Początkowo środowisko warszawskie nazywało go impertynentem.
Stefan Starzyński, mianowany komisarycznym prezydentem Warszawy,
długo nie uzyskał w stolicy akceptacji. Do historii przeszedł ze
względu na swoją postawę w czasie obrony Warszawy we wrześniu 1939
r.
Informacje o wybuchu wojny warszawiacy przyjęli z niedowierzaniem. "
Pośród ludzi nie znać było popłochu" - pisał jeden z pamiętnikarzy.
Pierwsze bomby spadły na lotnisko Okęcie, Państwowe Zakłady Lotnicze
i kolonie mieszkaniowe na Kole. Prezydent Starzyński z grupą współpracowników
udał się tam niezwłocznie. Wezwał ludność do kopania rowów przeciwlotniczych
na skwerach.
W mieście ogłoszono powszechną mobilizację. Mimo to prezydent
starał się zachować normalne funkcjonowanie stolicy. Żadna z placówek
kulturalnych nie zaprzestała pracy. W kawiarniach warszawskich ruch
był nawet większy niż dotychczas. Starzyński nadzorował uzupełnianie
personelu tam, gdzie zdekompletowała go mobilizacja. Do pracy zgłaszali
się emeryci i członkowie rodzin zmobilizowanych pracowników.
Wytyczne do dalszych działań Starzyński spodziewał się
uzyskać w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Niestety, wrócił stamtąd
rozczarowany panującym chaosem. Podobnie było po następnych dwóch
konferencjach w Ministerstwie. "Potracili głowy. Zamieszanie większe
jak u nas. Musimy liczyć tylko na siebie" - mówił po powrocie do
Ratusza. Bałagan panował także w administracji wojskowej podczas
mobilizacji ochotników. Nie pozostało nic innego, jak myśleć o organizowaniu
samopomocy społecznej.
Sekretariat prezydenta pracował całą dobę, zbierając
meldunki o sytuacji w Warszawie. W drugim dniu wojny z Ratusza wyszły
dyspozycje w sprawie zwiększenia przelotowości stołecznych mostów,
a szczególnie zatłoczonego mostu Kierbedzia. Do mieszkańców kierowano
apele, jak mają się zachować: umiarkowanie korzystać z zapasów wody,
która służyła do gaszenia pożarów, nie korzystać w czasie alarmów
przeciwlotniczych z gazu i telefonu. Starzyński zdecydował 4 września
o zorganizowaniu Stołecznego Komitetu Samopomocy Społecznej. Dzień
obfitował w kilka istotnych wydarzeń. Warszawa przeżyła ciężkie bombardowanie
Śródmieścia, Pragi, Dworca Szczęśliwice i Państwowych Zakładów Inżynieryjnych.
Wiadomości o klęskach polskiej armii wywoływały panikę.
Komisariat Rządu zaczął przygotowywać się więc do ewakuacji. Miasto
opuścił Włodzimierz Jaroszewicz, komisarz rządu. Premier Felicjan
Sławoj Składkowski wydał rozkaz ewakuacji Zarządu Miejskiego. Starzyński
odmówił wykonania polecenia. Do opuszczenia miasta namawiał też Starzyńskiego
Jaroszewicz. "Powiedz, Wołodia, swemu premierowi - odpowiedział Starzyński
- że jeżeli nie troszczył się o los mój i los miasta w chwili, gdy
je opuszczał, to niech teraz troskę o to pozostawi mnie. Powiedz
mu też, że ja dezerterem nie będę" - stwierdził stanowczo. W nocy
z 5 na 6 września premier w imieniu rządu pożegnał ludność Warszawy.
Dla warszawiaków postawa rządu była równoznaczna z oddaniem
miasta bez walki. Stolica pozostała bez administracji publicznej.
Warszawiacy zaczęli popadać w panikę. Pozamykano większość sklepów,
nie kursowały tramwaje. Psychoza ucieczki ogarnęła wszystkich po
radiowym przemówieniu płk. Umiastkowskiego, rzecznika propagandowego
Naczelnego Dowództwa. Polecił on budować barykady, a mężczyznom zdolnym
do noszenia broni opuścić miasto i udać się na wschód. Masowy odpływ
ludności stwarzał niesamowity widok. Jak opisują świadkowie tamtych
dni, w słoneczny, wrześniowy dzień ulicami płynęły szeregi ludzi,
na głównych ulicach gęstniały w potoki, a przez mosty płynęła już
rzeka mrowia ludzkiego. Nie pomagał apel gen. Waleriana Czumy, kierującego
obroną Warszawy, o wstrzymaniu ewakuacji mężczyzn.
W tym czasie Ratusz stał się jedynym miejscem władzy
w mieście. Starzyński starał się opanować chaos, przejmując władzę
cywilną. Dokonał w pewnym sensie "zamachu stanu" - wbrew poleceniu
premiera wydał zarządzenie dla instytucji miejskich, aby pozostały
w Warszawie. Zorientowawszy się w stanie aparatu policyjnego, zorganizował
Straż Obywatelską. W specjalnej odezwie do Straży Obywatelskiej Starzyński
apelował: "Należy przeciwdziałać nieuzasadnionej panice ewakuacyjnej,
uspokajać ludność, brać ją w opiekę. Wszyscy obywatele muszą być
opanowani jak żołnierze. Działać trzeba spokojnie i rozumnie, tłumiąc
w zarodku panikę". Apel poskutkował. Powoli wracał spokój, otwierano
sklepy, instytucje wznawiały pracę.
Starzyński wykazał cechy doskonałego organizatora. Jak
wspomina Stanisław Lorentz, ówczesny dyrektor Muzeum Narodowego, "
okazał doskonałą znajomość psychologii tłumu i talent wychowawczy"
. Mówił np. przez radio, że ma chrypkę i usiłuje kupić lekarstwo,
ale wszystkie apteki są zamknięte. Wzywa więc do otwarcia ich. Innym
razem prosił o uprzątnięcie szkła z ulic, które przecież w Warszawie
powinny być dobrze utrzymane. "Pamiętam dobrze - wspomina Lorentz
- jak natychmiast z Muzeum Narodowego wyruszyliśmy z miotłami uprzątać
al. 3 Maja, która zresztą niedługo znów została zasypana szkłem.
Ale apel odegrał swoją rolę. Na pracowników Muzeum uprzątnięcie szkła
na ulicy oddziałało bardzo uspokajająco".
Starzyński starał się, by warszawiacy mogli poczuć, że
nie są pozostawieni sami sobie. Codziennie, a czasem dwa razy w ciągu
dnia wygłaszał do nich przemówienia. Poruszał problemy związane z
warunkami codziennego życia w walczącym mieście. Pierwszy raz 7 września
warszawiacy usłyszeli: "Stańcie wszyscy do pracy. W pracy odnajdziecie
siebie, spokój i drogi do zwycięstwa. Tylko tą drogą zwyciężymy.
Nietrudno jest w dobrych czasach deklarować o swym przywiązaniu do
Ojczyzny, o oddaniu swych sił wspólnej sprawie - trzeba właśnie w
czasach dzisiejszych pokazać umiejętność pracy, karności i dyscypliny (
...). Wojsko obroni stolicę, a my w niej ład zabezpieczymy. Z wiarą
w zwycięstwo wszyscy spokojnie na posterunki".
Zakres kompetencji poszerzyła Starzyńskiemu nominacja
na komisarza cywilnego przy Dowództwie Obrony Warszawy, nadana 8
września przez gen. Czumę. Wydawał apele w formie rozkazu: "Warszawa
będzie broniona. Jako komisarz cywilny obrony Warszawy rozkazuję
wszystkim pozostać na swych stanowiskach, a tym którzy miasto opuścili,
wrócić w ciągu 12 godzin". Apel dotarł do tysięcy warszawiaków, którzy
byli już daleko poza miastem. "W rozterce, co dalej robić, na rynku
w Łukowie słuchamy komunikatu radiowego" - wspomina Aleksander Zawadzki,
pracownik Zarządu Miejskiego. "I oto słyszymy głos prezydenta Stefana
Starzyńskiego głoszącego, że Warszawa bronić się będzie i że potrzebni
są wszyscy do służby obrony stolicy. Po wysłuchaniu tego komunikatu
niezwłocznie zawróciliśmy, spiesząc się nocą i następnym dniem, by
nie dać się odciąć od Warszawy, chodziły bowiem wieści, że od Garwolina
pojawia się wróg".
W Ratuszu rozpoczęto organizowanie Komisariatu Cywilnego.
Utworzona została m.in. grupa łączności i grupa odpowiadająca za
zabezpieczanie dóbr kultury na terenie miasta. Zorganizowano grupy
współpracujące ze służbą saperską przy budowie umocnień obronnych
i specjalne brygady pomagające utrzymać komunikację w mieście. Ekipa
ochronna budowli starała się zabezpieczać przed zniszczeniami zabytkowe
obiekty: opuszczony Zamek Królewski, gmach Teatru Wielkiego i inne.
Już wcześniej na polecenie Starzyńskiego Muzeum Narodowe stało się
instytucją ochrony zabytków. Tu składano depozyty z Łazienek i palącego
się Zamku. Komisariat Cywilny uruchomił nowe placówki zdrowia i opieki
społecznej na Czerniakowie, Woli, Mokotowie i Starym Mieście. Aby
polepszyć stan sanitarny miasta, otwarto wszystkie łaźnie.
O tym, jak prezydent zdobył serca warszawiaków, świadczy
m.in. odzew na apel organizowania Ochotniczych Batalionów Obrony
Warszawy, nazwanych później przez ludność im. Stefana Starzyńskiego. "
Trzeba mi młodych, ideowych, zdrowych, silnych, pragnących bić się
za Warszawę" - apelował przez radio. "Pierwszy oddział musi być gotowy
zaraz. Wzywam 600 młodych ludzi, aby się natychmiast zgłosili, ludzi
zdecydowanych umrzeć za Ojczyznę" - mówił. Po 20 minutach na placu
zbiórki przed pałacem Mostowskich stawiło się ponad 6 tys. ochotników.
Starzyński potrafił wzbudzić entuzjazm. W walczącej stolicy
bardzo rzadkie były nastroje załamania czy niewiary w sens przeżywanych
cierpień i ponoszonych ofiar. Co więcej, mimo trudności ze zdobyciem
pożywienia, ludność chętnie dzieliła się z wojskiem tym, co miała.
Na drzwiach pojawiły się napisy: "Strzyżenie, golenie dla żołnierzy
darmo", "Kto z wojskowych chce się odkurzyć, odpocząć - prosimy".
Ostatnie funkcjonujące kino "Napoleon" oferowało żołnierzom darmowy
wstęp.
Niemcy czuli, że warszawiaków i wojsko ożywia patriotyczny
duch. Tym silniej próbowali go zgasić, wzmagając bombardowanie miasta.
Starzyński próbował szukać pomocy w rządzie Francji i Anglii. "Ludność
po bohatersku znosi wszystko i (...) jest przygotowana znosić to
jeszcze długo, ale chciałbym wiedzieć miarodajnie od rządów naszych
sprzymierzonych, kiedy udzielą nam pomocy". Sprzymierzeńcy odpowiedzieli
jedynie deklaracjami solidarności i podziwu dla walczącej Warszawy.
Warszawiacy, którzy pozostali bez dachu nad głową, znajdowali
pomoc w ośrodkach zdrowia, pomocy społecznej i w szkołach. Starzyński
troskę o poszkodowanych traktował jako jeden z podstawowych swoich
obowiązków. Osobiście odwiedzał bezdomnych. Miasto zaczęło przeżywać
trudności aprowizacyjne. Niemieckie bomby nie omijały przecież magazynów
z żywnością.
Władze wojskowe zadecydowały 26 września o kapitulacji
miasta. W naradzie sztabowej uczestniczył również prezydent Warszawy. "
Dynamiczny, rozpędowe koło milionowego miasta, duch bezwzględnego
oporu, stał na stanowisku, że jeżeli potrzebne są dalsze ofiary,
jeżeli są jeszcze jakieś możliwości, to on gotów jest wszystko zrobić,
by tym możliwościom dać się zrealizować" - wspomina płk Tomaszewski. "
Wyliczał rzeczowo, czym rozporządza, jak będzie poił, gdzie umieści
rannych (...). Gdy ktoś wtrącił, że pożary niszczą tak piękne gmachy,
że Warszawa przestała istnieć, Starzyński niczym tur potężny pochylił
łeb w stronę żałującego róż i siłą wielkiej wiary i przekonania odpalił:
´Trzy razy tak piękną odbudujemy´" - wspomina uczestnik narady.
Starzyński, podobnie jak gen. Juliusz Rómmel i gen. Tadeusz
Kutrzeba, odmówił opuszczenia Warszawy, choć proponowano im miejsca
w samolocie. Po wkroczeniu Niemców już tylko jako prezydent miasta
poświęcił się całkowicie sprawom opieki nad ludnością. Starał się
nie reagować na impertynencje, jakich nie szczędzili mu Niemcy. Pertraktował
z nimi w sprawie uruchomienia szkół. Już od połowy października w
stolicy na 189 szkół powszechnych pracowało 112. Starzyński stał
się też głównym organizatorem odbudowy Warszawy po zniszczeniach
wrześniowych. Wystosował do warszawiaków apel o naprawę uszkodzonych
nieruchomości. Szybko uregulowana została też sprawa pobierania wody
z miejskiej sieci wodociągowej. Warszawiacy zabrali się do odbudowy
dworców i torów kolejowych, szpitali. Wprowadzono szczepienia ochronne
w związku z zachorowaniami na tyfus.
Wówczas Starzyński był jeszcze potrzebny Niemcom. Sprawna
organizacja odbudowy miasta zapewniła warunki życia warszawiakom,
ale jednocześnie warunki dla zainstalowania niemieckiej administracji.
Starzyński spodziewał się aresztowania. Zdążył jeszcze pożegnać się
z rodziną. 26 października gestapo zabrało go na Szucha, a stamtąd
na Pawiak. Działacze konspiracyjni przygotowali wszystko do odbicia
prezydenta. Starzyński miał wtedy odpowiedzieć: "Wytrwam do końca,
zbyt wielu musiałoby przypłacić moją ucieczkę życiem". Dalsze losy
prezydenta Starzyńskiego przez wiele lat pozostawały nieznane. Niedawno
udało się ustalić, że został zamordowany 19 marca 1944 r. w kopalni
soli potasowej w Baelberge w Niemczech.
Największym marzeniem Starzyńskiego było, aby Warszawa
była wielka. W ostatnim przemówieniu radiowym w walczącej Warszawie
mówił do mieszkańców: "Chciałem, aby Warszawa była wielka (...).
Kreśliliśmy plany, robiliśmy szkice wielkiej Warszawy przyszłości (
...). I choć tam, gdzie miały być parki, dziś są barykady, gęsto
trupami pokryte, choć płoną nasze biblioteki, choć palą się nasze
szpitale, (...) Warszawa broniąca honoru Polski jest u szczytu swej
wielkości i sławy". Stolica już wtedy była wielka, bo miała Wielkiego
Prezydenta.
Korzystałam z: Marian Marek Drozdowski Stefan Starzyński, prezydent Warszawy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu