To prawda – pomyślałam - pani Lucyna bardzo dobrze prowadzi dom, opiekuje się swym ojcem będącym w podeszłym wieku, umie i lubi robić dzianiny na drutach, a ogródek to jej oczko w głowie. Od wczesnej wiosny do późnej jesieni kwitną w nim kwiaty. Trzeba dodać, że spełniając te wszystkie obowiązki do niedawna p. Lucyna pracowała zawodowo.
„Tak więc przez sześć tygodni nie mogłam prawie nic robić” – opowiadała dalej p. Lucyna – „Gips był tak założony, że mnie unieruchomił. We wszystkim byłam zdana na pomoc rodziny. Wtedy nagle zobaczyłam, że mąż i dzieci wcale nieźle sobie radzą. Wiele rzeczy robią dobrze. Stwierdziłam też, że mam opiekę cały czas. Mam więc dobre dzieci. Nauczyłam się prosić o pomoc bez zahamowań. Ten czas nie był dla mnie stracony: nauczyłam się pokory. Taka nauka była mi potrzebna, dlatego dziękuję Bogu, że kazał mi przeżyć to doświadczenie”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Słuchałam tego opowiadania z podziwem. Zgodziłam się z twierdzeniem p. Lucyny, że często łatwiej jest dawać niż brać, udzielać pomocy, niż o nią prosić.
Nasza rozmowa trwała nie więcej niż dziesięć minut. Były to więc moje najkrótsze rekolekcje.
1. Imię zostało zmienione.