Po burzy z potężnego 6-metrowego, drewnianego krzyża, którego ramiona rozpościerały się nad cmentarzem komunalnym, zostały jedynie drzazgi.
- Uderzenie pioruna było tak mocne, że szczątki krzyża zbierano na grobach oddalonych nawet o 30 metrów - opowiedział ks. Zbigniew Tracz, proboszcz parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Jaworze. - Po Mszy św. pojechałem z ministrantami. Widok był naprawdę - dla mnie jako księdza, człowieka wierzącego - bardzo przygnębiający. Szczątki krzyża były porozrzucane po grobach. Wspólnie z ministrantami je pozbieraliśmy. Złożyliśmy w taki stos, żeby przygotować później do spalenia. I tak się ciągle zastanawiam, co Pan Bóg chce nam przez to powiedzieć - mówił proboszcz ks. Zbigniew Tracz.
Nie tylko proboszcz się zastanawiał. Najstarsi jaworzanie nie pamiętają takiego przypadku. Dla tych bardziej przesądnych, to zły omen dla miasta. Inni wydarzenie to wiązali z tragedią, jaka ostatnio dotknęła pielgrzymów pod Grenoble, a także pożarem lasów koło papieskiej rezydencji w Castel Gandolfo. Wielu uważa bowiem, że nie jest zbiegiem okoliczności, że te wydarzenia nastąpiły w tym samym czasie. Jednak zdaniem proboszcza Tracza, Bóg nie w ten sposób się z nami kontaktuje. I jak się ostatecznie okazało, faktycznie, lasy we Włoszech podpalali ludzie, pod Grenoble zawiódł najprawdopodobniej człowiek, który zlekceważył przepisy ruchu drogowego, a na cmentarzu w Jaworze piorun uderzył w krzyż, będący najwyższym punktem w tym miejscu, co da się wyjaśnić prawami natury.
Nowy krzyż zobowiązał się wykonać do następnej niedzieli znany jaworski mistrz stolarski, Władysław Gruszewski, który od 30 lat prowadzi własny zakład. To właśnie do niego z tą niecodzienną prośbą udał się proboszcz Zbigniew Tracz, z inicjatywy jaworskich księży.
- Musieliśmy odłożyć część pracy na bok, by sprostać temu zadaniu. Przy krzyżu pracowała czwórka stolarzy - powiedział kierownik produkcji w zakładzie Władysława Gruszewskiego, mistrz stolarski Janusz Wargacki. - To krzyż z drewna świerkowego, zbliżony do wymiarów poprzedniego, czyli 8, 5 na 3 metry. Elementy krzyża są w przekroju 23 x 23 cm, w sumie więc drzewo o około 40 cm średnicy - opowiada Janusz Wargacki.
Nowy krzyż stanął na cmentarzu jaworskim już w sobotę 28 lipca. Na razie w stanie surowym, bo drewno jest za świeże do malowania. Krzyż zostanie poświęcony w dniu Wszystkich Świętych.
Fundator krzyża, mistrz stolarski Władysław Gruszewski, urodził się w Puszczy Białowieskiej, w Hajnówce. W Jaworze dyrektorował zakładowi pamiątkarskiemu, ale partii się nie podobał i musiał zrezygnować. Poszedł na swoje i stał się nie tylko właścicielem stolarni, ale także tartaku. Zatrudniał 400 ludzi. W jego zakładzie, który nieprzerwanie od 30 lat prowadzi, nie było rotacji wśród pracowników, w zasadzie pracują ci sami. Wykształcił przez te lata ponad setkę uczniów. Już dziś niektórzy mają swoje warsztaty, a większość pozostała u niego. Reklamy zakład pana Władysława nie potrzebuje i o nią nie zabiega. Większość produkcji, bo ponad 60 procent idzie na eksport, a są to meble z litego drewna, nowoczesne i stylowe.
Ponadto pan Władysław jest społecznikiem, ale nawet podziękowań nie odbiera, taki skromny. To nie tylko ten krzyż, który ufundował teraz w całości. To także m.in. główne wejściowe drzwi do nowo wybudowanej świątyni parafii pw. Matki Boskiej Różańcowej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu