Wędrując drogą maryjnej pobożności, przybyliśmy dzisiaj na Jasną Górę. Było by błędem, gdybyśmy pominęli to miejsce, tak ważne dla całego naszego Narodu. Jest to miejsce, o którym w czasie niemieckiej okupacji w 1940 roku, gubernator Hans Frank napisał: „Gdy wszystkie światła dla Polski zgasły, to wtedy była jeszcze Święta z Częstochowy i Kościół”. Nie pomylił się. Jak pokazuje ponad sześćsetletnia historia obecności Czarnej Madonny na Jasnej Górze, Bóg dał narodowi polskiemu w Najświętszej Maryi Pannie przedziwną pomoc i obronę. Dziś nie ma chyba miejsca na polskiej ziemi, gdzie nie było by kopii jasnogórskiego wizerunku, a wierni nie śpiewaliby „Madonno, Czarna Madonno, jak dobrze Twym dzieckiem być, o pozwól Czarna Madonno, w ramiona Twoje się skryć”. Podobnie jest w różnych zakątkach świata, dokąd wędrujący Polacy zabierali ze sobą choćby maleńki obrazek przedstawiający Matkę Bożą, która „wzrok ma smutny, zatroskany” a Jej oblicze zranione jest bolesnymi rysami.
Jasna Góra, choć nazywana duchową stolicą Polski, była jednak miejscem wydarzeń, które wspomina się z bólem i smutkiem. Do takich należy zaliczyć m.in. potop szwedzki z 1655 roku, czy kradzieże koron wkładanych na skronie Maryi i Jej Syna. Przypomnijmy, że podczas wspominanego potopu, naród polski upewnił się, że Królowa Polski czuwa nad jego losami. Dlatego pragnieniem narodu i ojców paulinów – stróżów jasnogórskiego sanktuarium było to, by obraz został ukoronowany. To pragnienie zostało zrealizowane dzięki Ojcu Świętemu Klemensowi XI, który wydał dekret zezwalający na koronację a korony ufundowane przez króla uroczyście włożył biskup chełmski Krzysztof Andrzej Jan Szembek. Było to 8 września 1717 roku. Koronacja Obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej była pierwszą papieską koronacją w Polsce, która czekała na tę koronację od 1382 roku. Bogata historia Jasnej Góry i wizerunku Czarnej Madonny została naznaczona boleśnie w 1909 roku, kiedy doszło do „zbrodni Macocha”, podczas której skradzione zostały korony zdobiące Obraz. Wraz z koronami została skradziona perłowa suknia i cenne wota ofiarowane przez wiernych. 22 maja 1910 roku odbyła się ponowna koronacja. Kult Czarnej Madonny stale wzrastał. Wśród wielu pielgrzymów jasnogórskich należy wymienić przyszłego błogosławionego - kard. Stefana Wyszyńskiego, który wielokrotnie przybywał na to miejsce. Tuż po święceniach kapłańskich, które przyjął 3 sierpnia 1924 roku, przybył na Jasną Górę, by w kaplicy Matki Bożej odprawić Mszę prymicyjną. Później, gdy 4 marca 1946 został prekonizowany przez papieża Piusa XII biskupem diecezjalnym diecezji lubelskiej, właśnie na Jasnej Górze przyjął święcenia biskupie otrzymał 12 maja z rąk kard. Augusta Hlonda, prymasa Polski. Wyrażając swoje przywiązanie do Matki Bożej Jasnogórskiej umieścił Jej wizerunek w swoim biskupim herbie. Na Jasną Górę pielgrzymował wielokrotnie. Jako Prymas Polski przybył przed Oblicze Królowej Polski 3 maja 1966 roku. Była to wizyta milenijna. Tego dnia dokonał po raz trzeci koronacji jasnogórskiego wizerunku, a sama koronacja została nazwana „prymasowską”. Związki Stefana Wyszyńskiego z Jasną Górą są wielkie, bo Kard. Wyszyński Matkę Bożą Jasnogórską kochał całym swym gorącym sercem. Jej zawierzył siebie i wszystkie swe dzieła. Do Niej pielgrzymował przez całe swe życie, zwłaszcza w trudnych momentach swego pasterskiego posługiwania Kościołowi w Polsce i Narodowi. Przynajmniej kilka razy w roku przyjeżdżał na Jasną Górę. Bo nie mógł żyć zbyt długo bez wpatrywania się w Jej słodkie macierzyńskie Oblicze.
Gdy pierwszy raz zobaczył Obraz z bliska bez koron i bez sukienek, kiedy paulini wyjęli go z ołtarza specjalnie dla Księdza Prymasa, wykrzyknął z zachwytem: "Jakże Ona jest cudownie piękna, to nie jest Czarna Madonna! Ona jest złota, koloru polskiej, dojrzałej pszenicy". Ten zachwyt towarzyszył mu do końca życia. Powiedział: "Może pomyliłem się na różnych moich drogach. Ale nigdy nie pomyliłem się na mojej duchowej drodze na Jasną Górę Zwycięstwa".
Matka Sprawiedliwości i Miłości Społecznej (2 maja)
Droga maryjnej pobożności Prymasa Tysiąclecia przyprowadziła nas dzisiaj do Śląskiego Zagłębia Górniczego, gdzie położone jest miasto Piekary Śląskie. Tutaj znajduje się ukochane przez ludność śląską sanktuarium Matki Bożej Piekarskiej, nazywanej Matką Sprawiedliwości i Miłości Społecznej.
Nie wiemy dokładnie, kiedy w piekarskiej świątyni pojawiła się ikona przedstawiająca Matkę Bożą. Nieznany jest także autor obrazu. Historycy zgodni są jednak co do tego, że ikona pochodzi z XV wieku. Przedstawia ona Matkę Bożą z Dzieciątkiem w lewej ręce. W prawej dłoni Maryja trzyma jabłko – symbol Ewy. Dzieciątko unosi prawą rączkę w geście błogosławieństwa, a w lewej trzyma ewangeliarz.
Ważnym momentem w dziejach piekarskiego obrazu stało się objęcie piekarskiej parafii przez ks. Jakuba Roczkowskiego. Nowy proboszcz był człowiekiem młodym i energicznym. Jedną z jego pierwszych decyzji było przeprowadzenie remontu kościoła. Przy tej okazji oczyszczono także obraz Matki Bożej z bocznego ołtarza. Odnowienie obrazu spowodowane było także niezwykłym zjawiskiem, które kroniki parafialne utrwaliły wspominając, iż „z ikony wydobywał się miły zapach róż”. Proboszcz zachęcony tym nietypowym znakiem umieścił ikonę w głównym ołtarzu. Wydarzenie to miało miejsce 27 sierpnia 1659 roku i uznawane jest za początek właściwego kultu maryjnego w Piekarach. Za sprawą ks. Roczkowskiego zainicjowane zostały wspólne modlitwy przed obrazem o ożywienie wiary i większą miłość do Maryi. Życie religijne parafii zaczęło się dynamicznie rozwijać. Sława Obrazu rozszerzała się, a wraz z nią do Piekar ściągać zaczęli liczni pielgrzymi. Tak było przez stulecia, stąd po odzyskaniu przez Polskę niepodległości i późniejszym przyłączeniu części Górnego Śląska do macierzy, z inicjatywy ówczesnego administratora Górnego Śląska, sługi Bożego kard. Augusta Hlonda podjęto myśl o koronacji cudownego Obrazu. Udało się ją zrealizować 15 sierpnia 1925 roku w uroczystość Wniebowzięcia NMP, kiedy to nuncjusz apostolski kard. Wawrzyniec Lauri nałożył na skronie Maryi i Dzieciątka złote korony papieskie, ufundowane przez Piusa XI. W czasie II wojny światowej dochodzi do świętokradztwa, którego nieznani sprawcy dopuścili się w nocy z 7 na 8 grudnia 1940 roku. Skradziono wówczas papieskie korony. Pobożny śląski lud zrekompensował tę stratę 13 czerwca 1965 roku, gdy rekoronował swą opiekunkę i orędowniczkę. Uroczystościom koronacyjnym na Wzgórzu Kalwaryjskim przewodniczył sługa Boży kard. Stefan Wyszyński.
Wraz ze Sługą Bożym, Stefanem Kardynałem Wyszyńskim, klęknijmy przed Obrazem Matki Bożej i wołajmy rzem z ludem śląska: Cześć oddajemy Ci, Matko Chrystusowa, Pani i Patronko. (…) Z wysokości ołtarza patrzą na nas Twoje oczy matczyne. Pozwól nam, Matko, podnieść ufne spojrzenie ku Tobie, a szczególnie tym, którym ciężko na sercu, ludziom spracowanym, zmęczonym, chorym i słabym. Swoim możnym orędownictwem przyprowadź do Serca Bożego braci naszych, którzy zboczyli z drogi wiary i przykazań, a wszystkim uproś łaskę, aby żyli jak dzieci Boże. Wstawiaj się za nami, za tymi, którzy orzą glebę i tymi, którzy mozolą się w głębi ziemi, otocz opieką wszystkie warsztaty pracy. Bądź Panią miast i wiosek, czuwaj nad naszymi drogami. Wyjednaj nam moc wiary, bezpieczeństwo, pomyślność w poczynaniach, radość, nadzieję i pokój. Strzeż naszych biskupów, kapłanów i wszystkie nasze parafie. Uproś błogosławieństwo naszym domom i chatom, rodzicom i dzieciom… Niech Twoja dobroć i Twoje przemożne pośrednictwo skieruje myśli i czyny nasze do Jezusa, Syna Twojego, a naszego Odkupiciela, abyśmy tak jak Ty, wszystko czynili dla Niego. Amen.
W święta Bożego Narodzenia niektóre media na siłę szukają pomysłu na „ugryzienie tematu”. Nie bardzo wiedzą o czym pisać, nie czują tematu, więc kombinują.
Ten największy z portali komercyjnych wybrał uzyskiwanie na tradycje świąteczne, głównie fakt spędzania ich z rodziną z powodu „trudnych pytań”, jakie mogą czytelnicy usłyszeć i opłatka, przy którym trzeba się jakoś na siebie przez chwilę otworzyć. Czytając to miałem różne myśli, ale jedna z nich przebijała mi się najbardziej: współczucie. Jest mi jakoś szczerze żal tych, którzy z takim przerażeniem podchodzą do spotkań wigilijnych i łamania się opłatkiem. Oczywiście jak ilość rodzin w Polsce, tak i sytuacji może być wiele, a z rodziną nieraz wychodzi się dobrze tylko na zdjęciu, jeśli jednak duży portal internetowy poświęca temu „problemowi” całą górę swojej strony, to może rzeczywiście dla wielu dziś to poważne wyzwanie. To jednak kwestia dotykająca rzeczywistości dużo szerszej niż tylko wigilii Bożego Narodzenia i okresu Świąt, ale świata, w którym żyjemy, w którym we wszystkim musimy iść po łatwiźnie, a gdy z kimś bliskim się poróżnimy, to nie szukamy okazji do pojednania. Czy jednak nie po to właśnie są takie zwyczaje, jak łamanie się opłatkiem? Jest to nie tylko chrześcijańskie, ale też mądre, by przed wspólnym posiłkiem przypomnieć sobie po co się spotykamy (czytanie Pisma Świętego), pomodlić się i pojednać, zamykając sprawy trudne i życząc sobie wszystkiego, co dobre.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.