O tym, że zło jest krzykliwe, a dobroć cicha i utajona doskonale
wiemy. Wystarczy bowiem rozejrzeć się dookoła siebie. Gdy jednak
wnikliwiej spojrzymy na otaczający nas świat, gdy otworzymy szeroko
oczy i dobrze nastawimy uszu, to wtedy okaże się, że to nie zło musi
wieść prym, gdyż znajdziemy miejsca, w których zadomowiła się życzliwość,
radość, ofiarność, szacunek. Żeby je dostrzec i docenić, trzeba pójść
do hospicjów, świetlic dla dzieci, zakładów terapii, szpitali, do
domów alkoholików. Tam bez większego trudu znajdziemy osoby, dla
których uśmiech jest codziennością, dla których drugi człowiek jest
bratem i siostrą, którzy niesienie pomocy uważają za normalność.
Hanna Witkowska, zielonogórska lekarka zaangażowana w
ruchu obrony życia nie narodzonych dzieci, odbierając nagrodę "Człowiek
Człowiekowi", przyznawaną raz w roku przez biskupa diecezjalnego
Adama Dyczkowskiego, powiedziała, że czuje się zażenowana tym wyróżnieniem,
bo nie zrobiła nic nadzwyczajnego, bo nie powinno być tak, że nagradzana
jest norma. A właśnie normą, powszechnością, zwyczajną codziennością
jest dla Hanny Witkowskiej i pozostałych laureatów nagrody niesienie
pomocy bliźniemu, troska o wartościowe życie od poczęcia do naturalnej
śmierci.
Tego samego dnia, gdy w Zielonej Górze przyznawano nagrody-statuetki "
Człowiek Człowiekowi", w Warszawie dekorowano kolejnego laureata
Orderu Uśmiechu. W tym roku dzieci nagrodziły Ryszarda Rynkowskiego
za zaangażowanie w niesienie pomocy chorym dzieciom, za bezpłatne
udziały w wielu koncertach charytatywnych, za wspieranie organizacji
niosących pomoc najmłodszym. Po złożeniu przysięgi na wierność dotychczasowym
działaniom i odebraniu odznaczenia, R. Rynkowski powiedział, że źle
się dzieje, że za to, co kiedyś było normą, za pomaganie dzieciom,
teraz dostaje się nagrodę.
Warto przypomnieć, że wcześniej Orderem Uśmiechu polskie
dzieci nagrodziły także Jana Pawła II i Astrid Lindgren, zmarłą niedawno
autorkę Dzieci z Bullerbyn i Pippi Laangstrump.
Póki tacy ludzie jak H. Witkowska i R. Rynkowski chodzić
będą po tym świecie, spokojna jestem o ostateczny wynik walki dobra
ze złem. Choć zło lubi się panoszyć, głośno krzyczeć i dorzucać do
czego tylko się da swoje trzy grosze, nie ma szans z dobrem, które
spokojnie, dyskretnie i na stałe zadamawia się w ludzkich sercach,
nie od czasu do czasu, nie dlatego że o nim mówią, ale jako zwyczajność,
normalność, po prostu jako sposób życia. Świadczą o tym spontaniczne
deklaracje laureatów nagród, w których zapewniali o zdwojeniu swoich
sił na rzecz potrzebujących pomocy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu