Nie jest łatwo pisać o powołaniu kapłańskim niezależnie od tego, czy jest się księdzem, czy nim się nie jest. Może nawet księdzu jest trochę trudniej, bo przeżywa tajemnicę własnego wybrania i czasami, myśląc o swoim życiu, o swoich ludzkich ograniczeniach, nie potrafi znaleźć motywów, dla których Jezus Chrystus spojrzał także na niego.
Będąc księdzem, przeżywam kapłaństwo jako niczym niezasłużony dar. Jest to czasem dar trudny i zobowiązujący. Codziennie na nowo muszę podejmować wysiłek, by życiem odpowiedzieć na otrzymaną łaskę. Sił dodaje mi myśl o tym, że za tak wielkim darem ukryty jest jego Autor, którym jest Bóg. Gdy o tym myślę, wtedy dostrzegam, że kapłaństwo, którym staram się służyć na co dzień seminaryjnej wspólnocie, jest owocem dialogu z Bogiem. W tym powołaniu spotyka się Boża inicjatywa z moimi ludzkimi zdolnościami, co sprawia, że Chrystusowe działanie, które jest jedno w całym Kościele, w mojej służbie jako księdza staje się jedyne i niepowtarzalne.
Jako rektor seminarium duchownego staram się patrzeć na powołanie każdego z kleryków studiujących w seminarium podobnie jak patrzę na własne powołanie. To też są osoby powołane przez Chrystusa. Na drodze powołania dzieli nas chronologicznie prawie dwadzieścia lat, ale Chrystusowe wezwanie jest podobne w nich, jak i we mnie. Stąd w sercu z jednej strony ogromna radość i wdzięczność Bogu za każdego nowego kleryka, ale jednocześnie troska, by tym młodym ludziom ułatwić drogę do kapłaństwa i by być ciągle dla nich dobrym wzorem realizacji powołania, by nie stać się przeszkodą dla Bożego działania w ich sercach.
Każde powołanie jest jak dzieło sztuki, które cieszy swoją niepowtarzalnością, a jednocześnie zobowiązuje do tego, aby je we właściwy sposób zabezpieczyć przed sprofanowaniem.
Zapleczem każdego powołania są wspólnoty: rodzina - w której człowiek przychodzi na świat, parafia - w której poznaje Boga i przyjmuje sakramenty, a ostatecznie diecezja - na służbę której się poświęca przychodząc do seminarium. Jestem przekonany, że za każdym powołaniem kapłańskim stoi modlitwa wielu osób wierzących i ich cierpienia ofiarowane w intencji powołań. Wiem, że moje kapłańskie powołanie wymodlili i wspierali moi rodzice i dziadkowie, a także moje rodzeństwo; nie wiem, kto jeszcze, być może na zawsze pozostanie to dla mnie tajemnicą. Jestem wdzięczny Bogu za dar tych osób. Staram się, by dobrze pełniona służba kapłańska była też formą modlitwy za nich wszystkich.
Wielu ostatnio zadaje sobie pytanie: czy w Polsce istnieje kryzys powołań do kapłaństwa, czy pewnego dnia staniemy przed zagrożeniem braku księży. Ze spokojem mogę powiedzieć, że nie. Tak długo, jak w naszej Ojczyźnie żyć będą ludzie wierzący, a jednocześnie szanujący księży i modlący się za nich, tak długo Pan Jezus troszczyć się będzie o to, by mieli oni kapłanów odprawiających im Mszę Świętą, spowiadających czy odwiedzających po kolędzie.
Powołanie jako dar domaga się odważnego przyjęcia. Sądzę, że dziś szczególnie ważne jest tworzenie klimatu sprzyjającego powołanym - takiej atmosfery akceptacji dla decyzji o pójściu do seminarium, by młody człowiek mógł znaleźć wsparcie w tych, którzy może za kilka lat będą się u niego spowiadać, czy poproszą go o odprawienie Mszy św. za swoich bliskich. Niech Niedziela Dobrego Pasterza będzie dla nas zachętą do tego, by zrobić wszystko, aby dar powołania kapłańskiego w naszych rodzinach i parafiach znalazł dobry grunt i dobry klimat do rozwoju.
Pomóż w rozwoju naszego portalu