Polskie bale karnawałowe otwierane były zazwyczaj tradycyjnym
polonezem, ten natomiast dość oryginalnie rozpoczął się tańcem par
skojarzonych przez losowanie. Ten sprytny wybieg organizatorów przyspieszył
proces topienia pierwszych lodów, "losowi" partnerzy wykorzystali
bowiem taniec na wzajemne poznanie, które zaowocowało serdeczną
atmosferą, jaka panowała podczas wielogodzinnej przedniej zabawy.
W sobotę 2 lutego w jednej z częstochowskich restauracji
na zaproszenie Federacji Organizacji i Wspólnot Dobroczynnych "Betel"
kilkadziesiąt par bawiło się na Wielkim Balu Dobroczynności, pierwszym,
ale, jak należy mieć nadzieję, nie ostatnim balu zorganizowanym przez
tę Federację. Dochód z balu przeznaczony zostanie na uruchomienie
domu dla niepełnosprawnych sierot społecznych w Koziegłowach-Rosochaczu.
Tym większa więc wdzięczność dla wszystkich, którzy otwierając serca
na potrzeby innych, przyjęli zaproszenie do wspólnej zabawy, i dla
tych, którzy spontanicznie włączyli się do jej organizacji: Marii
Gurtman oraz Leszka Grzybowskiego - przedstawiciela Bractwa Orderu
św. Stanisława.
Atrakcji i niespodzianek podczas karnawałowej zabawy nie
brakowało. Ich gwarantem był już sam niecodzienny "wodzirej" - ks.
Jacek Marciniec, kapelan "Betel", z humoru znany dobrze przedstawicielom
Federacji, jak i silnej "frakcji pielgrzymkowej" obecnej na balu.
Doskonałymi dowcipami dzielił się z nami przedstawiciel Zakonu Braci
Mniejszych o. Marcin Olejnik, dzięki któremu wiemy już wszyscy, że
franciszkanin w odróżnieniu od krupnioka wiązany jest jednym sznurkiem.
Z niezwykłą partnerką w postaci harmonii przybył na zabawę ks. Roman
Dziembowski, na co dzień wikariusz w parafii Lgota Wielka. Ten nie
tylko wspomógł profesjonalnie przygrywające nam do tańca "Takie
Trio", ale i akompaniował "wiązance" pieśni patriotycznych i biesiadnych
w gromkim wykonaniu wszystkich obecnych. Niezwykłą radością zaraził
uczestników zabawy Marcin, nazywany pieszczotliwie "Cinkiem", jeden
z podopiecznych i mieszkańców domów "Betel", który nauczył nas na
parkiecie kilku figur, ale i zaskoczył zgromadzonych znajomością
polskich i zagranicznych przebojów. Nie ustępował samemu Jerzemu
Połomskiemu jeden z gości balu, Mirek Zawisza, który tak perfekcyjnie
zaśpiewał z towarzyszeniem "Takiego Trio" Hiszpański walczyk, iż
istotnie śpiewała z nim cała sala. Jak na prawdziwy bal przystało,
nie zabrakło też wyborów jego króla i królowej - miłościwie nam panującymi
aż do przyszłego roku zostali Józef Uliński i Jadwiga Głąb. Nie obyło
się również bez konkursów (w jednym z nich autorka tekstu zmuszona
była zaprezentować wyjście Adama Małysza z progu skoczni) i licznych
zabaw, które skutecznie odciągały nas od uginających się od pysznego
jadła stołów.
Uroczystym momentem była wizyta bp. Antoniego Długosza,
szczególnie kochającego ludzi chorych i upośledzonych, i ks. prał.
Stanisława Gębki, kapłana od wielu lat zaprzyjaźnionego z Federacją "
Betel", którzy choć na krótko, zaszczycili bal swoją obecnością.
Wykorzystując tę wspaniałą okazję, generalny odpowiedzialny Federacji
Andrzej Kalinowski poprosił Księdza Biskupa o wręczenie współorganizatorom
i uczestnikom miedziorytów i pamiątkowych dyplomów z podziękowaniem
za udział w Wielkim Balu Dobroczynności. Dzięki kilkunastuminutowej
transmisji z balu, włączonej do sobotniej audycji radiowej "Betel",
słuchacze Radia "Fiat" mogli usłyszeć krótką refleksję bp. Antoniego
i przez chwilę poczuć atmosferę wspaniałej zabawy, której celem była
pomoc bliźniemu.
Pięknie jest, gdy można połączyć przyjemne z pożytecznym,
staraliśmy się zatem zrobić to jak najlepiej. Budził się nad Częstochową
rześki świt 3 lutego, gdy ostatni goście opuszczali miejsce Wielkiego
Balu Dobroczynności. Federacja "Betel", która tę dobroczynność wpisaną
ma w swój charyzmat, ma nadzieję, że w uczestnikach tego pierwszego
balu pozyskała prawdziwych przyjaciół. W czasie karnawałowej nocy
wytańczyli dla upośledzonych bliźnich dach nad głową. Obdarowani
na pewno będą pamiętać o swych dobrodziejach w gorącej modlitwie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu