Katarzyna Jaskólska: - Co sprawiło, że co roku wybiera się Pani na pielgrzymkę powołaniową?
Maria Wołkowska: - Przekonała mnie przede wszystkim intencja tej pielgrzymki - za powołania. Uważam, że taka modlitwa jest bardzo potrzebna. Prosił o to Papież, proszą kapłani. Myślę, że w tak dużej parafii jak nasza powinno być więcej powołań. Mam jeszcze tyle siły, że powinnam się w ten sposób udzielać i pomagać. Może moja modlitwa przyczyni się do tego, że ktoś się zdecyduje na seminarium czy zakon. Właściwie od momentu, kiedy rozpoczęły się te pielgrzymki, mamy już dwa powołania - brat zakonny i siostra. Mam nadzieję, że będzie tych powołań więcej, ale poczekajmy.
Poza tym ja po prostu lubię chodzić na pielgrzymki. W 1992 r. poszłam do Częstochowy w intencji przyjaciółki i od tamtej pory chodzę już stale. I kiedy powstała pielgrzymka powołaniowa - w bardzo dogodnym dla mnie czasie - postanowiłam również zacząć brać w niej udział. W ciągu roku wygląda to tak, że najpierw idę w jednodniowej pielgrzymce do Otynia, potem w trzydniowej do Rokitna i w jedenastodniowej do Częstochowy. Kiedy ogłaszają pielgrzymkę, coś takiego się we mnie dzieje, że nie mogę nie iść. Co roku pół urlopu poświęcam na pielgrzymowanie. Jeżeli są czas i siły, to warto to robić.
Reklama
- Czy oprócz modlitwy za powołania idzie Pani również z innymi intencjami?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Tak, mam również inne intencje, takie bardziej ogólne. Proszę o zdrowie, o błogosławieństwo dla rodziny. Moi rodzice już nie żyją, ale mam rodzeństwo, mam dzieci, więc jest za kogo się modlić. Na każdą pielgrzymkę trzeba iść z intencją, ale co roku one się zmieniają.
- Czym - poza długością trwania - różni się ta pielgrzymka od letniej do Częstochowy?
- Ma trochę inny charakter - tu przede wszystkim modlimy się głównie o powołania i za powołanych. Do Rokitna idziemy w jednej grupie, są to ludzie z całego miasta i okolic. Inna jest też organizacja, jeśli chodzi o noclegi czy wyżywienie. Poza tym tutaj mamy wyjątkową okazję zatrzymać się w seminarium, zjeść kolację wspólnie z tamtejszymi mieszkańcami, uczestniczyć razem w Mszy św. W tym roku kościół jest już wyremontowany, więc mogliśmy go podziwiać w całej okazałości. Dla mnie na przykład szczególnie przejmującym momentem jest zatrzymanie się przy kaplicy Matki Bożej Ozdoby Paradyża. Ujmuje mnie też to, kiedy mieszkańcy Paradyża towarzyszą nam w ostatnim etapie wędrówki.
Klerycy w piękny sposób wyrażają nam swoją wdzięczność. To wszystko sprawia, że tym mocniej chce się modlić i chodzić w takiej pielgrzymce.
- Czemu modlitwa o powołania jest dla Pani taka ważna?
- Potrzeba nam więcej kapłanów mądrych, świętych. Słyszałam kiedyś, jak ksiądz, który przyjechał ze Wschodu, opowiadał, że tam ludzie kładli na ołtarzu ornat i całymi latami modlili się o księdza. Kiedy człowiek sobie uświadomi, że u nas mogłoby nagle zabraknąć kapłanów, Mszy św., nabożeństw - myślę, że bardzo byśmy to przeżyli. Nie zdajemy sobie sprawy, w jakiej szczególnej i komfortowej sytuacji się znajdujemy. Tym bardziej trzeba się modlić nie tylko o powołania u nas, ale również o to, by nasi kapłani wyjeżdżali na misje i służyli też komuś innemu, kto tego potrzebuje.