Nie brałam pod uwagę takiej możliwości. Zawsze wydawało mi się, że akurat On jest niezniszczalny, że Jego nie dotyczy ludzka kondycja - śmierć nie stanie się Jego udziałem, a jeżeli już, to na pewno nie będę zmuszona uczestniczyć w tych ostatnich wydarzeniach, być świadkiem odchodzenia i odejścia najpiękniejszego Człowieka naszych czasów. Irracjonalne oczekiwania. Zwłaszcza, gdy ma się dwadzieścia kilka lat. Irracjonalne, ale z drugiej strony naturalne. Jeżeli kogoś kochamy, zazwyczaj towarzyszą nam podobne odczucia i nadzieje. A miłość... W tym wypadku całą tę miłość uświadamiam sobie dopiero teraz, bo przywiązanie i szacunek były od zawsze. Czy nie jest na to za późno? Chyba nie, bo wierzę, że ciągle jest wśród nas, bardziej niż był dotąd. Jest blisko każdego, nie w odległym Watykanie, ale tuż obok, na wyciągnięcie ręki, błysk myśli...
Świadomość tej stałej Obecności jest bardzo ważna zwłaszcza dla tych, którym Ojciec Święty nie był obojętny, którzy nie potrafili przejść obok Jego Osoby i Jego nauczania nieporuszeni. Zaliczam się do grona ludzi, dla których „nasz Papież” był kimś, kto miał wpływ na całe życie, na relacje z Bogiem i światem. Tak wiele Mu zawdzięczam. Przede wszystkim chyba przebudzenie ze snu, który każe wierzyć w złudzenia, odsuwać na bok Boską rzeczywistość, którą już dawno powinnam oswoić i którą powinnam żyć, tak jak On. Dzięki Niemu dotknęłam tego, co najistotniejsze i zaczęłam rozumieć, że tak naprawdę liczy się Miłość, która inspiruje do złożenia z własnego życia ofiary, stawania się darem. Do końca i bez ograniczeń. Bez kompromisów i pójścia na łatwiznę. To jest warunek Piękna, które nigdy nie ginie, które się pogłębia. Odkąd zrozumiałam tę prawdę noszę w sobie pragnienie tego Piękna, coraz głębsze, coraz bardziej dojmujące. Czy stać mnie na nie? Tak. Od Jana Pawła II wiem, że tak. Jego życie i nauka utwierdzają mnie w tym przekonaniu i dodają odwagi, by wypłynąć na „dalekie wybrzeża ciszy”, o których pisał Ojciec Święty w swojej poezji. To trudne, bo zmusza do zatrzymania się w biegu, przewartościowania całego swojego życia, znalezienia w sobie tego milczącego miejsca, w którym już tylko Prawda do nas przemawia, Prawda, która nie pozwala ukryć się poprzez pozory, zakłamanie... przed Życiem, „w głębiny przechylonym”. Jan Paweł II opanował tę sztukę w stopniu doskonałym. Kiedy patrzyłam na Niego widziałam Człowieka modlitwy, zapatrzonego w Wieczność, żyjącego już na ziemi rzeczywistością Nieba. Jego modlitewne milczenie miało w sobie siłę większą niż krzyk... Wiedział, co jest najważniejsze... Wiedział, że tylko w ciszy można odnaleźć i zapatrzeć się w Boga. Bo „głębia przyzywa głębię”, a cisza Ciszę. Tak właśnie pisał o Bogu:
„Bo jesteś samą Ciszą, wielkim Milczeniem”, prosząc:
„uwolnij mnie już od głosu,
a przejmij tylko dreszczem Twojego Istnienia,
dreszczem wiatru w dojrzałych kłosach”
(Jan Paweł II, „Pieśń o Bogu ukrytym”).
Jakże urzekły mnie te słowa, zwłaszcza w ostatnich latach Jego Pontyfikatu. Byliśmy przecież wszyscy świadkami urzeczywistniania się tego wielkiego Papieskiego pragnienia. Stało się faktem na naszych oczach i popchnęło ku kontemplacji tego milczenia i tej ciszy, do przyswajania ich każdą naszą komórką, każdym skrawkiem uczuć i woli. Nie podejrzewałam, że milczenie może aż tak ubogacać, że może uczynić aż tak pięknym. Że może wznieść aż tak wysoko... w ramiona samego Ojca... Odkąd to zrozumiałam i odkąd zachwyciłam się tą perspektywą, staram się nieustannie uczyć go i wdrażać w swoje życie. I modlę się słowami Jana Pawła II, Człowieka, który pokazał mi nowe możliwości, nowe cele:
„Zabierz mnie, Mistrzu, do Efrem, i pozwól tam z sobą pozostać,
gdzie ciszy dalekie wybrzeża opadają na skrzydłach ptaków”
(„Pieśń o Bogu ukrytym”).
I ufam, że kiedyś pojmę głębię Jego Życia i Nauczania. I jak On zadziwię się i zachwycę bezgranicznie pokorą i pięknem Boga, a moje życie zamieni się w nieustanne dziękczynienie. Tak jak Życie Ojca Świętego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu