Wyznaczył go krzyż postawiony na stepie w 1991 r. staraniem
ks. Tomasza Pety i katolików skupionych przy kościele w Oziornoje.
Ten krzyż swymi ramionami obejmuje cały Kazachstan i wskazuje dwa
ważne miejsca w świecie: Fatimę i Hiroszimę. Stoi na wzgórzu pomiędzy
tymi miastami i przypomina fatimskie orędzie pokoju, aby ustrzec
świat od losu Hiroszimy. To chyba dlatego też ten krzyż wskazuje
drogę do Oziornoje, gdzie znajduje się jedyne w Kazachstanie sanktuarium
maryjne Królowej Pokoju. Z tego sanktuarium ks. Tomasz Peta został
posłany do stolicy kraju jako administrator apostolski, a 19 marca
2001 r. otrzymał sakrę biskupią w Rzymie.
Taki sam krzyż stanął także na placu papieskiej Mszy
św. 23 września 2001 r. przy Wielkim Pomniku Matki Ojczyzny. To zestawienie
razem z jurtą, w której mieścił się papieski ołtarz, bardzo przypominało
słowa Ewangelii św. Jana: "A pod krzyżem stała Matka" (por. J 19,
25-27).
Skupiły się wokół tego krzyża różne narody i różne religie,
których tak wiele jest w Kazachstanie. Matka Ojczyzna i krzyż Chrystusowy
jednoczą ich wszystkich. A stało się to dzięki temu, że Ojciec Święty
Jan Paweł II od dawna pragnął nawiedzić w pasterskiej trosce Kazachstan
i doświadczonych ciosem komunistycznego reżimu ludzi. "Znam waszą
historię. (...) Od dawna pragnąłem tu przybyć..." - mówił w Astanie.
Przyjazd Ojca Świętego do Kazachstanu ożywił mieszkańców
tego rozległego kraju i zwrócił uwagę świata na budzącą się do nowego
życia ziemię, która miała być wielkim grobem dla ludzi wierzących
w Boga i pragnących wolności. To przecież tutaj na rozległych stepach,
z dala od cywilizacji, osadzano ich bez nadziei przetrwania. Tu również
przeprowadzano doświadczenia nuklearne. Tu w licznych obozach ginęli
ludzie niewygodni dla represyjnego systemu sowieckiego.
Nikt nie jest w stanie odczuć bólu i cierpień oraz poniżenia
godności człowieka, jakie kryją w sobie same tylko nazwy kaźni i
represji, wymienionych przy Pomniku Ofiar Reżimu Totalitarnego.
Gdy przy Pomniku Matki Ojczyzny, przy Krzyżu i ołtarzu
papieskim dokonywała się Najświętsza Ofiara, te wszystkie bolesne
doświadczenia stały się po latach udręki ofiarnym darem i znakiem
wdzięczności za przetrwanie.
Na widok tego wszystkiego, co przeżywała stolica Kazachstanu,
goszcząc z wielkim szacunkiem Namiestnika Chrystusowego, przychodziły
mi na myśl słowa misyjnej pieśni: "Otwieramy wszystkie drzwi Zbawicielowi..."
. Jej refren ukazywał tę niezwykłą rzeczywistość: "Ojcze Święty,
prowadź nas, wskazuj szlak na mapie świata, pośród tylu krętych dróg
miłość w sercach ratuj".
Kazachstan i Armenia to "nowy szlak", przez który przeszedł
Ojciec Święty, aby ratować miłość w sercach i umacniać jedność wszystkich
wierzących w Boga. Na ulicach Astany, na placu Mszy św., w pobliżu
katolickiej katedry, wokół Uniwersytetu, w hotelu, wszędzie było
można dostrzec radość, wzajemną życzliwość i jedność mimo różnic
narodowościowych i religijnych. Okazywali ją policja i straż porządkowa,
przypadkowi przechodnie na ulicy oraz uczestnicy Mszy św. papieskiej,
jak i spotkań z Ojcem Świętym.
Przejmujący był widok skupionych uczestników Mszy św.,
choć większość z nich to muzułmanie - łzy wzruszeń podczas homilii
Papieskiej, rzesza młodzieży kazachstańskiej oblegającej Uniwersytet
i czekającej na przejazd Ojca Świętego, czy zgromadzonej podczas
pożegnania na lotnisku. W długich chwilach oczekiwań można było usłyszeć
wypowiedzi, zwłaszcza ludzi młodych i dostrzec w ich oczach radość,
przejęcie, nadzieję.
"Podczas Mszy św. płakałam" - mówiła młoda muzułmanka.
- Papa nam powiedział, że Bóg nas kocha i żebyśmy się nie lękali"
. Gdy czekaliśmy przy katedrze w poniedziałek na zakończenie Mszy
św. - wielu młodych chłopców i dziewcząt podchodziło do księży, zakonnic
i biskupów, aby z nimi zrobić sobie wspólne zdjęcie.
- Czy możemy z Księdzem Biskupem sfotografować się? -
pyta wysoki chłopak.
- Tak, bardzo proszę, odpowiada Biskup. - A kim ty chcesz
być, jak skończysz szkołę?
- Ja - swieszczennikiem (księdzem) - odpowiada. Na to
Biskup: - Może nawet zostaniesz kiedyś biskupem. Chłopak na to: -
Jeśli Bóg pozwoli? Drugi też mówi: - Ja też chcę zostać księdzem.
Na widok księży przechodzących ulicą słyszeliśmy życzliwe
pozdrowienia: "Slawa Bohu" lub "zdrastwujcie". Można też było usłyszeć
prośbę o spowiedź, o jakiś religijny obrazek na pamiątkę czy też
polską chorągiewkę, o którą upominali się natarczywie studenci. Jednak
twardą rzeczywistość tego kraju można było poznać dopiero, gdy z
bp. Tomaszem Petą wyjechaliśmy poza Astanę. Trzy dni w drodze, 1200
km, odwiedzenie kilku placówek duszpasterskich pozwoliło nam zobaczyć,
jak żyją tu ludzie, jak pracują siostry zakonne, księża i ile trzeba
było wiary i nadziei, aby przetrwać przykry los.
Przedruk z miesięcznika "Czas miłosierdzia", nr 65.
Pomóż w rozwoju naszego portalu