W wtorek 4 grudnia ub. r., o godz. 10.00, w kościele Świętego
Krzyża w Zamościu spotkali się żołnierze-górnicy, aby wspólnie modlić
się i zamanifestować swoją obecność w naszym społeczeństwie. Mszę
św. w intencji żołnierzy-górników celebrował ks. Stanisław Bachor,
proboszcz parafii Świętego Krzyża w Zamościu. W swoim kazaniu Ksiądz
Proboszcz nawiązał do przeszłości. Przypomniał wszystkim zgromadzonym,
że w gronie żołnierzy-górników byli najlepsi synowie polskiej ziemi.
Zsyłani do pracy w kopalni za to, że byli członkami zbrojnego podziemia,
że byli ideologicznie niewygodni dla "nowej władzy", że w jakiś sposób
źle kojarzyli się "władzy". Ksiądz Proboszcz odniósł się także do
współczesności. Zwrócił uwagę m. in. na to, że pomimo wielokrotnej
zmiany ekip rządzących w naszym państwie o tych ludziach wydaje się
nie pamiętać.
Uroczystość ta zgromadziła żołnierzy-górników z naszego
terenu, ich rodziny, wielu przyjaciół. Wzięły w niej udział poczty
sztandarowe Armii Krajowej i żołnierzy-górników. Mimo tak podniosłej
atmosfery uroczystości towarzyszył nastrój powagi i swego rodzaju
smutku, bo przecież coraz mniej żołnierzy przyjeżdża już na te spotkania.
Odchodzą w niepamięć tamte dni i tamci ludzie.
Bezpośrednio po Mszy św. uczestnicy Liturgii złożyli wiązanki
kwiatów pod tablicą upamiętniającą żołnierzy walczących w ruchu oporu
w czasie II wojny światowej. Następnie wszyscy zgromadzeni przeszli
do sali duszpasterskiej, gdzie prezes Okręgowego Związku Represjonowanych
Politycznie Żołnierzy Górników w Zamościu - Kazimierz Jazienicki
wygłosił referat, w którym nakreślił historię żołnierzy-górników
oraz przedstawił bieżącą działalność Związku. Powiedział m. in.,
że "w latach 1949-59 funkcjonował w Polsce represyjny system wojskowych
batalionów pracy, zatrudnionych w kopalniach, kamieniołomach, zakładach
pozyskiwania i wzbogacania rud uranu. Do batalionów tych mocą ściśle
tajnych rozkazów i decyzji wcielono tzw. element klasowo obcy i politycznie
obciążony. Wśród blisko 200-tysięcznej rzeszy skazanych na przymusową
pracę znaleźli się w pierwszej kolejności najmłodsi powstańcy warszawscy,
członkowie AK, NZS, WiN, BCh, synowie Sybiraków, żołnierze formacji
wojskowych na Zachodzie". Prezes Jazienicki podkreślił, że do kopalni
trafili ludzie ze środowiska "przedwrześniowego reżimu", właściciele
majątków, sklepów i przedsiębiorstw, ofiary politycznych wyroków,
alumni seminariów katolickich, osoby związane z Kościołem i katolickim
duchowieństwem bądź z innymi związkami wyznaniowymi. Do służby w
tych batalionach skierowano wielu uczniów i studentów, nauczycieli
i ludzi kultury. Od pewnego momentu główny trzon batalionów stanowili
chłopi - przeciwnicy kolektywizacji. Jedną z zupełnie niezrozumiałych
dla nas spraw był ewenement, że do batalionów pracy zaciągano również
synów walczących w latach 1919-21 o Polski Śląsk - powstańców śląskich.
Potwierdzeniem jest m. in. ujawniony, ściśle tajny rozkaz Rokosowskiego
Nr 008/51. O tym samym mówią ściśle tajne instrukcje, zarządzenia
i rozkazy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, Informacji Wojskowej
i Ministerstwa Obrony Narodowej. Bataliony pracy zostały utworzone
we wrześniu 1949 r. w ramach powszechnej organizacji "Służba Polsce"
.
15 października 1949 r. do pracy w kopalniach skierowano
4 bataliony poborowych po 3-tygodniowym przeszkoleniu. Była to data
początku pracy przymusowej żołnierzy-górników. Likwidacja systemu
pracy przymusowej nastąpiła w roku 1959 po podpisaniu przez Polskę
międzynarodowej konwencji.
W okresie 10-lecia istnienia batalionów pracy życie straciło
ok. 1000 żołnierzy, kilka tysięcy zostało kalekami, dziesiątki tysięcy
przedwcześnie utraciły zdrowie i życie. "Żołnierze-górnicy to dziwna
formacja, formacja nie notowana w historii oręża polskiego - powiedział
Prezes. - W wielu kopalniach oprócz wojska pracowali więźniowie skazani
wyrokami sądowymi. Jakie było traktowanie żołnierzy? Bez wyroków,
ale ustawieni rozkazem 008/51 zmuszeni do pracy odbywaliśmy służbę
30, 36, a nawet 40 miesięcy w czasie, kiedy więźniowie mieli obniżane
wyroki w stosunku dwa dni wyroku za jeden dzień pracy. Kim byliśmy
w końcu, jeśli na stanowisku pracy żołnierz pracował razem z więźniem?"
- pytał prezes Jazienicki.
Zaznaczył, że od momentu powstania III Rzeczpospolitej radykalnie
zmieniły się stosunki do byłych żołnierzy-górników. "Z archiwów warszawskich
dotarł do nas sławetny rozkaz 008/51, który pokazał nam dobitnie,
jaką stanowiliśmy w ówczesnym okresie grupę społeczną. Od tego okresu
rozpoczęły się ruchy organizacyjne w celu rozeznania i udzielenia
pomocy naszym kolegom. Służyły temu cykliczne programy o żołnierzach-górnikach
emitowane w programie telewizyjnym. W naszym okręgu skupiamy w szeregach
związku 460 członków, w tym 60 wdów po żołnierzach-górnikach. Posiadamy
Sztandar, są wmurowane dwie tablice epitaficzne w kościele pw. Świętego
Krzyża w Zamościu i w kościele garnizonowym pw. Matki Bożej Nieustającej
Pomocy w Hrubieszowie" - podkreślił Prezes.
Obchodząc 50. rocznicę powołania zastępczej służby wojskowej
w 1999 r. pod hasłem "Ocalić od zapomnienia", 5 września 1999 r.
uroczyście odsłonięto pomnik żołnierzy-górników na cmentarzu wojskowym
Powązki w Warszawie. W ciągu niespełna 10 lat Okręgowe Zarządy w
całym kraju ufundowały oraz uroczyście odsłoniły i poświęciły: 32
sztandary Związku, 40 tablic epitaficznych oraz 4 obeliski z tablicami
epitaficznymi.
Na zakończenie swojego wystąpienia prezes Jazienicki zacytował
fragment artykułu z prasy z roku 1996: "O żołnierzach-górnikach pisze
się i mówi bardzo mało. Nie ma na ten temat żadnego opracowania.
Póki żyją świadkowie tamtych czasów i tamtych "tajemnic", jeszcze
można ocalić od zapomnienia ten niewielki, ale jakże smutny kawałek
polskich losów. Kiedy oni odejdą, mówić już będą tylko kamienie,
które na ścianach świątyń czy w innych miejscach przetrwają wieki"
.
Po wystąpieniu Prezesa uczestnicy spotkania w rodzinnej
atmosferze podzielili się opłatkiem. Były wspomnienia, łzy wzruszenia
i żalu, a także życzenia, aby wszyscy jak najdłużej mogli się w takim
niezmienionym gronie spotykać na podobnych uroczystościach.
Nawiązując do wystąpienia prezesa Jazienickiego, można zadać
retoryczne pytanie: Czy ten fragment polskiej historii znany jest
naszym historykom, czy znany jest młodemu pokoleniu? Mamy bardzo
wielu wspaniałych historyków i wspaniałych nauczycieli historii w
szkołach. Sądzę, że przekazują oni rzetelnie tę wiedzę młodemu pokoleniu
Polaków. Dlatego też jest nadzieja, że za kilkadziesiąt lat nie tylko
te tablice na ścianach naszych świątyń będą mówić o tamtych smutnych
czasach...
Pomóż w rozwoju naszego portalu