"Ubóstwo dla nas chrześcijan jest przede wszystkim kategorią teologalną" - powiedział papież Franciszek podczas sobotniego czuwania modlitewnego na placu św. Piotra z ruchami katolickimi i stowarzyszeniami laikatu. Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej opublikowało treść tych spontanicznych wystąpień Ojca Świętego, który 18 maja odpowiedział na cztery pytania. Pierwsze z nich dotyczyło pewności wiary, drugie tego, jak propozycja wiary może dotrzeć do serca współczesnego człowieka? Trzecie - jak każdy z katolików może żyć słowami "pragnę Kościoła ubogiego i dla ubogich” w obliczu wyzwania kryzysu. Ostatnie - jak wyznawać wiarę, w obliczu prześladowań, zagrożenia życia i jak pomóc osobom żyjącym w takich warunkach? Poniżej przestawiamy tłumaczenie papieskiej odpowiedzi na trzecie pytanie: jak każdy z katolików może żyć Kościołem ubogim i dla ubogich w obliczu obecnego kryzysu.
Reklama
Rozpocznę od świadectwa. Przede wszystkim zasadniczym wkładem, jaki możemy wnieść jest życie Ewangelią. Kościół nie jest ruchem politycznym ani też dobrze zorganizowaną strukturą, nie jesteśmy czymś w tym rodzaju. Nie jesteśmy też organizacją pozarządową, a gdy Kościół staje się taką organizacją pozarządową traci sól, nie ma smaku, jest tylko pustą organizacją. Trzeba być w tym sprytnym, bo diabeł nas zwodzi, istnieje niebezpieczeństwo postawienia przede wszystkim na skuteczność. Czym innym jest głoszenie Jezusa, a czym innym jest skuteczność, bycie skutecznym. Jest to całkiem inna wartość. Podstawową wartością Kościoła jest życie Ewangelią i dawanie świadectwa naszej wierze. Kościół jest solą ziemi, światłem świata, jest wezwany do uobecniania w społeczeństwie zaczynu Królestwa Bożego i czyni to przede wszystkim poprzez swe świadectwo, świadectwo braterskiej miłości, solidarności, dzielenia się. Kiedy słyszymy jak niektórzy mówią, że solidarność nie jest wartością, ale jest "postawą pierwotną", która musi zniknąć ... to nie można się zgodzić! Myśli się wówczas jedynie o skuteczności doczesnej, światowej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Chwile kryzysu, jak ta, którą obecnie przeżywamy - ale w pytaniu była mowa, że żyjemy w świecie kłamstwa - ta chwila kryzysu - zwróćmy uwagę - nie polega na kryzysie jedynie gospodarczym. Nie - jest to kryzys kulturowy. Jest to kryzys człowieka: to człowiek przeżywa kryzys! A to co, może ulec zniszczeniu to człowiek! Lecz człowiek jest obrazem Boga! Dlatego jest to głęboki kryzys! W obecnych czasach kryzysu nie możemy martwić się tylko o siebie, zamknąć się w samotności, w zniechęceniu, będąc bezradnymi w obliczu problemów. Proszę, nie zamykajmy się! To jest niebezpieczeństwo: zamykamy się w parafii, z przyjaciółmi, w ruchu, z tymi, z którymi myślimy tak samo ... ale wiecie co się dzieje? Gdy Kościół staje się zamknięty, choruje, choruje. Pomyślcie o pokoju zamkniętym przez rok. Kiedy do niego wejdziesz, jest w nim zapach wilgoci, jest tak wiele rzeczy, które nie funkcjonują. Tak samo Kościół zamknięty: jest Kościołem chorym. Kościół musi wyjść z siebie. Gdzie? Ku peryferiom egzystencjalnym, gdziekolwiek by nie były - ale wyjść. Jezus mówi nam: "Idźcie na cały świat! Idźcie! Głoście! Dawajcie świadectwo o Ewangelii" (Mk 16,15). Co się jednak dzieje, kiedy ktoś wychodzi z siebie? Może nastąpić, to co może się przydarzyć tym wszystkim, którzy wychodzą z domu i idą drogą: wypadek. Ale powiadam wam: wolę tysiąc kroć bardziej Kościół uszkodzony w wypadku, który doznał wypadku, od Kościoła chorego z powodu zamknięcia! Wychodźcie na zewnątrz, idźcie! Pomyślcie też o tym, o czym mówi Apokalipsa, o Jezusie, który stoi u drzwi i kołacze, woła aby wejść do naszego serca (por. Ap 3,20). To jest sens Apokalipsy. Ale zadajcie sobie pytanie: ile razy Jezus jest wewnątrz i puka do drzwi, aby wyjść, wyjść na zewnątrz, a my nie dajemy mu wyjść z powodu różnych naszych zabezpieczeń, bo wiele razy jesteśmy zamknięci w nietrwałych strukturach służących jedynie temu, aby nas zniewolić a nie czynić nas wolnymi dziećmi Bożymi?
W tym "wyjściu" ważne jest pójście na spotkanie - to słowo to jest dla mnie bardzo ważne: spotkanie z innymi. Dlaczego? Bo wiara jest spotkaniem z Jezusem, a my musimy zrobić to samo, co czynił Jezus: spotykać innych. Żyjemy w kulturze konfliktu, w kulturze podziału na części, kulturze w której to, czego nie potrzebuję wyrzucam, kulturze odrzucenia. Ale w tej kwestii, zachęcam was do pomyślenia - a jest to częścią kryzysu - o osobach starszych, będących mądrością narodu, o dzieciach ... kultura odrzucenia! Ale musimy wyjść na spotkanie i musimy tworzyć z naszą wiarą "kulturę spotkania", kulturę przyjaźni, kulturę, w której znajdujemy braci, gdzie możemy porozmawiać również z tymi, którzy nie myślą tak jak my, nawet ludźmi innej wiary. Wszyscy mają coś wspólnego z nami: są obrazami Boga, są dziećmi Bożymi. Wyjść na spotkanie ze wszystkimi, nie dyskutując o naszej przynależności.
Reklama
Ważny jest też kolejny punkt: spotkanie z ubogimi. Jeśli wychodzimy z siebie, znajdujemy ubóstwo. Dzisiaj - z bólem serca to mówię - dzisiaj, znalezienie bezdomnego, który zmarł z zimna nie jest wydarzeniem odnotowanym przez media. Dzisiaj "newsem" jest skandal. Skandal, cóż to za wspaniała wiadomość! Dzisiaj nie jest "newsem" informacja, że tak wiele dzieci nie ma nic do jedzenia. Jest to bardzo poważna sprawa! Nie możemy zachować spokoju! No cóż ...tak to już jest. Nie możemy stać się chrześcijanami sztywnymi, owymi chrześcijanami doskonale wychowanymi, mówiącymi spokojnie o kwestiach teologicznych popijając herbatę. Nie! Musimy stawać się chrześcijanami odważnymi i wychodzić poszukując tych, którzy są właśnie ciałem Chrystusa, którzy są ciałem Chrystusa!
Kiedy idę spowiadać - jeszcze nie mogę, bo aby pójść spowiadać ...stąd nie można wyjść, ale to jest inny problem - kiedy szedłem spowiadać w poprzedniej diecezji, niektórzy przychodzili i zawsze pytałem: "Czy dajesz jałmużnę?" - "Tak, ojcze!". "O to dobrze". Ale stawiałem jeszcze dwa inne pytania: "Ale powiedz, czy kiedy dajesz jałmużnę spoglądasz w oczy temu lub tej, która ją otrzymuje?" - "Ach, nie wiem, nie zdałem sobie sprawy". I kolejne pytanie: "A kiedy dajesz jałmużnę, czy dotykasz rękę tego, któremu ją dajesz, czy też rzucasz monetę z góry?". To właśnie jest problem: ciało Chrystusa, dotknąć ciała Chrystusa, wziąć na siebie ten ból za ubogich. Ubóstwo, dla nas, chrześcijan, nie jest kategorią socjologiczną, filozoficzną czy kulturową: ale jest kategorią teologalną. Powiedziałbym, być może pierwszą kategorię, ponieważ ten Bóg, Syn Boży, uniżył samego siebie, stał się ubogim, aby wraz z nami iść drogą. I to jest nasze ubóstwo: ubóstwo ciała Chrystusa, ubóstwo, które nam przyniósł Syn Boży ze swoim Wcieleniem. Kościół ubogi i dla ubogich zaczyna się od wyjścia ku ciału Chrystusa. Jeśli idziemy ku ciału Chrystusa, zaczynamy coś rozumieć, rozumieć, czym jest to ubóstwo, ubóstwo Pana.
Nie jest to łatwe. Ale jest problem, który nie ułatwia życia chrześcijanom: duch tego świata, duch światowości, duchowa doczesność. Prowadzi to nas do zarozumiałości, do życia duchem świata, a nie duchem Jezusa. Pytacie: jak należy żyć, aby stawić czoło temu kryzysowi, który dotyczy etyki publicznej, modelu rozwoju, polityki. Ponieważ jest to kryzys człowieka, kryzys, który niszczy człowieka, ogałaca on człowieka z etyki. W życiu publicznym, w polityce, jeśli nie ma etyki, etyki stanowiącej punkt odniesienia, wszystko jest możliwe i wszystko można zrobić. Widzimy to, gdy czytamy gazety, jak brak etyki w życiu publicznym wyrządza ludzkości wiele szkód.
Chciałbym wam opowiedzieć historię. Zrobiłem to już dwa razy w tym tygodniu, ale opowiem po raz trzeci. Jest to historia opowiedziana w pewnym biblijnym midraszu rabina z XII wieku. Opowiadał on historię budowy wieży Babel i powiedział, że do budowy wieży Babel, trzeba było wytworzyć cegły. Co to znaczy? trzeba było iść, mieszać błoto, przynieść słomę, zrobić wszystko ...a następnie wsadzić do pieca. A kiedy cegła została wyprodukowana, trzeba ją było wynieść na górę, na budowę Wieży Babel. Cegła była skarbem, ze względu na tak wiele pracy, której wymagało jej zrobienie. Kiedy cegła spadła, to tragedia narodowa, a winny pracownik był karany. Cegła była tak cenna, że jeśli spadła był dramat. Ale jeśli spadł pracownik, nic się nie stało, to było coś zupełnie innego. Dzieje się tak i dziś: jeśli nieco spadają inwestycje w bankach ... tragedia ... jak to możliwe? Ale jeśli ludzie umierają z głodu, jeśli nie mają nic do jedzenia, jeśli tracą zdrowie, to nie ma znaczenia! To jest nasz dzisiejszy kryzys! A świadectwo Kościoła ubogiego dla ubogich wykracza przeciwko tej mentalności.