Na święta dostałem w prezencie od znajomych papierową choinkę.
Zamiast "szpica" na jej czubku zatknięte były 3 chorągiewki z napisami:
SLD, Unia Pracy i PSL. Na gałązkach, oprócz zwykłych bombek, zawieszono
wielkie "bomby" z oryginalnymi napisami, np.: "krótsze urlopy macierzyńskie", "
likwidacja zasiłków porodowych", "niższe zasiłki dla bezrobotnych"
. Było jeszcze kilka takich "ozdóbek". A pod choinką prezenty - pięknie
zawiązane, z czerwonymi kokardami. I z odpowiednio zatytułowaną zawartością: "
zamrożenie płac w budżetówce", "likwidacja ulgi budowlanej", "opodatkowanie
oszczędności", "akcyza na prąd". Taka była mnogość tych podarków,
że nie wszystkie dojrzałem. Były jeszcze życzenia: "Wesołych Świąt
i szczęśliwego Nowego Roku życzy tow. Premier. Wygraliśmy przyszłość
- przywracamy normalność".
Nie tylko ja dostałem taką "choinkę z prezentami". I mógłby
to być żart, gdyby nie społeczne skutki tego, co nam zafundowała "
wrażliwa społecznie" czerwono-zielona koalicja. Bo tę choinkę dostaliśmy
wszyscy, całe społeczeństwo, ale zwłaszcza grupy wymagające raczej
rozumnego wsparcia niż finansowych szykan ze strony państwa - młode
rodziny, bezrobotni, chorzy, studenci.
Moim zdaniem najsmutniejsze są zmiany zapisów dotyczących
skrócenia urlopów macierzyńskich i likwidacji zasiłków porodowych.
W sytuacji zerowego czy wręcz ujemnego wskaźnika przyrostu naturalnego
to w dłuższej perspektywie działania wręcz samobójcze. W dużych miastach
już "znikają" całe klasy w szkołach, coraz bardziej wyludnia się
wieś. Kraje, które mają podobne eksperymenty za sobą, usilnie zabiegają
o pobudzenie przyrostu naturalnego, choć czynią to nieco sztucznie,
asymilując przedstawicieli innych nacji. Tak jeszcze kilkanaście
lat temu Niemcy czyniły ze Ślązakami, a teraz z Turkami. Tak dzisiaj
Francuzi czynią z przybyłymi nad Sekwanę obywatelami krajów północnej
Afryki. Rodowitym mieszkańcom tych krajów "nie chce się" mieć dzieci.
W jakiej części jest to postawa sprokurowana konsumpcyjnym stylem
życia, a w jakiej "antyrodzinnym" ustawodawstwem? W Polsce politykę
prorodzinną wyśmiano już dostatecznie, teraz pora na konkretne działania.
Rodzice, nie czas na macierzyńskie i ojcowskie uciechy, my tu budujemy
kapitalizm!
Najboleśniejsze będzie z pewnością obniżenie zasiłków dla
bezrobotnych i zasiłków chorobowych, bo to oznacza pomniejszanie
skromnych świadczeń tym, którzy na ogół i tak mają mało. Zresztą
w przypadku bezrobotnych nie chodzi tylko o zasiłki, ale przede wszystkim
o stworzenie mechanizmów skutecznie wyciągających ludzi z tej "matni"
społecznej, jaką jest bezrobocie. Całkowicie się go nie zlikwiduje,
ale trzeba przedsiębrać działania, które sprawią, że pracodawcom
będzie się opłacało zatrudniać nowych pracowników, a bezrobotnym
podejmować pracę. I jeszcze dobrze by było, żeby układ nie miał charakteru "
niewolniczego". Tymczasem rząd uznał, że "pojechać" po zasiłkach
jest najprościej.
Ciekawe, co na zamrożenie płac w sferze budżetowej powiedzą
nauczyciele i pracownicy służby zdrowia? Brak podwyżek za poprzedniej
koalicji wywoływał przecież wśród tych grup ostre protesty, a nawet
strajki wspierane pełnymi zrozumienia głosami dzisiejszych decydentów.
Oczywiście wszystko można zwalić na "dziurę budżetową" autorstwa
poprzedniego rządu. Takie prawo tych, którzy dochodzą do władzy,
by krytykować poprzedników. Można też ubolewać, ileż to sfer życia
trzeba jeszcze uporządkować. Ale oprócz obsadzania "swoimi" coraz
to nowych stanowisk i składania coraz to nowych obciążeń finansowych
na barki społeczeństwa, trzeba mieć jakąś wizję funkcjonowania państwa.
Parawan deklaracji o oszczędnościach czynionych również w sferach
poselsko-rządowych nie przesłoni "dreptania w miejscu". Zresztą zamrożenie
pensji na poziomie 10 czy 12 tys. złotych to nie to samo, co ich
zamrożenie na poziomie 600 czy 800 zł. O obniżaniu świadczeń nie
wspominając...
Pomóż w rozwoju naszego portalu