Śliczna panna, o którą zabijali się kawalerowie z Mazowsza, pokochała Pana Jezusa.
Przybliżając postać bł. Klary Szczęsnej trzeba zmierzyć się najpierw z grupą zakonów o nazwie sercanki. Najbardziej znane są cztery, tzw. francuskie (założone w Paryżu), tzw. niemieckie (założone we Wrocławiu, w 1928 r.) oraz dwa polskie konwenty, bezhabitowy, stworzony przez bł. H. Koźmińskiego i młodszy już w habitach, będący pomysłem św. bp. J.S. Pelczara.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Błogosławiona ucieczka
Reklama
Bł. Klara, natchniona przez św. bp. Pelczara, zawiązała w 1894 r. w Krakowie pierwszą wspólnotę sióstr pod nazwą Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusa. Miała wówczas 31 lat. Wcześniej Ludwika Szczęsna (Klara to imię zakonne) była przez 10 lat członkinią sercanek bezhabitowych (Zgromadzenie Córek Najczystszego Serca Najświętszej Maryi Panny); tam nosiła imię Honorata, zapewne z wdzięczności dla o. Honorata, który podczas rekolekcji poparł jej zamiar wstąpienia na drogę życia poświęconego wyłącznie Bogu i ludziom. Jeszcze wcześniej Ludwika, powodowana chęcią służenia Chrystusowi, uciekła w wieku 17 lat z domu rodzinnego, ponieważ ojciec pomimo sprzeciwu dziewczyny chciał wydać ją za mąż. Była śliczną panną, o niebieskich oczach, z jasno-kasztanowatymi włosami, zabijali się o nią kawalerowie z całego Lubowidza na Mazowszu. Po ucieczce przez cztery lata dawała sobie radę utrzymując się z krawiectwa.
Lublin na trasie Klary
Kto wie, jak potoczyłyby się dalsze losy błogosławionej i całego zakonu sercanek, gdyby nie epizod, który rozegrał się w czasie jej krótkiego, bo niespełna trzyletniego pobytu w Lublinie. Trafiła do naszego grodu w 1889 r. jako bezhabitowa s. Honorata. Z powodu carskiej kasaty zakonów siostrom nie wolno było podejmować żadnych aktywności. Do Lublina została wysłana jako nowa przełożona domu, mieszczącego się w pałacyku przy ul. 3 Maja 14, dziś siedziby konsulatu Ukrainy.
Reklama
Poddała się duchowej opiece ks. Antoniemu Nojszewskiemu, wówczas rektorowi lubelskiego seminarium, nota bene kierownikowi bł. Marty Wołowskiej, jedynej beatyfikowanej rodem z Lublina. Tu opiekowała się służącymi, uczyła je wraz z innymi mniszkami krawiectwa i gotowania. Jedna ze służących miała siostrę, która była żoną lokaja u rosyjskiego gubernatora Władimira Tchórzewskiego. Tak wieść o nielegalnym zakonie dotarła do władz, co pociągnęło za sobą natychmiastową rewizję u sióstr. W jej toku żandarmi obszukali cały dom, w końcu wywalili na podłogę zawartość wszystkich szuflad, węsząc za jakimś dowodem przestępstwa młodych kobiet. W jednej z szuflad schowana była książeczka z konstytucją zakonu, na szczęście przy wysypywaniu skrytki zaczepiła się o górną listewkę i nie wypadła. Wypadł jedynie katechizm, a posiadanie tegoż było już legalne. Władze uznały, że dziewczyny są jakimiś nieszkodliwymi dewotkami, ale na wszelki wypadek nakazały pannom rozjechać się.
Honorata wróciła do Warszawy, a stamtąd przełożone wysłały ją czym prędzej do Krakowa, przekonane, że na pewno jest śledzona i sprowadzi zagładę na istniejący zaledwie 7 lat zakon. Tam poznała św. bp. Pelczara, który zlecił jej założenie nowych sercanek, już w habitach, co w zaborze austriackim było dozwolone. Dwie siostry, Honorata i Alojza, opuściły zgromadzenie bezhabitowe, wyzwane przez dawne koleżanki od apostatek.
Cały świat
Dziś sercanki bł. Klary w liczbie ponad 600 sióstr służą na trzech kontynentach, w ponad 70 domach, a od niemal 5 lat modlą się przez wstawiennictwo swojej błogosławionej, szalonej założycielki. Pięknej dziewczyny, która słabo umiała czytać i pisać, uczyła się tylko od wędrownego nauczyciela, w wieku 10 lat straciła matkę. Dziewczyny, która całą sobą ukochała Serce Pana Jezusa.