W społeczeństwie samotne matki, zwłaszcza młode i niezamężne, budzą ciągle jeszcze niedwuznaczne komentarze. A najczęściej na historię życia tych kobiet składa się smutne dzieciństwo, brak rodziny, albo taka, z której najchętniej się ucieka, domy dziecka, przytuliska, alkohol i przemoc. Do tego dochodzi jeszcze brak nadziei i przekonanie, że lepiej być nie może. Wcześnie pojawia się ciąża. Panna z dzieckiem to ciągle straszny wstyd. Dziewczyny z dobrych domów rodzina chce ukryć przed światem. Patologiczne najchętniej pozbywają się córki „z brzuchem”, bo „kto będzie dzieciaka żywić”…
W Polsce właściwie nie ma instytucji, które w takiej sytuacji mogą zaoferować pomoc. Z wyjątkiem Kościoła. W każdej polskiej diecezji działa dom samotnej matki dla kobiet w zaawansowanej ciąży i w pierwszych, najczęściej pięciu, miesiącach macierzyństwa. Trafiają do tych placówek kobiety kierowane przez ośrodki pomocy społecznej, proboszczów, czasem przypadek. Nie mają się gdzie podziać, za co żyć, o wyprawce dla dziecka nawet nie wspominając. Zjawiają się w takich domach w tym, co mają na sobie. Wychodzą z pełnym wyposażeniem dla niemowlaka. W domach są za darmo karmione, ubierane, mają opiekę lekarską dla siebie i dziecka. Ale z takiego azylu trzeba kiedyś odejść i wrócić do rzeczywistości.
Siostra Noela nazaretanka, przełożona Domu Samotnej Matki Archidiecezji Częstochowskiej, który mieści się w Żarkach, przyznaje, że najczęściej scenariusz jest taki, że dziewczyna z malutkim dzieckiem wraca do środowiska, z którego wyszła. W biedę, w gniew rodziny, w stare układy. Nawet gdyby chciała zacząć życie od nowa nie dostanie takiej szansy. Ponieważ oprócz katolickich domów samotnej matki wokoło jest niemal pustkowie. Służby socjalne są mało operatywne i niezdolne do niesienia pomocy w takiej sytuacji. Nie ma placówek, gdzie młode często matki mogą nauczyć się funkcjonować z dzieckiem, znaleźć zajęcie, które pozwoli na jednoczesne opiekowanie się maluchem. Pracodawcy w zdecydowanej większości nie chcą zatrudniać kobiet z malutkimi dziećmi.
Anka urodziła Kacpra jako 16-latka. Jako osoba nieletnia nie miała prawa do własnego dziecka. Tak stanowi prawo. Po wyjściu z domu samotnej matki synka zabrano od niej do domu małego dziecka, a ona trafiła do bidula. Dziecko odzyskała po dwóch latach. Miesiąc później wzięła ślub z ojcem Kacpra. - Dom samotnej matki był dla mnie ostatnią deską ratunku. Czułam się źle i fizycznie i psychicznie. Bałam się, że umrę. Czułam pogardę ludzi, złe spojrzenia, głupie komentarze. Dopiero w domu samotnej matki potraktowano mnie po ludzku. Siostry spokojnie tłumaczyły, co się ze mną dzieje, jak zająć się niemowlakiem. Teraz gdy się modlę, to za Kacpra i za nie. Dzięki siostrom żyję normalnie…
Magda ma lat 23 i troje dzieci. Najstarsze wychowuje matka, drugie sąd ulokował w domu dziecka, a Magdzie ograniczył prawa rodzicielskie. Trzecie ma dwa miesiące. Magda waha się jeszcze co zrobić z córeczką. Nie może jej zabrać do domu rodzinnego. Ojciec trójki dzieci nie płaci na utrzymanie żadnego. Nie odwiedził też swojej dziewczyny ani podczas ciąży, ani po porodzie. Magda jednak wierzy, że chłopak zadzwoni, że będą kiedyś rodziną.
- To oczywistość, ale muszę ją powtórzyć. Fundamentem jest rodzina. Jeśli tam nie wpoi się zasad moralnych - wszystko się potem sypie. Czasem podczas rozmowy zdajemy sobie sprawę, że te dziewczyny - za moment matki - nie mają bladego pojęcia o takich kwestiach jak odpowiedzialność, dojrzałość, rozsądek, umiejętność przewidywania - wyjaśnia s. Noela.
I zapewnie w tym znaczeniu nie są winne zaistniałej sytuacji. Trudność polega na tym, że stają się odpowiedzialne już nie tylko za siebie, ale za drugie istnienie. I często sobie z tą odpowiedzialnością nie radzą. W domu samotnej matki uczą się dopiero zasad życia rodzinnego, wspólnotowego. Spraw podstawowych, że się po sobie sprząta, że się dla kogoś przygotowuje posiłek, że robiąc zakupy myśli się o innych domownikach. Taka postawa może nie dziwić w przypadku wychowanek domów dziecka, gdy więzi rodzinne są zaburzone, ale takie kompletne nieprzygotowanie do życia często dotyka także dziewczyny z normalnych rodzin.
- Pamiętam 13-latkę w ciąży pochodzącą z tzw. dobrej rodziny. To bodaj najmłodsza dotąd podopieczna domu w Żarkach. I postawę rodziny, zwłaszcza matki, która nie chciała by jej córkę „w tym stanie” widział ktokolwiek. Matka mówiła „ono”. I ono miało natychmiast po porodzie trafić do adopcji. Córka nie miała prawa do protestu. Matka, a właściwe już babcia, nie przewidziała jednak, że noworodka w chwilę po jego przyjściu na świat mądra położna złoży na jej rękach. Mówią, że miłość rodzi się w jednej sekundzie. Malec został w rodzinie, ale… adoptowany przez babcię.
Najczęściej do domów samotnej matki trafiają młode kobiety i dziewczyny... Są wyjątki: pani Stanisława, kobieta rzec można już w latach, opowiada o swym czwartym dziecku. Strasznie bała się reakcji męża. Jego gniewu, przed którym uciekła do domu samotnej matki. Dzieci poutykała po rodzinie. Czekała jak zacznie się piekło. A tu cisza. Miesiące ciszy. Urodziła chłopca. Pomyślała nawet, że odda go do adopcji, dla dobra pozostałych dzieci. Żeby mąż nie pieklił się, że za „dużo gąb do karmienia”. A małżonek nie tylko przyjechał po żonę i syna, ale i z trudem ukrywał wzruszenie na widok maleństwa.
Od roku dom w Żarkach znajduje się pod opieką Caritas, wcześniej funkcję tą spełniało Duszpasterstwo Rodzin. Ważne są także datki dobrych ludzi. - Tych jednak jest coraz mniej - smuci się s. Noela. A wydatki na dom nie maleją.
- Naszą misją jest pomoc kobietom, które znalazły się w trudnej sytuacji. Nigdy nie pytamy skąd przychodzą. Pomagamy i im i dzieciom. Robimy, co możemy, by mogły po okresie mieszkania u nas stanąć na nogi. W tej pracy nie oczekuje się na wdzięczność - wyjaśnia s. Noela. Najczęściej zakonnice nie wiedzą, jak toczą się losy dawnych podopiecznych. Bywa, że któraś z nich trafi tu ponownie - bo i takie historie miały miejsce. A siostry, choć to pewnie nieprofesjonalne, ale jakże ludzkie, przywiązują się do dziewczyn i do dzieciaczków. W końcu spędzają pod jednym dachem 9 miesięcy i współuczestniczą w jednym z najpiękniejszych wydarzeń - cudu narodzin nowego życia.
Pomóż samotnym matkom i ich dzieciom;
PKO BP II Oddział Częstochowa 68 1020 1664 0000 3002 0018 9449
Pomóż w rozwoju naszego portalu