Każda Eucharystia, w której uczestniczymy, każdy nasz pobyt w kościele przypada pod pewnym względem w szczególnym, niepowtarzalnym czasie. Jesteśmy aktualnie na przełomie czasu wiosennego i letniego, w dniach zakończenia roku szkolnego. Część dziatwy przygotowuje się do wyjazdów na kolonie i wakacje. Młodzież maturalna ubiega się o przyjęcie na studia. W uczelniach wyższych trwają ostatnie egzaminy. Przed nami czas letnich wakacji i urlopów. Rodzi się kolejny raz nadzieja na odpoczynek, na zmianę codziennego trybu życia, na nowe spotkania z ludźmi, z przyrodą, z dziełami sztuki. W życiu Kościoła jesteśmy po uroczystości Bożego Ciała, śledzimy wydarzenia w Kościele powszechnym i lokalnym.
W takiej oto sytuacji słuchamy w kościele perykopy ewangelijnej, w której kryją się dzisiaj trzy wątki: dialog Jezusa z uczniami, zakończony wyznaniem św. Piotra, zapowiedź męki, wezwanie do wyrzeczenia, niesienia krzyża i naśladowania.
Jezus postawił uczniom dwa różne pytania. Pierwsze brzmiało: „Za kogo uważają Mnie tłumy?” Jezus pytał tu o opinie ludzi o Nim. Było to więc pytanie mniej zobowiązujące, w zasadzie nieangażujące osobiście.
Natomiast pytanie drugie: „A wy za kogo Mnie uważacie?”. było pytaniem absorbującym. Trzeba było się zdeklarować osobiście. Piotr odpowiedział: „Za Mesjasza Bożego”.
Te same pytania stawia nam dziś Chrystus: „Za kogo uważają Mnie dziś ludzie?”. Odpowiedź na to pytanie możemy sformułować w oparciu o badania ankietowe, wywiady, współczesną literaturę teologiczną, religioznawczą. Ważniejsze dla nas jest pytanie drugie: „A wy za kogo Mnie uważacie?” - za kogo Mnie uważasz? Czyli - kim jestem dla ciebie? Czy możesz za Piotrem powtórzyć: „Tyś jest Chrystus Syn Boga Żywego”? Jeśli tak, to możesz się uważać za Jego ucznia.
„Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Łk 9, 22). Jezus przypomina, że Jego dzieło zbawienia będzie połączone z cierpieniem, że dokona się przez oddanie Życia.
Jezus mówi dziś do nas jeszcze inne bardzo ważne słowa: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje”. W wypowiedzi tej zawarty jest tryptyk:
Droga za Chrystusem nie jest łatwa. Kto chce za Nim iść, musi się zaprzeć samego siebie. Co to znaczy „zaprzeć się samego siebie”? Jest to przezwyciężanie samego siebie.
Może ono dokonywać się w dwóch kierunkach: wobec dobra i wobec zła. Co to znaczy „zaprzeć się samego siebie” wobec dobra? Zilustrujmy to przykładem: Jeśli mam coś dobrego wykonać, np. napisać list, posprzątać mieszkanie, wysłuchać chorego człowieka, wykonać dokładnie zlecone mi zadanie, a tak mi się nie chce tego czynić, wszystko inne robię byle tylko odwlec najważniejszą pracę. Wtedy muszę się przezwyciężyć, zaprzeć się samego siebie, żeby to dobro wypełnić. Innej drogi nie ma. Wszystko co wartościowe, wielkie, trzeba okupić wysiłkiem. Trzeba pokonywać lenistwo, owo „nie chce mi się”.
Istnieje także zaparcie się samego siebie wobec zła.
Tak mnie czasem ciągnie do grzesznych czynów: np. do kłótni, do obmów, do grzechów nieczystych, do alkoholu, do dokuczania drugim. I tu jest też wielkie pole do zapierania się samego siebie, do panowania nad sobą, do kierowania sobą. Zauważmy, że jest w nas tendencja, by panować nad drugimi, by drugimi rządzić. Tak bywa w niektórych małżeństwach. Mąż domaga się od żony posłuszeństwa, uległości. Żona denerwuje się, gdy mąż postępuje zawsze inaczej, niż ona chce. Trzeba ową tendencję w sobie eliminować. Mam panować przede wszystkim nad samym sobą. Mam umieć sobą rozporządzać, sobą kierować. Innym zaś winieniem służyć, pomagać.
Droga za Chrystusem jest drogą znaczoną krzyżem. Idąc za Jezusem trzeba brać co dzień krzyż i go dźwigać. Są różne krzyże: trudne obowiązki stanu, zmartwienia, choroby, wypadki losowe, doznane od innych przykrości. Jezus prosi nas, byśmy te krzyże brali w każdym dniu naszego życia.
Oprac. A. Bugała
Pomóż w rozwoju naszego portalu