Wyraźne symptomy nasilania się choroby ujawniły się u 82-letniego Pasterza w piątek 21 marca 1924 r. Po uroczystym nabożeństwie w katedrze, gdzie przemawiał, Biskup wcześnie położył się do łóżka. W sobotę choroba postępowała. Pasterz nie mógł nawet odmówić brewiarza. Wysłuchał Mszy św. i przyjął Komunię Świętą. Wezwano lekarza, który stwierdził zapalenie płuc. - Och Józiu, już po tobie - zażartował chory. Lekarz przyjął to za dobrą monetę.
W południe 27 marca przyszedł telegram z Rzymu, w którym Ojciec Święty przesyłał seniorowi polskiego Episkopatu błogosławieństwo i wyrazy współczucia. Te wyrazy pamięci bardzo rozczuliły chorego Biskupa. Z każdą godziną stan zdrowia pogarszał się. A oto ostatnie chwile opowiedziane przez świadka tego odchodzenia:
„Będąc osobiście obecny przy jego śmierci miałem wrażenie, że on nie umiera, ale wybiera się w ciekawą wielce podróż, do krainy nadprzyrodzonej. Podniósł się z łóżka i wobec wszystkich zebranych przepraszał tych księży z diecezji, którzy mieli do niego jakiś żal lub czuli się pokrzywdzeni. «Otóż oświadczam - mówił Ksiądz Biskup - jeśli któremuś z kapłanów wyrządziłem jakąś przykrość czy krzywdę, to nie z rozmysłem, lecz z tym przekonaniem, że karę wymierzam dla dobra jego duszy i dla dobra Kościoła». Po tych słowach z wszystkimi się jakby na odjezdnym pocałował, a pożegnanie to zakończył słowami «Do widzenia w niebie». Potem kierując wzrok na przełożoną generalną zgromadzenia Sercanek powiedział: «Błogosławię Tobie, Matko, i całemu Zgromadzeniu». Były to jego ostatnie słowa”.
Sypialnię zaległa cisza. Wszyscy z zapartym tchem śledzili każdy oddech chorego, każde drgnięcie opadających powiek, każde uderzenie serca. Jedynie stary zegar nie umiał uszanować majestatu śmierci, nie zadrżał wobec jej grozy, lecz wciąż monotonnie odliczał sekundy. Wybiła pierwsza. Kapelan przybliżył się do konającego arcypasterza, usiłując wyczytać jego ostatnią wolę w gasnących oczach. Osunął się na kolana i zaczął głośno odmawiać Litanię do Najświętszego Serca Jezusa. Biskup wpatrzony w obraz Niepokalanej położył prawą rękę na piersi i mocno do serca przycisnął relikwiarz, który często całował, a lewą wyciągnął po gromnicę, chwycił ją mocno i odetchnął głęboko. Po dłuższej przerwie odetchnął po raz drugi. Gdy ksiądz kapelan odmawiał ostatni werset litanii, ordynariusz już nie żył.
Pomóż w rozwoju naszego portalu