Mariazell w Alpach Styryjskich - pierwszy z celów naszej pielgrzymiej drogi, którą rozpoczęliśmy Mszą św. w archikatedrze częstochowskiej. To austriackie miasteczko urzeka nas urodą. Kolorowe kamieniczki, skąpane w słońcu ulice cieszą oczy. Spostrzegam na tarasie jednego z domów wizerunki Matki Bożej z europejskich sanktuariów - wśród nich Matkę Bożą Częstochowską. Mariazell jest jednym z najstarszych sanktuariów maryjnych w Europie Środkowej. Od wieków pielgrzymowali tu Austriacy, Niemcy, Węgrzy i Słowianie, by modlić się przed wizerunkiem Matki Bożej zwanej Wielką Matką Austrii, Matką Narodów Słowiańskich czy Wielką Panią Węgier. Dołączamy zatem i my do nieprzeliczonej rzeszy pielgrzymów, wśród których był również Jan Paweł II (13 września 1983 r.). Zmierzamy do górującej nad miasteczkiem bazyliki.
Jak głosi tradycja, w 1157 r. opat benedyktynów wysłał do pracy misyjnej w okolice obecnego Mariazell gorliwego zakonnika Magnusa. Ten zabrał ze sobą w drogę małą figurę Matki Bożej. Gdy w drodze został napadnięty przez zbójców i zdawać by się mogło, że nie ma dla niego ratunku, podniósł figurę i gorąco się modlił. Cudownie ocalony, napotkanych drwali poprosił, by wybudowali dla niego celę z drewna. W niej postawił na pniu figurę Matki Bożej. Przyjmuje się, iż takie były początki sanktuarium, w którego nazwie odnajdujemy echa tej historii. Maria-zell - cela Maryi. Dziś nasz wzrok przykuwa przebogata kaplica kryjąca cudowną figurkę Matki Bożej. Przypomina nie tyle celę, co komnatę. Starą, drewnianą figurę okrywa drogocenna kapa z białym, haftowanym welonem. Na głowach Maryi i Dzieciątka spoczywają królewskie korony. Klękamy do wspólnej modlitwy. Wezwania litanii przerywają panującą w świątyni ciszę. Gdy kilka minut później opuszczamy bazylikę dostrzegamy wokół niej i w kilku punktach miasteczka prace remontowe. Mariazell przygotowuje się do kolejnego historycznego momentu - 8 września z wizytą przybędzie tu Benedykt XVI.
Przekraczamy granicę Italii. To kolejny dzień pielgrzymki. Zostawiamy za sobą Wenecję, Padwę - przed nami Bolonia, stolica regionu Emilii-Romanii, wyzwolona 21 kwietnia 1945 r. przez oddziały II Polskiego Korpusu. W 1980 r., przez pamięć o tych, którzy przynieśli jej wolność nadano honorowe obywatelstwo miasta gen. W. Andersowi i gen. K. Rudnickiemu. Są jeszcze inne ślady polskie w Bolonii. Na słynnym Archiginnasio, Uniwersytecie Bolońskim - najstarszym uniwersytecie w Europie - studiowali m.in.: arcybiskup gnieźnieński Wincenty Kadłubek, astronom Mikołaj Kopernik, prekursor polskiej medycyny Wojciech Oczko, poeta Andrzej Krzycki. Te polskie ślady sprawiają, że nie czujemy się tu całkiem obco, jednak jesteśmy oszołomieni. Jakże inna jest Bolonia niż Mariazell. Wielkomiejska, głośna, zatłoczona. Uznawana za najpiękniejsze miasto Włoch. Nazywana „uczoną”, „wieżową”, „tłustą” lub „czerwoną”. Dowiemy się, dlaczego otrzymała te przydomki, ale naszym głównym celem jest spotkanie ze św. Dominikiem. W drodze do dedykowanej mu świątyni podziwiamy piękno i bogactwo Bolonii. Piazza Maggiore, zbudowany przy nim słynny gotycki kościół San Petronio, poświęcony patronowi miasta, kryjący wiele dzieł sztuki, a wśród nich m.in. zegar astronomiczny. Piazza Nettuno z przepiękną fontanną Neptuna i Palazzo Comunale. Piękne nagrobki znaczących obywateli miasta, spotykane na ulicach. Wreszcie jest nasz cel - XIII-wieczny dominikański kościół a w nim wspaniały sarkofag, dzieło m.in. Nicola Pisano, Nicola dell Arco i Michała Anioła, w którym spoczywają śmiertelne szczątki św. Dominika Guzmana. Mamy to ogromne szczęście uczestniczyć we Mszy św. właśnie przy samym Arca di San Domenico. Przewodniczy jej ks. Andrzej Bil. Wsłuchani w słowa kazania, wpatrujemy się w reliefy przedstawiające żywot Świętego. Za naszymi plecami, vis-ŕ-vis grobu św. Dominika znajduje się kaplica Matki Bożej Różańcowej - osobie Świętego, bowiem, tradycja przypisuje ułożenie modlitwy różańcowej, a legenda mówi, że różaniec wręczyła mu sama Matka Boża.
Nasze spotkanie z Bolonią kończymy wizytą w kompleksie Abbazia di Santo Stefano, zespole czterech kościołów (pierwotnie było ich siedem), poświęconych św. Stefanowi i spojrzeniem na słynne krzywe wieże - Torre Garisenda i Torre degli Asinelli - dwie spośród 180 wież fundowanych przez rywalizujące ze sobą bogate rodziny miasta.
Pomóż w rozwoju naszego portalu