Reklama

Nie być aktorem życiowym

Niedziela toruńska 7/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wojciech Wielgoszewski: - Jakie okoliczności sprawiły, że zajął się Pan postacią bł. ks. Frelichowskiego?

Robert Zadura: - Pierwszy raz spotkałem się z tą postacią na uroczystości beatyfikacyjnej, która odbyła się w Toruniu 7 czerwca 1999 r. Wówczas był to dla mnie przede wszystkim dzień spotkania z Ojcem Świętym. Byłem wtedy uczniem III klasy liceum ogólnokształcącego w Brodnicy. Choć angażowałem się w życie lokalnego Kościoła dzięki mojemu katechecie ks. Grzegorzowi Bohdanowi, nie wiedziałem, kim był bł. ks. Frelichowski. Podczas uroczystej beatyfikacji po raz pierwszy ujrzałem jego wizerunek. Byłem troszeczkę zły, ponieważ był to czarny obraz, na którym namalowana została postać kapłana ubranego w równie czarną sutannę. Zamkniętego, milczącego, tak bardzo oddalonego. Był mi obcy, zupełnie nie pasował do blasku, jaki bił od Ojca Świętego. Moje drugie spotkanie z postacią Wicka miało miejsce już w trakcie moich studiów w Toruniu, na uroczystościach związanych z rocznicą jego śmierci, które odbywały się w Dworze Artusa. Dopiero wtedy dostrzegłem w nim kapłana z krwi i kości, mającego swoje wzloty i upadki, człowieka autentycznie poszukującego swego powołania. Zafascynował mnie swoją osobowością, bezinteresowną miłością, ofiarą i poświęceniem. Tak zrodził się pomysł napisania o nim pracy magisterskiej.

- Jak przebiegała praca nad biografią? Kto najbardziej pomógł w pisaniu książki?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Pracę pisałem pod kierunkiem prof. dr. hab. Jana Szilinga na Wydziale Nauk Historycznych UMK. Obroniłem ją z wynikiem bardzo dobrym w 2004 r. Po obronie dzięki ks. prał. Józefowi Nowakowskiemu porządkowałem dokumenty związane z ks. Frelichowskim, które znajdowały się w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i bł. ks. Stefana Frelichowskiego w Toruniu. Poproszono mnie także o uporządkowanie rodzinnego archiwum związanego z Błogosławionym. Wówczas natrafiłem na ciekawe źródło, którym jest zbiór krótkich wspomnień jego najbliższych i kolegów. Opracowałem je z zamiarem publikacji, co niestety nie jest takie proste. Odnalezione materiały okazały się bezcenne w dalszej pracy nad biografią S. W. Frelichowskiego. Pracowałem nad książką jeszcze przez dwa lata. W tym miejscu pragnę serdecznie podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do jej powstania i służyli cenną radą, a szczególnie - prof. Janowi Szilingowi, prof. Mariuszowi Wołosowi, dr. Waldemarowi Rozynkowskiemu, ks. prof. Anastazemu Nadolnemu, ks. dr. Wacławowi Dokurno, ks. Józefowi Nowakowskiemu, ks. Krzysztofowi Samulowi, państwu Jaczkowskim.

- Na jakie trudności natrafił Pan podczas pisania monografii o życiu ks. Stefana W. Frelichowskiego? Czy napotkał Pan jakiś epizod, tajemnicę, której nie udało się w pełni rozwikłać?

- Było wiele przygód i trudności, o których z pewnością można by napisać kolejną książkę. We wszystkich jednak sytuacjach widać ogromne wstawiennictwo ks. Wicka. Wiele razy nie chciało mi się wstawać o czwartej nad ranem, aby jechać do archiwum, jednak zawsze przychodziła siła do tego, by zabrać się za pracę. Mam świadomość, że nie udało mi się dotrzeć do wszystkich źródeł, np. kroniki harcerskiej z czasów chełmżyńskich czy seminaryjnych, kroniki sodalicyjnej i innych. Może ktoś po latach dotrze do tych na razie zaginionych materiałów i odsłoni kolejne epizody z życia Błogosławionego.

Reklama

- Z książki wynika, że jej bohater stawał przed koniecznością dokonywania wyborów o fundamentalnym znaczeniu dla jego dalszego życia. Czy mógłby Pan przybliżyć to zagadnienie?

- Podziwiam niezwykłą umiejętność dokonywania wyborów przez Stefana Wincentego Frelichowskiego. Tak jak Chrystus pytał się trzykrotnie Piotra o to, czy Go miłuje, tak też w życiu Wicka można odnaleźć ten niezwykły dialog. Pierwsze „Czy miłujesz Mnie?” padło w chwili wyboru drogi kapłańskiej. W jego pamiętniku czytamy: „I to jest zaiste pytanie bodaj najważniejsze w życiu, a szczególnie dla mnie, który do ostatniej chwili wahałem się, czy zdecydować się wstąpić do Seminarium Duchownego, czy nie. Ile to było pytań, kwestii, głębokich rozmyślań. Moje osobiste zdanie, gdy w ciemności, nie będąc pod żadnym wpływem, rozpatrywałem tę kwestię, brzmiało: będę księdzem (...). Zdecydowałem się krótko, po żołniersku, wstąpić nieodwołalnie do seminarium” (Pamiętnik, s. 33-34). Następne „Czy miłujesz Mnie?” padło, gdy groziło mu śmiertelne niebezpieczeństwo aresztowania w 1939 r. Pamiętajmy, iż naziści bardzo brutalnie obchodzili się z kapłanami, których poddawano represjom w pierwszej kolejności. Ks. Stefan Wincenty pomimo ostrzeżeń i naglących próśb o ucieczkę pozostał w Toruniu, gdzie odważnie wypełniał swoje kapłańskie powołanie aż do chwili aresztowania. W końcu trzecie i ostatnie „Czy kochasz Mnie?” padło w Dachau na przełomie stycznia i lutego 1945 r., kiedy ks. Wicek wbrew surowym zakazom heroicznie przekradał się do chorych na tyfus plamisty, aby umocnić umierających sakramentami świętymi. Wtedy również słyszał od innych kapłanów, że niepotrzebnie się naraża, że będzie potrzebny w duszpasterstwie po wojnie, że czekają na niego bliscy. On o tym wszystkim doskonale wiedział, jednak nie mógł zagłuszyć w sobie błagania chorych proszących o pomoc, w których odnajdywał zapewne cierpiącego Chrystusa.

- Co wywarło decydujący wpływ na formację duchową Błogosławionego?

- Można zauważyć wpływ wielu czynników. Jednym z nich jest Sodalicja Mariańska, która rozmiłowywała jej członków w kulcie maryjnym, poza tym harcerstwo. Wicek wyznał w pamiętniku: „Ja sam wierzę mocno, że państwo, którego wszyscy obywatele byliby harcerzami, byłoby najpotężniejszym ze wszystkich. Harcerstwo bowiem, a polskie szczególnie, ma takie środki, pomoce, że kto przejdzie przez jego szkołę, to jest typem człowieka, jakiego nam teraz potrzeba. A już najdziwniejszą, ale najlepszą jest idea harcerstwa: Wychowanie młodzieży - przez młodzież. I ja sam, jak długo tylko będę mógł, co daj Boże, aby zawsze było, będę harcerzem i nigdy dla niego pracować i go popierać nie przestanę. Czuwaj” (Pamiętnik, s. 23-24). W seminarium pelplińskim, jak wspominali jego koledzy, Wicek przywiązywał szczególną wagę do adoracji Najświętszego Sakramentu. Wspomnieć tu także trzeba o nabożeństwie do Serca Pana Jezusa, kiedy co piątek rodzina Frelichowskich klękała przed obrazem Serca Jezusowego i odmawiała litanię lub rozważała Mękę Pańską. Na jego kapłaństwo i życie ogromny wpływ mieli rodzice, z którymi łączyła go ogromna więź. Wielokrotnie to podkreślał na kartach swego pamiętnika, rozważań na tle Ewangelii wg św. Łukasza czy w listach obozowych.

- Jak na kapłaństwo ks. Frelichowskiego wpłynęło to, że studiował właśnie w seminarium pelplińskim?

- To właśnie w murach pelplińskiej uczelni dojrzewał wewnętrznie do swego powołania. Spotkał tam wybitnych profesorów kształcących na najwyższym europejskim poziomie. Wymienić tu wypada chociażby ks. prof. Franciszka Sawickiego - znanego i cenionego filozofa, dzięki któremu Wicek zafascynował się tą dziedziną wiedzy. Zamówił sobie nawet wszystkie dzieła św. Tomasza z Akwinu, co więcej, po święceniach kapłańskich zapisał się na Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie, aby kontynuować swoje zainteresowania filozoficzne, jednak wybuch wojny uniemożliwił mu te plany. W Pelplinie spotkał ks. prof. Kazimierza Bieszka - liturgistę, który zaszczepiał wśród kleryków ducha umiłowania liturgii. Wicek był bardzo czynnym członkiem kleryckiego koła liturgicznego. Jako kapłan wcielał różne nowinki liturgiczne, np. w katechezie, kiedy tłumaczył dzieciom poszczególne części trudnej łacińskiej liturgii Mszy św. Warto także podkreślić wpływ bp. Konstantyna Dominika, który potrafił zapalić alumnów do dzieł charytatywnych. Koledzy, którzy studiowali razem z Wickiem, podkreślali, że służba w dziełach charytatywnych była mu najbliższa.

- Jakie cechy Błogosławionego mogą być drogowskazem dla nas, współczesnych?

- Jest ich wiele. Aby je poznać, zachęcam wszystkich do sięgnięcia po książkę. Wymienię tylko niektóre: radość, pokora, sumienność, wytrwałość, walka ze swymi słabościami, dążenie do świętości, szczerość, otwartość na cierpienie drugiego człowieka, dbanie o własną tożsamość.

- Jakie przesłanie dla potomnych zostało zawarte w życiu bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego?

- Możemy je znaleźć w jego pamiętniku: aby nigdy nie być „aktorem życiowym”.

2007-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Weigel: deklaracja "Dignitas infinita" mogłaby być lepsza

2024-04-26 10:55

[ TEMATY ]

George Weigel

Ks. Tomasz Podlewski

Chociaż opublikowana 8 kwietnia deklaracja Dykasterii Nauki Wiary „Dignitas infinita” zawiera wiele ważnych stwierdzeń dotyczących obrony życia i godności człowieka, to dokument ten mógłby być jeszcze lepszy - uważa znany amerykański intelektualista katolicki i biograf św. Jana Pawła II, prof. George Weigel. Swoje uwagi na ten temat zawarł w felietonie opublikowanym na łamach portalu „The First Things”.

Zdaniem prof. Weigla najbardziej uderzający w watykańskim dokumencie doktrynalnym jest brak odniesień do encykliki Veritatis splendor św. Jana Pawła II z 1993 r. i jego nauczania, że niektóre czyny są „wewnętrznie złe”, że są poważnie złe z samej swojej natury, niezależnie od okoliczności. Zaznacza, iż fakt, że niektóre działania są złe „jest podstawą, na której Kościół potępia wykorzystywanie seksualne, aborcję, eutanazję, wspomagane samobójstwo i współczesne formy niewolnictwa, takie jak handel ludźmi”. Zgadza się, że jak mówi deklaracja, są to „poważne naruszenia godności ludzkiej”, ale dokument ten nie mówi dlaczego tak jest. „Nie dlatego, że obrażają nasze uczucia lub wrażliwość na ludzką godność, ale dlatego, że możemy wiedzieć na podstawie rozumu, że zawsze są one poważnie złe i to należało to jasno stwierdzić” - uważa.

CZYTAJ DALEJ

Panie! Spraw, by moje życie jaśniało Twoją chwałą!

2024-04-26 11:09

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Człowiek nierzadko boi „odsłonić się” w pełni, pokazać, kim w rzeczywistości jest, co myśli i w co wierzy, co uważa za słuszne, czego chciałby bronić, a co odrzuca. Obawia się, że ewentualna szczerość może mu zaszkodzić, zablokować awans, przerwać lub utrudnić karierę, postawić go w złym świetle itd., dlatego woli „się ukryć”, nie ujawniać do końca swoich myśli, nie powiedzieć o swoich ukrytych pragnieniach, zataić autentyczne cele, prawdziwe intencje. Taka postawa nie płynie z wiary. Nie zachęca innych do jej przyjęcia. Chwała Boga nie jaśnieje.

Ewangelia (J 15, 1-8)

CZYTAJ DALEJ

Premier Włoch: papież weźmie udział w szczycie G-7

2024-04-26 18:35

[ TEMATY ]

Włochy

papież Franciszek

grupa G7

PAP/GIUSEPPE LAMI

Papież Franciszek weźmie udział w szczycie G7 w dniach 13-15 czerwca, który odbędzie się w Borgo Egnazia w Apulii - ogłosiła premier Włoch Giorgia Meloni. Włochy obecnie przewodniczą Radzie G7.

Jak wiadomo, Stolica Apostolska nie należy do G7. Papież weźmie zatem udział w sekcji poświęconej krajom zaproszonym, która zajmie się sztuczną inteligencją. Stolica Apostolska wezwała do powołania światowego organu ds. sztucznej inteligencji na ostatnim Zgromadzeniu Ogólnym ONZ, a papież Franciszek poświęcił temu tematowi orędzia na Światowy Dzień Pokoju i Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu w 2024 roku.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję