Jak przypominają obrońcy życia, powołując się na oficjalne raporty, w 2018 r. IPPF dokonała prawie 1,4 mln aborcji na całym świecie. Nieco ponad połowa została dokonana w wyniku aborcji farmakologicznej (tabletki aborcyjnej). Organizacja wymienia w swym raporcie również 122 tys. 820 zabiegów, określając je jako „niekompletne aborcje”. Mogły one być rezultatem „nieudanych” aborcji farmakologicznych wymagających w następstwie interwencji chirurga.
IPPF tłumaczy, że ograniczenie działalności klinik ma związek z trudnościami z dostępem do „kluczowych towarów i dostaw”. W USA planowe operacje – w tym także aborcji w niektórych stanach – przełożono, gdyż większość lekarzy i pracowników służby zdrowia skierowano do walki z pandemią.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Jednak, jak zaznaczają przedstawiciele ruchów pro-life, w niektórych stanach, na przykład w Pensylwanii, postanowiono uczynić specjalny wyjątek dla giganta aborcyjnego Planned Parenthood. Jego kliniki zawiesiły usługi opieki zdrowotnej wobec kobiet chcących zadbać o prawidłowy przebieg ciąży, ale jednocześnie wyraziły gotowość do zabijania nienarodzonych dzieci poprzez aborcję, którą uznano za „kluczową”.
IPPF jednocześnie próbuje promować usługi telemedyczne. Federacja zapewnia o bezpiecznej aborcji w domu, jaką mogą kobiety same przeprowadzić, aplikując sobie pigułki aborcyjne. Nie wspomina zarazem o możliwych komplikacjach zdrowotnych czy narażeniu życia kobiet.
Zdaniem obrońców życia, pandemia koronawirusa obnażyła prawdziwe zamiary takich firm jak Planned Parenthood, które, aby utrzymać własny biznes, są w stanie narazić zdrowie i życie kobiet. Zburzona została też dotychczasowa narracja aborcyjnych klinik, starających się przekonać, że usługi aborcyjne są tylko marginalnym elementem ich działalności skoncentrowanej rzekomo na zapewnieniu opieki kobietom w ciąży. W czasie pandemii okazało się, że zdrowotne usługi całkowicie się dla nich nie liczą, za to kluczowe pozostaje w ich ofercie aborcja.