Otrzymałeś wiele... także dobrych kapłanów. Tego, któremu brakuje sił, aby tu z tobą być, ks. prał. Tadeusza Ojrzyńskiego”. Te słowa wypowiedziane przez ks. prof. Jana Kowalskiego w homilii podczas mojej Mszy św. prymicyjnej w kościele św. Jakuba Ap. w Częstochowie, 2 czerwca 1996 r., mają swoją wyjątkową głębię. W tym roku, bowiem, minęło 10 lat od śmierci ks. prał. Tadeusza Ojrzyńskiego, który za trud życia kapłańskiego odszedł po nagrodę do Chrystusa Najwyższego Kapłana 29 stycznia 1997 r. Ks. Tadeusz Ojrzyński odszedł 10 lat temu, ale wciąż żyje w sercach i we wspomnieniach tak wielu ludzi, wiernych z parafii św. Jakuba, jako gorliwy i dobry kapłan. Tak wiele dawał ze swojego kapłańskiego serca. Ja także tak dużo od niego otrzymałem. W dzieciństwie i młodości mogłem przyglądać się jego gorliwości kapłańskiej. Wciąż w moich wspomnieniach żyją niezapomniane wizyty duszpasterskie Księdza Prałata podczas kolędy w moim domu rodzinnym. Pamiętam, że to było ważne wydarzenie w naszym życiu. Ks. prał. Tadeusz Ojrzyński był pierwszym kapłanem, u którego się spowiadałem. Było to w sobotę 10 maja 1980 r., w przeddzień mojej I Komunii św. Do konfesjonału Księdza Prałata zaprowadził mnie mój tata, dla którego ks. Ojrzyński był autorytetem. W następnych latach ks. Ojrzyński był obecny w moim życiu. Gdy zdecydowałem się pójść do Niższego Seminarium Duchownego w Częstochowie, wspierał mnie swoją modlitwą, ale także pomocą materialną. Już jako alumn Niższego Seminarium Duchownego uczestniczyłem w uroczystości 50. rocznicy święceń kapłańskich Księdza Prałata, który był dobrym kapłanem i kochającym swoich parafian proboszczem. Świadectwem tego była wielka rzesza wiernych i duża liczba kapłanów uczestniczących w pogrzebie ks. Ojrzyńskiego w 1997 r.
W swoim życiu kapłańskim doświadczył tajemnicy krzyża. Jako wikariusz w Brzeźnicy, w trudnych latach II wojny światowej cudem uniknął aresztowania i wywiezienia do obozu koncentracyjnego. Często do tamtych wydarzeń powracał. Pamiętam jedno z kazań Księdza Prałata, podczas którego płakał, gdy wspominał okupację hitlerowską. Ks. Tadeuszowi Ojrzyńskiemu zabrakło sił, by być na moich prymicjach. Gdy poszedłem zaprosić go na to ważne w moim życiu wydarzenie, mieszkał już wówczas w Domu Księży Emerytów. Nie miał sił, by podnieść się z łóżka, bardzo cierpiał. Podziękował za pamięć, za zaproszenie i wyraził pragnienie, bym moją Mszę św. prymicyjną odprawił używając jego kielicha, w ten sposób będzie obecny duchowo. Jestem mu wdzięczny za tak wiele, czego nie sposób wyrazić jedynie słowami tego wspomnienia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu