmy cierpieć czyśćcowe męki. Wtedy chory człowiek, drążąc dalej rzeczywistość swojego cierpienia pyta - dlaczego zatem cierpią niewinne dzieci, które przecież nie mają żadnego osobistego grzechu?

Nie wiem - to jedyne, co przychodzi do głowy. Nie wiem na pewno i sam boję się cierpienia. Jednak rozum podpowiada, że cierpienie jest jakimś wielkim zmaganiem się Boga ze złością świata. Jest wysiłkiem Ojca, który pragnie zgromadzić w niebie wszystkie swoje dzieci. Frosard w swojej Niedokończonej Ewangelii napisał znamienne słowa. Postawił tezę, że każdy potępiony to nieudane dzieło stwórcze Boga. Obserwacja rzeczywistości ujawnia, że im więcej na świecie zła, im mniej aktów ekspiacji za zło popełnione, tym więcej wśród ludzi cierpienia. To pierwsza refleksja w tym nowennowym miesiącu poświęconym właśnie ludziom chorym i cierpiącym.

Każdy z nas jest człowiekiem, który poznał smak prochu ziemi, którego dotykamy z każdym naszym upadkiem. Czy podejmujemy wysiłek wynagrodzenia Bogu i ludziom za nasze złe życie, za grzechy, zgorszenie. Pierwsi rodzice po uświadomieniu sobie swojego grzechu, zaczęli okrywać swoją nagość zielenią ogrodu, który zaprzedali diabłu. Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy świata, gdyby wówczas, zamiast ukrywać się przed Bogiem, w prostocie uznali swój grzech. Tamta reakcja trwa do dziś. Człowiek zamiast jak celnik uznać swoją słabość, wtulić się w ramiona Ojca, przystraja się w coraz wymyślniejsze kreacje. Doszło do tego, że stroi się w szaty grzechu i próbuje wmówić sobie i światu, że to najlepszy strój.

Ta nieco metaforyczna refleksja rozpisuje się na proste doświadczenie - współczesny człowiek chełpi się grzechem, wmawia sobie i innym, że to nie grzech, ale postęp, cywilizacja. Jak bowiem nazwać tendencje, które pragną usankcjonować grzech sodomski, jak dawniej nazywano homoseksualizm, jak określić dążenia do prawnego usankcjonowania zabijania nienarodzonych. Któż dziś za wielki grzech uznaje małżeńską zdradę? Mówienie o grzechu związanym z przedmałżeńskim współżyciem grozi posądzeniem o cywilizacyjne uwstecznienie. Rzeczywistość grzechu dotyka nas codziennie. To on, o czym mało się mówi staje się pierwszym źródłem cierpienia. Grzech zawsze towarzyszył człowiekowi. Nigdy chyba jednak nie był tak zignorowany w swej złości jak dzisiaj. Ludzie grzesząc, szukali oczyszczenia, nazywali zło po imieniu. Dziś zło pragnie się nazwać dobrem, postępem, a Wielki Post nie staje się czasem składania przed oczy Boga naszych słabości, błagania o przebaczenie i uzdrowienie tych, których przez grzech skrzywdziliśmy. To propozycja pierwszej refleksji na ten postny czas.

Niedawno prowadziłem rekolekcje ewangelizacyjne w jednej z parafii. W programie takich rekolekcji przewidziana jest modlitwa wstawiennicza. Tym razem postanowiliśmy, że będzie to powierzenie się wspólnocie ze swoimi bardzo intymnymi problemami. W tym celu rozdaliśmy uczestnikom kartki, na których oni anonimowo pisali swoje intencje. Najbardziej wstrząsającymi były prośby o modlitwę w intencji usunięcia cierpienia spowodowanego alkoholizmem. Kolejną grupą próśb było wołanie o usunięcie cierpienia związanego z różnymi grzechami. Jak litanijne wezwania powtarzały się prośby - módlcie się bracia i siostry za mnie, by ustąpiły wyrzuty sumienia związane z moim dawnym życiem pogrążonym w małżeńskiej niewierności. Powierzam wam moją intencję modlitwy o uspokojenie mojego sumienia, które obciążone grzechami męczy mnie przekonaniem, że się nie zbawię, że będę potępiony. Kolejnego dnia podczas agapy i składania świadectw związanych z przeżyciem rekolekcji znamienną była wypowiedź jednej z kobiet: "Cierpię już od wielu lat na poważną chorobę. Przyjechałam tu, aby nabrać sił do zmagania się z moją chorobą. Gdy podczas modlitwy wstawienniczej usłyszałam, jakie są duchowe cierpienia ludzi, zaczęłam dziękować Bogu, że mnie dotknął jedynie fizycznym cierpieniem".

Może dla zdrowych i tych, którzy nie myślą o czasie spełnienia to świadectwo wyda się mdławe. Niemniej ważnym jest zastanowienie się nad swoim życiem duchowym. Nad naszą relacją do grzechu. Sprawiedliwy siedemkroć dziennie upada. Grzech został przez owo wołanie Jezusa na krzyżu pokonany, ważne, abyśmy uznali go za zło. Wtedy w nas i wokół nas będzie z pewnością mniej cierpienia. I nie będziemy Boga oskarżać za zło przez nas popełniane.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wobec mijającego czasu...

Jest cierpienie, które wiąże się z przemijaniem. Młodzi wierzą, że starość ich nie dotknie. Starsi, porównują się z innymi korzystając z metrykalnych dat. Któż z nas nie przeżył takiego doświadczenia patrząc na nekrologi w gazetach. Uspokaja nas sędziwy wiek zmarłych, jakoś staramy się uładzić z faktem śmierci ludzi od nas młodszych. Jedynie noc, ten bezwzględny demaskator przypomina o mijającym czasie. Nagły bezdech, kołatanie serca, to syndromy może nie tyle choroby, co właśnie prawdy o starzeniu się. Współczesny człowiek nie chce przyjąć prawdy wypisanej na ścianach klasztoru zakonników z Baltimore. Przed dwoma wiekami wypisali słowa mądre, piękne i prawdziwe. Trudne jedynie do wprowadzenia w naszą egzystencję. "Przyjmij spokojnie co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości". To poezja. Rzeczywistość pokazuje, jak trudna do zrealizowania. Nasze wioski pełne są bolesnych świadectw, jak człowiek nie umie pogodzić się z prawdą o przemijaniu. Siedemdziesięcioletni dziadkowie przesiadują w piwiarniach. Nastoletnim kompanom piwnych biesiad każą sobie mówić po imieniu, wiodą w pijackim amoku tzw. prym na wiejskich zabawach. Dzieci się wstydzą, cierpią, wnuki nie chodzą na zabawy, bo tam dziadek ośmiesza się wobec całej wspólnoty. To niekoniecznie nałóg. To często krzyk cierpienia wobec mijającego czasu, z którym tak trudno się pogodzić.

"Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają..." chciałoby się powtórzyć za owymi zakonnikami. A tak trudno. Samemu prawie niemożliwe. Trzeba uchwycić się ręki Jezusa. Trzeba stanąć w Ogrójcu i posłuchać melodii słów prośby - smutna jest dusza moja. Jeszcze nie było oprawców, jeszcze nie bolało ciało, ale bolała dusza Boga człowieka, bo ten moment poprzedzał to, co nieuniknione - fizyczne dolegliwości, trwogę konania. Ten naturalny, nieunikniony lęk jest do pokonania. Ujawniają to ludzie starsi, którzy potrafili uporać się z prawdą o mijającym czasie. Pięknie pisał o nich ks. Pasierb w opowiadaniu o starych kobietach w kościele. W tym opowiadaniu są tak piękne, że aż zmysłowe. Stare ciała oddały Jezusowi, i już niejako tutaj egzystują w pięknie swoich uwielbionych modlitwą i subtelnością ciał. Swoją starością i mądrością dogmatyzują prawdę o życiu wiecznym. Są piękne. Sam Pasierb dał temu świadectwo podczas swojej ostatniej choroby, kiedy napisał krótkie słowa "wierzę, że Jesteś, przecież umieram".

Starość nieuniknione prowadzi do tego etapu cierpienia, którego boimy się najbardziej...

Wobec lęku przed unicestwieniem....

Przytoczmy dwa obrazy ludzkich reakcji wobec niepokoju starości, cierpienia. U Bernanosa w książce Pamiętnik wiejskiego proboszcza spotykamy się z cierpieniem, które zostaje spożytkowane dla innych. Oto tytułowy proboszcz dowiaduje się, że cierpi na nieuleczalną chorobę nowotworową. Przeżywa szok, jednak po refleksji postanawia spożytkować czas, który mu został do czynienia dobra. Odwiedza swoich parafian. Z perspektywy nowej egzystencjalnie rzeczywistości, w innym świetle postrzega życie swoich owieczek. Czas choroby staje się wielkim darem dla parafii. Wielu powraca do przyjaźni z Bogiem, kościół napełnia się ludźmi. Cierpienie owocuje nadzieją szczęśliwej wieczności zarówno dla chorego, jak i jego podopiecznych.

I inny, współczesny obraz. Media ujawniły wiadomości o dramacie pięknej aktorki i piosenkarki Cher. Pięćdziesięciopięcioletnia kobieta wskutek licznych operacji stanęła na skraju fizycznego unicestwienia. Nikt nie ma odwagi dokonać kolejnej operacji plastycznej. Za życia jej ciało się po prostu rozpada. Unika ludzi, przeżywa dramat śmierci za życia. Cierpienie, które kosztowało ją tyle pieniędzy.

Reklamy telewizyjne mamią nas mirażem nieśmiertelności. Chrystus swoim wołaniem z krzyża pragnie powiedzieć, że On pierwszy stanął w szeregu cierpienia. Nie jest propagatorem życia bez radości. Przywracał ją wszak wielu, kiedy pielgrzymował po Ziemi Świętej. Nie oszukuje jednak i Swoim cierpieniem głosi prawdę o jego konieczności. Z Nim możemy z tego czasu uczynić wielki dar dla tych, którzy cierpią fizycznie będąc zdrowymi.

Na koniec pragnę przytoczyć przykład usłyszany w dzieciństwie podczas parafialnych misji.

W jednej, znanej z oziębłości parafii miały odbyć się rekolekcje. Proboszcz znając niechęć wiernych do praktyk religijnych szukał kaznodziei znajomego, przed którym nie musiałby się wstydzić swoich parafian. Wybrał jednego z kursowych kolegów, szpitalnego kapelana. Uczciwie powiedział mu, że tłumów nie będzie. I rzeczywiście. W pierwszym dniu kościół świecił pustkami. Jednak z każdym dniem ludzi przybywało. Kiedy nadszedł dzień spowiedzi, księża, którzy znając parafię nie kwapili się do kościoła zostali zaskoczeni tłumem penitentów. Spowiedź trwała do późnych godzin wieczornych. Na zakończenie rekolekcji wzruszony proboszcz ze łzami w oczach dziękował rekolekcjoniście. Ten w odpowiedzi powiedział: - Nie mnie dziękujcie. Wiedząc, że jadę do trudnej parafii prosiłem moich chorych w szpitalu o modlitwę, o ofiarowanie cierpień w intencji tej parafii. To, co się wydarzyło, jest owocem ich ofiary. To do nich winniśmy teraz pójść i podziękować im. Powinniśmy stanąć przy łóżkach, na których już nie ma chorych, bo odeszli. Może ofiarowali Bogu swoje śmiertelne lęki za wasz pokój, który, jak ufam, zagościł w waszych duszach. Odpowiedzią był szloch zebranych. Oto cierpienie, które staje się wielkim darem dla świata.

Boję się cierpienia, choroby, śmierci. Wierzę jednak, że ten czas, który trwa, zbliża się spotęgowany doświadczeniem lęku, nie jest kaprysem Boga. Jest darem dla mnie i dla świata. Wierzę głęboko, że po drugiej stronie życia do ludzi, których Bóg znalazł godnymi szczególnego uczestnictwa w krzyżu Jego Syna podejdą liczni zbawieni, i ludzkim językiem mówiąc, będą całować ręce owych cierpiących, bo to dzięki ich cierpieniu zostali zbawieni.

Cieszmy się życiem, dbajmy o tego życia koloryt, ale też módlmy się o łaskę siły na zbliżające się mroki Golgoty.

Życie jest wszak piękne, tym piękniejsze o ile utrzymuje się w nim napięcie między tym, co doczesne i wieczne.

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Realizacja obecnej podstawy programowej to okaleczenie społeczeństwa

2024-10-19 08:44

[ TEMATY ]

szkoła

Ministerstwo Edukacji Narodowej

podstawa programowa

Adobe Stock

- Nie chcę być złym prorokiem, ale widzę to w czarnych barwach. Realizacja obecnej podstawy programowej doprowadzi do okaleczenia społeczeństwa polskiego – powiedział w wywiadzie dla portalu niedziela.pl Andrzej Sosnowski, były mazowiecki wicekurator oświaty. To komentarz do odwołania przez Mazowieckie Kuratorium Oświaty konkursu o bł. ks. kard. Stefanie Wyszyńskim.

Łukasz Brodzik: Decyzją kurator oświaty nie będzie konkursu o Prymasie Wyszyńskim w mazowieckich szkołach. Ten konkurs przetrwał różną władzę w Polsce, tej zmiany władzy nie przetrwał. Dlaczego tak jest i czy to może być decyzja indywidualna pani kurator, czy może dostała wytyczne „z góry”?
CZYTAJ DALEJ

Skarżysko-Kamienna: poświęcono pomnik ks. Jerzego Popiełuszki

Ks. Jerzy Popiełuszko był sługą Ewangelii, prorokiem i chrześcijaninem, który swoim życiem, słowem i męczeństwem głosił Ewangelię miłości - powiedział bp Piotr Turzyński, który 19 października odsłonił i poświęcił pomnik kapelana Solidarności. Monument wykonany z piaskowca, stanął przy kościele Najświętszego Serca Jezusowego w Skarżysku-Kamiennej.

- Ks. Jerzy jest nam dzisiaj bardzo potrzebny! On zachęca nas do tego, abyśmy we współczesnym świecie, byli niezłomnymi świadkami miłości! Dzisiaj trzeba być świadkiem prawdy i miłości! - mówił bp Turzyński.
CZYTAJ DALEJ

Nie tylko studia - to też wspólnota

2024-10-19 12:30

[ TEMATY ]

inauguracja

Zielona Góra

IFT Zielona Góra

ks. Rafał Witkowski

IFT

IFT

Wykładowcy, studenci i słuchacze Instytutu Filozoficzno-Teologiczny im. Edyty Stein w Zielonej Górze 19 października 2024 uczestniczyli w uroczystej inauguracji nowego roku akademickiego.

Rozpoczęło się Eucharystią, której przewodniczył Pasterz diecezji bp Tadeusz Lityński. Dyrektor IFT ks. dr Piotr Bartoszek przywitał zebranych: – Cieszy obecność tak wielu studentów, słuchaczy, zwłaszcza tych, którzy rozpoczynają nowy rok akademicki i formacyjny. Cieszy obecność wykładowców, przyjaciół i pracowników. Dobrze jest spotykać ludzi wierzących. To nam pomaga wzrastać – powiedział. Podczas Mszy św. zaśpiewał chór osób zaangażowanych w Studium Muzyki Kościelnej.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję