Reklama

17 września Dzień Sybiraka

„A myśmy szli i szli niepokonani...”

Niedziela toruńska 37/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Helena Maniakowska: - Kiedy Pani została wywieziona w głąb Rosji, z jakiego miasta i jakie okoliczności temu towarzyszyły?

Julia Auguścińska: - Może na początek opowiem jak moja rodzina znalazła się na Polesiu, koło Pińska. Mój ojciec był legionistą, pochodził z Kazimierzy Wielkiej spod Krakowa. Legioniści po 1920 r. otrzymali ziemię na Polesiu. Osiedliliśmy się w Żabczycach. Mój ojciec otrzymał 30 ha ziemi, tam też urodziłam się w 1930 r. Byłam trzecim dzieckiem z kolei. Dom wybudowany przez ojca był duży i ładny. Ojciec jako wojskowy, wybudował przy nim także schron. Oprócz tego mieliśmy 3 ha sadu. Tam chodziłam do szkoły. 1 września zaczęła się wojna, a gdy 17 września wkroczyli Rosjanie, zaczęły się mordy ludności polskiej i palenie całych wiosek. Białorusini czasem nas przechowywali w swoich domach, ale do czasu. Przychylność Białorusinów była efektem dobrych relacji z nimi jeszcze sprzed wojny. Jednak przyszła noc, podczas której zapukano do naszego okna o godz. 4, było to 10 lutego 1940 r. Ludzie dookoła widzieli, że przygotowywane są podwody. Był śnieg i mróz do 30 stopni. Mieliśmy półtorej godziny na spakowanie się. W Pińsku był przygotowany pociąg towarowy. Trzy dni jeszcze staliśmy na stacji. Dowożono kolejne rodziny.

Reklama

- Wielu ludziom znane są warunki, w jakich były wiezione rodziny w głąb Rosji. Kiedy dojechaliście i gdzie było miejsce docelowe Waszej rodziny, jak wyglądała szansa na powrót?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Przyjechaliśmy 15 marca do Archangielska, a następnie wieźli nas dalej około 300 km samochodami i saniami do poszczególnych posiołków. W tym posiołku Werchnaja Ura zamieszkaliśmy w baraku razem z trzydziestoma rodzinami. Były tam dwa piece, ale zimno było niesamowicie. Dopiero w 1942 r. mieliśmy szansę wyjechać. Jednak nas nie puszczono, bo gdy na jakimś zebraniu komendant Łukin krzyczał, że „tak jak włosy na dłoni nie urosną, ucha swojego nie zobaczysz, tak Polski nie było i nie będzie”, a mój kochany ojciec, patriota i legionista, wstał i krzyczał: „włosy nie urosną, ucha nie zobaczę, ale Polska była i będzie”. Więc my zostaliśmy bez nadziei na wyjazd do kraju. Dopiero w 1943 r. powiedziano nam, że jesteśmy wolni i możemy iść, gdzie chcemy. Zima była niesamowita, śniegi okropne, ale ojciec jak zwykle odważny powiedział - idziemy. Mama i on, i czwórka dzieci... sami w drogę. Jedno osiedle od drugiego było oddalone około 20-30 km. Szliśmy prawie cały miesiąc. Od miejsca do miejsca, tam gdzie można było się zatrzymać. Pamiętam, że jakaś biedna rodzina podzieliła się z nami plackami z ciętej drobniutko słomy i obierków ziemniaczanych, upieczonymi na gołej płycie kuchennej. Szliśmy do Archangielska, bo stamtąd były transporty do Anglii. To była nasza nadzieja. Mama w czasie drogi zachorowała. Było to w Chołmogorach. Nie mogliśmy więc już dalej iść. Nie mogła ona nic jeść, nie miała apetytu, bo na początku każdy kawałeczek jakiegokolwiek jedzenia dawała nam. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że sama się głodziła i tak 2 maja zmarła w szpitalu. Myśleliśmy, że szpital będzie dla niej ratunkiem. Ojciec zrobił trumnę, ale ciało mamy wrzucono do wspólnego dołu, nawet jej nie zobaczyliśmy. Po śmierci mamy, ojca wzięto do wojska rosyjskiego i był na froncie w Finlandii. Potem był w Murmańsku. Zaczęłam pracować jako niania u rosyjskiej rodziny. Robiłam także razem z siostrą swetry dla żołnierzy na froncie, rękawice i skarpety z owczej wełny, a brat Tomek robił buty. Jako rodzeństwo mieszkaliśmy razem. Pamiętam potem zamieszkaliśmy w polskim Domu Dziecka w Ipatowie. Tam zawsze rano śpiewaliśmy „Kiedy ranne wstają zorze”, a wieczorem „Wszystkie nasze dzienne sprawy”. Wychowawcami oprócz Polaków byli Żydzi, jednak oni nie przeszkadzali w modlitwie. Organizowano nam wieczorki, chodziliśmy też do szkoły. Mam już 77 lat, ale właśnie te wspomnienia przychodzą same mimo woli... Do Polski wróciliśmy dopiero w lutym w 1946 r. O tym czasie tułaczki sybirackiej nie można było mówić, a w życiorysach tylko wzmianka „że przebywałam w Związku Radzieckim w okresie II wojny światowej”.

- Jakie były Wasze losy związane z powrotem do Polski?

- Jako rodzeństwo, już z drugiego Domu Dziecka, gdy byliśmy w Kazachstanie, przyjechaliśmy do Gostynina w kwietniu 1946 r. Z Gostynina mnie z bratem przydzielono do Młodego Lasu w Toruniu. Siostra pojechała do Polic, a brat najmłodszy wyjechał do Sopotu. Potem odnalazł się ojciec. Spotkaliśmy się z nim w Osiecznicy na zachodzie Polski, na tzw. Ziemiach Odzyskanych, tam, gdzie ojciec otrzymał ziemię do uprawy, gdy wrócił z wojska. Zaczęłam chodzić do gimnazjum w Toruniu, potem do Liceum Odzieżowego. Do dziś pamiętam, jak często byłam głodna, na lekcjach ciemno w oczach się robiło, wstyd było się przyznać. Nieraz nas koleżanki częstowały, które dojeżdżały z Gniewkowa, bo tam miały swoje domy. Po praktyce w Warszawie zaczęłam pracować w zakładach odzieżowych, później wyjechałam do Kamiennej Góry. Następnie wyszłam za mąż i wróciłam z powrotem do Torunia. Mam dwie córki, mąż umarł w 1993 r.

- A co chciałaby Pani powiedzieć młodemu pokoleniu?

- Tam, na Polesiu, było normalne dzieciństwo. Wszędzie dobrze, ale za miejscem, gdzie się człowiek urodził, jest taka wewnętrzna tęsknota i będzie chyba do śmierci. A młodemu człowiekowi życzyłabym, aby nigdy takich nieszczęść nie doczekał. Chociaż życie w tej chwili nie jest aż tak radosne ani szczęśliwe, są też kłopoty. Jednak życzę, aby wojny nie było już nigdy. Przeżywamy z wielkim lękiem, szczególnie starsze osoby, wszystko to, co aktualnie dzieje się w polityce. Trzeba jednak pamiętać, że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zwiastowanie Pańskie

Niedziela Ogólnopolska 14/2002

[ TEMATY ]

Zwiastowanie Pańskie

Martin Schongauer, „Zwiastowanie”(XV w.)/fot. Graziako

Dziewięć miesięcy przed Bożym Narodzeniem Kościół obchodzi umownie uroczystość Zwiastowania Pańskiego, przypominając doniosłą chwilę, kiedy Matka Boża, posłuszna wezwaniu Nieba, godzi się zostać Matką Jezusa Chrystusa. Użyłem terminu "umownie", gdyż nie jest znany dzień Narodzenia Pana Jezusa, a przeto nie może nam też być znany dzień Jego wcielenia, poczęcia w łonie Maryi. Uroczystość Zwiastowania zaczął najpierw wprowadzać Kościół wschodni już od V wieku. Na Zachodzie przyjęło się to święto od czasów papieża św. Grzegorza Wielkiego (+604). Było to początkowo święto Pańskie. Akcentowano przez nie nie tylko moment Zwiastowania, ale przede wszystkim Wcielenia się Chrystusa Pana, czyli akt pierwszy Jego przyjścia na ziemię, i rozpoczęcia dzieła naszego zbawienia. Tak jest i dotąd w liturgii. Jedynie pobożny lud nadał temu świętu charakter maryjny, czyniąc pierwszą osobą Najświętszą Maryję Pannę jako "błogosławioną między niewiastami", wybraną w planach Boga na Matkę Zbawiciela rodzaju ludzkiego. Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie jako temat plastyczny towarzyszyło chrześcijaństwu od zarania jego dziejów. O wyjątkowej randze tych przedstawień świadczy fakt, iż umieszczane były one zazwyczaj w głównych ołtarzach świątyń. Bogactwo treści zawarte w tych kompozycjach stawia scenę Zwiastowania w rzędzie najważniejszych tematów w sztuce sakralnej czasów nowożytnych, także polskiej. Wydarzenie ewangeliczne, podczas którego dokonało się Wcielenie, jest nie tylko epizodem z życia Matki Bożej, lecz jawi się jako moment przełomowy dla dziejów ludzkości, kulminacja zbawczego planu Boga. Najdawniejszy wizerunek tego typu zachował się w katakumbach św. Pryscylli, pochodzi bowiem z II wieku. Maryja siedzi na krześle, przed Nią zaś anioł w postaci młodzieńca, bez skrzydeł, za to w tunice i w paliuszu, który gestem ręki wyraża rozmowę. Podobne malowidło spotykamy w III wieku w katakumbach św. Piotra i Marcelina. Od wieku IV widzimy archanioła Gabriela ze skrzydłami. Ma on w ręku laskę podróżną albo lilię. Na łuku tęczy w bazylice Matki Bożej Większej w Rzymie wśród dziewięciu obrazów-mozaik barwnych jest również scena Zwiastowania (IV wiek). W jednym z kościołów Rawenny znajduje się mozaika z VI wieku, na której Maryja jest przedstawiona, jak siedzi przed swoim domem i w ręku trzyma wrzeciono. Anioł stoi przed Nią z berłem. Z wieku XIII pochodzi wspaniała mozaika w bazylice Matki Bożej na Zatybrzu w Rzymie (kościół rezydencjonalny Prymasa Polski). Scenę Zwiastowania uwiecznili nieśmiertelni w swej twórczości artyści tamtych lat: Giotto, Fra Angelico, Simone Martini, Taddeo di Bartolo, Masaccio. Motyw Zwiastowania rozwinął się szczególnie w dobie gotyku. Powstał wówczas swoisty kanon traktowania tego tematu, charakterystyczny dla sztuki średniowiecza, a później wczesnego renesansu. Ten kanon nakazywał malarzom powagę, spokój i szczególne wyciszenie w podejściu do przedstawienia wydarzenia tak ważnego w historii Zbawienia. Od epoki oraz od talentu mistrza zależało już, czy klimat przedstawionej sceny określały rozbudowane realia wnętrza i stroju, czy dominowała elegancka, miękka linia i liryczny, pełen złota nastrój całości. Inaczej malował w tym okresie artysta z Włoch, a inaczej z Północy. Ale różnice nie były wynikiem odległości geograficznej, wypływały natomiast z odmiennego programu środowisk artystycznych gotyckiej, a później renesansowej i barokowej Europy, które kształtowała myśl wieków średnich od mistycyzmu po realizm. Temat Zwiastowania Pańskiego to temat rzeka, trudno wymienić choćby najważniejsze dzieła ukazujące to wydarzenie, które inspirowało malarzy - tych wielkich, którzy przeszli do historii sztuki, i tych mniejszych, którzy pozostawili swe obrazy po licznych świątyniach, gdzie do dziś wzruszają, każą myślą przenosić się do Nazaretu, gdzie dokonało się Zwiastowanie Pańskie, gdzie Chrystus wszedł w dzieje świata.
CZYTAJ DALEJ

Paulin, który z ambony trafił do więzienia za obronę nienarodzonych

2025-03-25 09:07

[ TEMATY ]

ochrona życia

aborcja

dzieci nienarodzone

paulin

o. Krzysztof Kotnis

Adobe Stock

Paulin za głoszenie, że aborcja jest zabójstwem, trafił do więzienia

Paulin za głoszenie, że aborcja jest zabójstwem, trafił do więzienia

Za głoszenie, że każde dziecko poczęte pod sercem matki ma prawo do życia, a aborcja jest zabójstwem, z ambony trafił do więzienia. Dla paulina o. Krzysztofa Kotnisa przestrzenią krzewienia prawdy o ludzkiej godności i nawoływaniem do ochrony życia poczętego była nie tylko kościelna ambona, ale i Warszawska Pielgrzymka Piesza. O. Kotnis w 1966 r. spędził za to pół roku w celi z kryminalistami. Od lat paulini krzewią Duchową Adopcję Dziecka Poczętego nie tylko w Polsce, ale i zagranicą, także w Stanach Zjednoczonych. Na Jasnej Górze znajduje się centralny ośrodek tego dzieła. Dziś w Dzień Świętości Życia uwrażliwiają, że adopcja to także dzieło nadziei - „na to, że każde ludzkie życie, choćby najsłabsze, znajdzie miejsce w sercach swoich rodziców i całej społeczności”.

O. Kazimierz Maniecki zapamiętał o. Krzysztofa właśnie z Pieszej Pielgrzymki Warszawskiej. To tu także dał się poznać jako odważny głosiciel prawdy o ludzkiej godności, obrońca praw nienarodzonych do życia. - Temu powołaniu był wierny. To była postawa człowieka odważnego, gotowego na każdą ofiarę - wspomina współbrata o. Maniecki.
CZYTAJ DALEJ

Jubileusz parafii na Rakowcu

2025-03-25 10:57

[ TEMATY ]

ks. prof. Waldemar Chrostowski

parafia Zwiastowania Pańskiego w Warszawie

Łukasz Krzysztofka/Niedziela

Ks. prof. Waldemar Chrostowski

Ks. prof. Waldemar Chrostowski

Dzisiaj parafia Zwiastowania Pańskiego w Warszawie przeżywa swoje święto patronalne połączone z 40. rocznicą powstania parafii. Uroczystej Mszy św. będzie przewodniczył ks. prof. Waldemar Chrostowski.

Znany i ceniony biblista wygłosi również w czasie Eucharystii homilię.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję