Dostaję od przyjaciół propozycję wyjazdu za ocean. Bardzo mi się ten pomysł podoba. Będę miała czas, aby wszystko przemyśleć i nabrać dystansu. Liczę się z możliwością pozostania tam. Zanim przed wyjazdem zlikwiduję Centrum i wszystkie swoje sprawy, spotyka mnie coś wspaniałego. Rekolekcje zamknięte u jezuitów w Czechowicach-Dziedzicach. Tam odbywam spowiedź z całego mojego życia i tam też w sposób świadomy zaczyna kiełkować życie duchowe.
Po dwóch miesiącach już jestem w Stanach. Wielka radość, pokoik, który wynajęłam znajduje się w pobliżu kaplicy jezuitów. A więc, codzienna Msza św., dostęp do biblioteki i książek. Uzupełniam braki, czytam, czytam, czytam. Staram się zaspokoić przeogromny głód na nowo odkrytego Boga. Zaczęłam uczęszczać na spotkania grupy modlitewnej, przyjęłam Pana Jezusa do swojego serca. Wstąpiłam do Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych w Munster, Indiana. W następnym roku zaczęłam katechizować w parafii św. Jacka.
Jak odróżnić mak od popiołu?
Reklama
Ze strachem zatrzasnęłam za sobą drzwi z napisem „New Age”, ale nie przerobiłam tematu. W związku z tym zaczęły mi przydarzać się różne „wpadki”. Tak naprawdę, nie miałam żadnego kryterium oceny, nie umiałam odróżnić dobra od zła. Ponadto, dręczyło mnie teraz inne pytanie: w jaki sposób dałam się oszukać diabłu, gdzie popełniłam błąd? Nie chciałam już nigdy więcej go popełnić, a trudno jest uniknąć błędu, jeżeli nie wie się co nim jest... Dopiero lektura pewnej książki, skojarzenie epizodu o fałszywych śladach z mojego dzieciństwa i lektura na temat diabła rzuciły właściwe światło na moją fascynację.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ludzie jak bogowie
Książka ta przywędrowała ze mną do Stanów. Jedna z moich walizek wypełniona była książkami, które miały mi pomóc w rozeznaniu, co dobre, a co złe. Tak więc swój pobyt w Stanach zaczęłam od rzeczy dla mnie najważniejszej - od czytania książek z mojej walizki. Książka ta zachwyciła mnie. Napisana była w formie reportażu. Ekipa dziennikarzy towarzyszyła wyprawie specyficznej grupy ludzi. Byli to mistrzowie Wschodu, który posiadali różne ponadnaturalne zdolności - leczyli, uzdrawiali. Zachwyciło mnie to bardzo, chciałam tak samo jak oni. Cóż piękniejszego przecież, niż nieść ludziom pomoc...
Aż do chwili, gdy przeczytałam, że Jezus był tam uważany za jednego z proroków. Gdy to przeczytałam, zerwałam się na równe nogi, książka wypadła mi z rąk. Jezus, Odkupiciel, Zbawiciel, Bóg... na równi ze wszystkimi?! Koszmar! Co to wszystko ma znaczyć? Myśli kłębiły się w mojej głowie. Po co to wszystko? Co to za maskarada? To jakiś fikcyjny świat. Jakieś fikcyjne niebo, gdzie wszyscy są równi. Niebo bez Boga?
Niebo bez Boga
Reklama
Tak. Do takiego „nieba bez Boga” prowadzą fałszywe ślady. Tylko, że nie umiałam ich wtedy rozpoznać. W trakcie czytania tej książki przypomniał mi się z wykładów i kursów pewien protekcjonizm wobec osoby Jezusa, czy „abstrakcyjny” sposób przedstawianie Jego Osoby, albo „nowatorskie” komentowanie Pisma Świętego. Zauważałam to, ale za mało wtedy znałam swoją religię, aby się w tym „nowatorstwie” rozeznać, a ten „kto ułożył fałszywe ślady”, niestety, znał Prawdę lepiej ode mnie.
To zrównanie Boga z człowiekiem jest właściwie odwróceniem wartości. Nie Bóg jest na pierwszym miejscu a „człowiek jak bóg”. To przewartościowanie jest podstawą i bazą na, której New Age się opiera. Idea ta przenika całą jego istotę tworząc „teologię innego boga”, ideologię przeciwną chrześcijaństwu. Postawienie człowieka na pierwszym miejscu jest sprzeciwieniem się Bogu Stwórcy. Odrzuceniem Go!
Kto jest moim Bogiem, a co nim nie jest?
Można robić piękne i wzniosłe rzeczy, poświęcać się, nieść pomoc drugiemu człowiekowi, ale cel naszej drogi będzie zależał od tego, w Kogo wierzymy. Nie jest wszystko jedno, czy wykonujemy coś w imię Boga, czy... z pozycji boga. Działania te mogą być do siebie łudząco podobne i może trudno byłoby dostrzec między nimi różnicę, ale tak naprawdę, mimo pozornego podobieństwa, są to ślady prowadzące w przeciwnych kierunkach.
Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina
Właśnie owo lekceważenie istnienia diabła, takie zwyczajne chojrakowanie, opowiadanie „niegroźnych” dowcipów i anegdot na jego temat, było moim grzechem podstawowym. Szatan jest realnym i osobowym złem, przed którym przestrzega Pismo Święte, a to przecież Słowo Boże. Pierwszy, niezauważony grzech, to tak jak pchnięcie pierwszej kostki domina, a potem zawala się wszystko. W konsekwencji stworzyłam sobie fałszywe poczucie bezpieczeństwa, a co zatem idzie horyzont tego, co mi wolno, bardzo się rozszerzył. O tym, że nie wszystko przynosi korzyść, dowiedziałam się dużo później.
Teraz, jeżeli się zdarzy mi się natknąć na jakieś nowości, sprawdzam czy są one zgodne z chrześcijaństwem i nauczaniem Kościoła. Aby już nigdy więcej nie okazało się, że przez własną lekkomyślność i głupotę dotarłam do celu, do którego nie chciałam dotrzeć, i którego wcale się nie spodziewałam?