Z pieniędzy, które zebrano rok temu, wyremontowano mur oporowy przy kaplicy. W tym roku zbierano na malowanie dachu kaplicy. Wymaga stałej troski - jest pokryty gontem. Jak coś zostanie, pójdzie na nową elewację kaplicy. Planowana jest za rok. Na św. Annę zawsze było ciepło, wręcz upalnie, zaś tym razem - ziąb! Ale ludzie stawili się licznie i na koncercie (grała i śpiewała grupa z Czech), który odbył się wieczorem 21 lipca przy kaplicy, i na Mszy świętej, która była następnego dnia rano, i na festynie. Nie być na odpuście św. Anny, toż to prawie grzech, uważa wielu. Odpusty odbywają się od 10 lat (mamy więc mały jubileusz), zawsze powyżej kaplicy, na terenie przy domu wczasowym „Lubuszanin”, który udostępnia jego gestor Stanisław Grzegocki. Odbył się m.in. bieg do Dobrego Źródła, które tryska pod kaplicą i wypływa obok. Biegano już kolejny raz, to już odpustowa tradycja. Z samolotu spadły kwiaty dla Anny, sprzedawano dzieła sztuki, wystąpił zespół „Złota Aura” z Karpacza - też kolejny raz. Debiutował ks. Andrzej Buryła, proboszcz z Krośnic koło Milicza, autor książek o tematyce religijnej. Wielu odeszło, dźwigając opasłe dzieła z autografem proboszcza. Dźwigano też fanty z loterii. Na rzecz kaplicy pracowała nawet służba zdrowia - pielęgniarki robiły pomiary poziomu cukru, cholesterolu i ciśnienia. Za jedyne 5 złotych.
Kaplica św. Anny, barokowy klejnot Karkonoszy, stanęła staraniem hrabiów von Schaffgotsch z Cieplic-Zdroju. To prastare miejsce kultu, związane z Dobrym Źródłem, którego woda ma walory lecznicze (radoczynne). Do końca II wojny światowej o kaplicę dbali Schaffgotschowie, potem popadła w zapomnienie, obraz z ołtarza gdzieś zaginął, mury toczył grzyb. Jej los odmienił się, gdy zawiązał się komitet jej odbudowy. Udało się odnaleźć nawet obraz z ołtarza głównego. Wrócił rok temu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu