Grzegorz Niewolny przyszedł dziesięć lat temu ze swoimi problemami i pogmatwanym życiem do domu wspólnoty "Barka" we Władysławowie. Nie ułożyło mu się życie w małżeństwie. Po jakimś czasie otrzymał sądowy rozwód, zwłaszcza że było to małżeństwo bezdzietne. Nie było też ślubu kościelnego. Tutaj znalazł nie tylko dach nad głową i codzienny chleb, ale przede wszystkim odnalazł siebie i ludzi podobnych sobie. W "Barce" znalazł sens swego życia, które coraz bardziej pogrążało go w uzależnieniu alkoholowym. Wspólnota ludzi poranionych różnymi dramatami życiowymi podała Grzegorzowi rękę. Dziś jest szczęśliwym mężczyzną, spieszącym pomocą innym, którzy zostali odrzuceni przez najbliższych. Dla domowników "Barki" stał się przyjacielem i powiernikiem ich problemów. Każdy dzień zaczyna wcześnie od uczestniczenia we Mszy św., bierze też udział w rekolekcjach zamkniętych, by wzmocnić się w swoim posłannictwie służenia bezdomnym.
Życie można zacząć od nowa
Reklama
Barbara i Tomasz Sadowscy - małżeństwo psychologów z Poznania
dwanaście lat temu rzuciło wygodne życie w mieście, by w pustej,
mocno zrujnowanej szkole podstawowej we wsi Władysławowo w gminie
Lwówek założyć pierwszy dom wspólnoty "Barka". Wraz z nimi zamieszkało
tam 15 upośledzonych psychicznie bezdomnych, których pozbyły się
ich własne rodziny. W taki sposób powstała pierwsza domowa wspólnota "
Barka". Sadowscy słusznie uważają, że człowiek normalnie i zdrowo
może rozwijać się tylko w rodzinie. "My tworzymy specyficzną rodzinę
- mówi Grzegorz, animator ´barkowej´ społeczności w Drezdenku - bo
każdy z nas stracił z różnych przyczyn własną rodzinę. Ale życie
można zacząć od nowa, właśnie w ´Barce´, podając sobie w nieszczęściu
braterskie, pomocne ręce".
Do wspólnoty zaczęli przychodzić coraz to nowi ludzie,
przed nikim nie zamykano drzwi: recydywiści więzienni, którzy po
30-letniej karze nie mieli dokąd wrócić, samotne matki z dziećmi,
alkoholicy, a nawet przed dwoma laty domownikiem "Barki" został narkoman
z Północnej Karoliny. Pionierski dom we Władysławowie był przygotowany
na 25 osób, ale doszło do tego, że zamieszkało w nim aż 45 bezdomnych.
Wtedy na noc trzeba było rozkładać materace. Nigdy przed nikim nie
zamykano drzwi z powodu braku miejsca.
Zaczęto szukać dalszych miejsc na lokalizację domów.
Drugim był zdewastowany folwark w Marszewie (także w gminie Lwówek),
przekazany "Barce" przez poznańską Akademię Rolniczą. Odremontowali
go sami domownicy. Zajęli się hodowlą kóz, bo przecież nic tak nie
leczy ran jak praca fizyczna. A przecież muszą utrzymać się z pracy
własnych rąk, jeśli są takie możliwości.
Dom dla pół tysiąca osób
Dotąd powstało w 15 miejscowościach 20 domów wspólnoty "Barka",
w których znalazło swoje miejsce pół tysiąca kobiet i mężczyzn, małżeństw
oraz dzieci.
Jeden z domów odwiedził niedawno Rzecznik Praw Obywatelskich,
by to dzieło podziwiać i prosić o utworzenie dalszych wspólnot, głównie
we wschodnich województwach. Tam bowiem postępuje bieda, przybywa
bezrobotnych i bezdomnych, ludzi zagubionych w nowej rzeczywistości.
Takie domy niebawem powstaną w Śremie, Nysie, Cieszynie oraz Płocku.
Dom wspólnoty "Barka" w Drezdenku jest pierwszym domem
powstałym w społeczności miejskiej, wszystkie pozostałe są na wsi.
Łatwiej bowiem poprowadzić tam dom, gdyż na wsi wszystko tańsze, "
barkowicze" szybciej adaptują się do warunków w bliskości z przyrodą.
W Drezdenku połowę mieszkańców "Barki" stanowią alkoholicy
niepijący, dla których pobliski sklep monopolowy jest poważną pokusą.
Wzajemnie pilnują się, by nie powrócić do tego straszliwego uzależnienia.
Jest to dom koedukacyjny. Tak jak w normalnej rodzinie,
mieszkają w nim kobiety, mężczyźni, małżeństwa, a nawet całe rodziny,
czyli wszystkie pokolenia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Oaza pracy i miłości
Każdego wieczoru przy długim białym stole wspólnie analizuje
się wszystkie problemy domowników, tak jak to powinno być w kochającej
się rodzinie. Taka wzajemna pomoc jest bardzo potrzebna poszczególnym "
barkowiczom", by mogli na nowo rozpocząć swoje życie. Wspólnota jest
bowiem dla nich jedynie zatrzymaniem się na parę tygodni, miesięcy,
lat, ale bywa też tak, że niektórzy pragną tu pozostać na całe swoje
życie.
Wieczorem planowane są też prace i zajęcia na następny
dzień. W Drezdenku tylko dwóch mieszkańców wspólnoty wychodzi na
zewnątrz do stałej pracy zarobkowej. Niektórzy ogrodnicy i właściciele
firm chętnie angażują "barkowiczów", bo mają opinię ludzi uczciwie
pracujących. Częstokroć za wykonaną pracę otrzymują ekwiwalenty w
naturze w postaci produktów żywnościowych. Inni pracują w przyległym
do domu ogrodzie, w którym pełno warzyw i drzew owocowych. Są tu
miejsca na odpoczynek i refleksję. Kobiety przygotowują posiłki.
Jeszcze inni remontują wolne pomieszczenia na górnej kondygnacji
na mieszkania dla wspólnoty. Grzegorz troszczy się o zaopatrzenie,
szukając sponsorów i dobrodziejów, by nikt tu nie był głodny. Nikt
tutaj się nie nudzi i nie próżnuje, bo nikt nie chce spożywać chleba
darmo.
Wyposażenie licznych pokoi "Barki" pochodzi z darów. "
W Drezdenku wszyscy są nam życzliwi - podkreśla lider "Barki" Grzegorz
Niewolny. - Nawet, gdy nie zdołamy w terminie zapłacić za prąd czy
gaz, nie pozbawia się nas tej energii, bo wiedzą, że rachunek na
pewno uiścimy w późniejszym terminie. Trzeba wiedzieć, że Skarb Państwa
zabezpiecza nam tylko 10% kosztów utrzymania naszych domów, pozostałe
90% musimy wypracować, zajmując się różnymi pracami; korzystamy też
z różnych fundacji krajowych i zagranicznych. Opieka społeczna z
Drezdenka nie pomaga nam, mimo że w naszym domu są głównie mieszkańcy
tego miasta i gminy. Nie ulega wątpliwości, że nasza wspólnota wyręcza
państwo w opiekowaniu się ludźmi nie dającymi sobie rady w tych przełomowych
czasach".
Mają do nas zaufanie
Mają do nich zaufanie zakłady poprawcze, dlatego proszą, by
wzięli pod kuratelę nieletnich przestępców. Był tu Leszek z "poprawczaka"
z Trzemeszna, którego rodzice odrzucili. Chodziło o sprawdzenie,
czy może wyjść warunkowo z zakładu wychowawczego. "Okazało się -
opowiada Grzegorz - że nasze przygotowanie do życia w rodzinie poskutkowało.
Inny chłopak tak pokochał styl rodzinnego życia w ´Barce´, że pozostał
u nas trzy lata. W naszej społeczności czuje się potrzebny, a to
jest najważniejsze w życiu".
W "Barce" przyjęto, że każdy domownik oddaje na rzecz
utrzymania wspólnoty 75% swoich dochodów, pozostałe środki pozostają
mu na jego osobiste wydatki. A kto nie ma żadnych dochodów, tego
utrzymuje ´Barka´. "Wprawdzie ja jestem od kilku lat etatowym pracownikiem
naszej Fundacji Pomocy Wzajemnej "Barka" istniejącej już jedenaście
lat - dodaje Grzegorz Niewolny - ale niejednokrotnie moje niewielkie
pobory przekazuję na potrzeby ´Barki´, bo trzeba zapłacić zaległy
rachunek za energię elektryczną lub gaz, albo jeszcze inne terminowe
powinności".
Raz w miesiącu dom w Drezdenku odwiedza miejscowy ksiądz
proboszcz, dając świadectwo troski Kościoła o tych ludzi. Anonimowi
Alkoholicy z całej gminy w budynku "Barki" mają swoją oazę. Spotykają
się tam na otwartych mityngach przynajmniej raz w miesiącu.