Urodziła się w 1904 r. miejscowości Balasar w Portugalii. W jej rodzinnej wiosce nie było nawet szkoły podstawowej i aby móc do niej uczęszczać, musiała już jako siedmioletnie dziecko opuścić rodzinny dom. Naukę pobierała tylko przez półtora roku. W tym czasie przyjęła pierwszą Komunię świętą i bierzmowanie. Potem wróciła do swych bliskich, by ciężko pracować na roli – i pozostała w Balasar już do końca życia. Odznaczała się żywym temperamentem i była lubiana przez otoczenie.
Reklama
Gdy miała 14 lat, została wraz z dwiema innymi dziewczętami napadnięta przez mężczyzn, którzy chcieli je zgwałcić. W obronie czystości wyskoczyła przez okno z wysokości 4 metrów. Doznane z tego powodu obrażenia spowodowały z czasem paraliż. Od 21 roku życia pozostawała przez 30 lat – aż do śmierci – przykuta do łóżka. Początkowo modliła się o uzdrowienie, pragnąc zostać misjonarką. Zrozumiawszy jednak, że jej szczególnym powołaniem jest cierpienie, świadomie je przyjęła. Prowadziła głębokie życie mistyczne. Od roku 1934 na polecenie swego kierownika duchowego spisywała słowa Chrystusa, które słyszała w objawieniach. Przez 4 lata, co piątek miała ponad trzygodzinne widzenia męki Pańskiej. Trwało to do roku 1942, gdy nastąpiło inne nadzwyczajne zjawisko: przez 13 i pół roku, do samej śmierci, żywiła się wyłącznie Eucharystią. W roku 1944 zapisała się do Stowarzyszenia Współpracowników Salezjańskich, ofiarując swe modlitwy i cierpienia przede wszystkim za młodzież. Aleksandrina Maria da Costa zmarła w 1955 r.. Przed śmiercią powiedziała: „Jestem szczęśliwa, bo idę do nieba”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Przez całe życie powtarzała, że Jezus, pozostając między ludźmi w Eucharystii, stał się „więźniem tabernakulum”. „Dotrzymuj Mi towarzystwa w Najświętszym Sakramencie. Pozostaję w tabernakulum w dzień i w nocy, czekając, by obdarzyć miłością i łaską wszystkich tych, którzy Mnie odwiedzą. Ale nie ma ich wielu. Jestem tak opuszczony, samotny i obrażany... Wybrałem ciebie, byś dotrzymywała Mi towarzystwa w tym małym azylu”. Nie mogła pójść do kościoła, aby uklęknąć przed tabernakulum, dlatego odwiedzała świątynie oczami duszy - czasem całymi godzinami pozdrawiała Jezusa w tabernakulach kolejnych świątyń.
Siostra bł. Aleksandriny, jej duchowa sekretarka, pisała o jednej z przeżytych przez Błogosławioną Dróg Krzyżowych: „Agonia w Ogrójcu trwała bardzo długo i była straszna... Słychać było jęki z głębi serca i od czasu do czasu szlochanie. Ale biczowanie i cierniem ukoronowanie to dopiero! Biczowana była na kolanach, z rękami jakby związanymi. Podłożyłam jej pod kolana poduszkę, ale usunęła się z niej, nie chciała. Jej kolana są w opłakanym stanie... Uderzeń biczami było co najmniej 5311. Ileż to trwało! Tyle razy mdlała! Uderzeń w głowę trzciną w koronę cierniową było 2391. Kiedy cierniem ukoronowanie dobiegło końca, był to istny trup...”.