Prawo Anglii, Walii a także Irlandii Północnej stanowi, iż kto „zachęca lub wspomaga samobójstwo” naraża się na karę 14 lat pozbawienia wolności. Tak samo jest w przypadku eutanazji, w brytyjskim prawie określanej jako „morderstwo”.
Jednak podczas styczniowej debaty większość posłów poparła potrzebę rewizji tej regulacji. Z kolei w liście do organizacji Care Not Kiling (CNK), która prowadzi kampanię wspierania opieki paliatywnej, minister sprawiedliwości Robert Buckland podkreślił, że rząd nie planuje zmiany prawa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Według brytyjskich organizacji promujących śmierć na życzenie, ma ono ponad 80-procentowe poparcie społeczeństwa. A jednak sześć lat temu nacisk środowisk przeciwnych liberalizacji tych przepisów był na tyle skuteczny, że nie udało się w brytyjskim parlamencie przeforsować tej ustawy. Jak powiedział wówczas prymas Anglii i Walii kard. Vincent Nichols, oddolny sprzeciw odegrał kluczową rolę w odrzuceniu skandalicznego uregulowania. W oficjalnym liście do Izby Lordów swój protest wyrazili wtedy, oprócz zwierzchnika katolików, prymas Wspólnoty Anglikańskiej, naczelny rabin Wielkiej Brytanii i sekretarz generalny Brytyjskiej Rady Muzułmańskiej.
Brytyjskie sądy coraz częściej zmagają się ze sprawami, które wnoszą osoby domagające się śmierci z rąk lekarza. W listopadzie ubiegłego roku, 49-letni Phil Newby przegrał w Sądzie Najwyższym apelację, w której wnioskował o zniesienie zakazu wspomaganego samobójstwa – cierpi na nieuleczalną chorobę neuronów, w wyniku której jego ciało ulega stopniowemu paraliżowi. Wydając wyrok, Sąd Najwyższy stwierdził, iż „nie jest to forum właściwe dla dyskusji o świętości życia”.