Wesoły nam dziś dzień nastał”... Jakże radośnie rozbrzmiewała ta pieśń w naszych kościołach. Ludzie na Wschodzie mają nieco inne wspomnienia związane z tym świętem. Oni pamiętają dobrze tamte lata, kiedy musieli czekać na spowiedź kilka dni i często wracali z niczym - był bowiem tylko jeden kapłan. Za dobrą pracę można było dostać pozwolenie na wyjazd do Żytomierza, a tam - co Bóg da - nie doczekał się swojej kolejki i wracał do domu - z nadzieją, że może uda się następnym razem. Ja także pamiętam te niekończące się kolejki. Dziś, kiedy jest więcej księży, można już przeprowadzić rekolekcje - dla bardzo wielu parafian pierwsze w życiu. Zorganizowałem w mojej parafii grupę modlitewną, która w okresie Bożego Narodzenia przygotowała jasełka, a w czasie Wielkiego Postu - przedstawienie Męki Pańskiej. W Domu Kultury, na wielkiej scenie potężny krzyż z rozpiętym Jezusem, a na widowni ponad 700 osób - jeszcze kilka lat temu nikt nawet nie śmiał pomyśleć o czymś takim. Liturgia Wielkiej Soboty rozpoczynała się w nocy, bardzo wielu ludzi przyniosło ze sobą w woreczkach różne rodzaje pokarmów do poświęcenia (co kto miał), a na końcu wspaniała procesja rezurekcyjna - dziewczynki w białych sukieneczkach (stroje pokomunijne z Borków), mężczyźni z chorągwiami uszytymi przez kilka kobiet i las palących się świec w rękach ludzi. W tradycji wschodniej po Wielkanocy przeżywane są tzw. „Prowody”. Trzeba było przeprowadzić takie nabożeństwa na 21 cmentarzach należących do parafii. Prawosławni rozkładali przyniesione ze sobą jedzenie i picie na grobach bliskich i tam ucztowali. Ten zwyczaj udało mi się usunąć, razem z żelaznymi płotkami, jakimi był otoczony każdy grób.
Może komuś nasuwa się pytanie, jak to możliwe, że przez 70 lat nieustannej ateizacji, tamtejsi ludzie zachowali religijnego ducha? Odpowiedź zawiera się w jednym przepięknym słowie, MARYJA. To duch maryjnej pobożności dodawał sił tym ludziom. Wieczorami zbierali się na modlitwę różańcową w jakimś domu. Zasłaniano okna, w pobliżu drzwi ktoś czuwał, spuszczano psa i zaczynała się modlitwa, najczęściej Różaniec. Wyrazem wielkiego zaufania było należenie do Róży różańcowej. Jeśli jakiś członek Róży zbliżał się do śmierci, wyznaczał na swoje miejsce następcę, córkę lub wnuka, a ten z kolei myślał o swoim następcy, stąd dziś do Róży należą wierni w bardzo różnym wieku.
W 1992 r. otrzymałem z Limanowej drewnianą kopię figury Matki Bożej Bolesnej. Jej wprowadzenie do parafii w Nowej Borowej było wielką uroczystością. Niesiono figurę Matki Bożej ok. 6 km. W procesji uczestniczyli katolicy i prawosławni. Ludzie klękali na drodze na widok Matki Bożej. Od tamtej chwili parafia otrzymała tytuł Matki Bożej Bolesnej i po dziś w każdą pierwszą sobotę miesiąca wieczorem jest różańcowa procesja ze świecami, a w pierwszą niedzielę procesja eucharystyczna.
Pomóż w rozwoju naszego portalu