Już w nadchodzącym roku św. Andrzej Bobola zostanie prawdopodobnie
ogłoszony Głównym Patronem Polski. Życiu i dziejom kultu tego bestialsko
zamordowanego w 1657 r. przez kozaków jezuity poświęcone było sympozjum,
które odbyło się 5 grudnia na "Bobolanum" w Warszawie.
Spotkanie, zorganizowane przez Stowarzyszenie Krzewienia
Kultu św. Andrzeja Boboli oraz Prowincję Wielkopolsko-Mazowiecką
Towarzystwa Jezusowego, otworzył Prymas Polski kard. Józef Glemp.
Następnie w kilku referatach przedstawiono postać Jezuity-Męczennika
oraz dzieje jego kultu. O. Mirosław Paciuszkiewicz SJ przypomniał,
że Andrzej Bobola urządzał wyprawy misyjne w okolice między Pińskiem
a Janowem Poleskim. Tereny te były bardzo biedne, a stan religijny
katolików opłakany. - Obchodząc tę ziemię - mówił o. Paciuszkiewicz
- wstępował Andrzej do wiejskich lepianek, nauczał ludzi katechizmu,
wskazywał jak mają żyć, udzielał chrztu, łączył pary małżeńskie sakramentalnym
węzłem, spowiadał, udzielał Komunii. Szczególną troską otaczał zaniedbaną
młodzież. Zaglądał także do domów i cerkiewek prześladowanych za
wiarę unitów. Podnosił ich na duchu, zachęcał do przestrzegania wiary
katolickiej. Dużo wysiłku poświęcał prawosławnym. Toteż wielu wracało
do jedności z Rzymem. Do największych sukcesów pracy misyjnej Andrzeja
należy zaliczyć przejście na katolicyzm mieszkańców dwóch wsi: Bałandycze
i Udrożyn. Nic dziwnego, że prawosławni nazwali go "duszochwatem",
a katolicy "łowcą dusz" i "apostołem Pińszczyzny".
Za tę właśnie działalność Andrzej Bobola został okrutnie
zamordowany przez oddział kozaków 16 maja 1657 r. w Janowie Poleskim.
Kult męczennika narastał wyjątkowo wolno. Można nawet
odnieść wrażenie, że w pierwszych latach po śmierci o Boboli zapomniano.
Jak przypuszcza o. Paciuszkiewicz ludzie tamtych czasów stępieli
już wskutek częstych wieści o męczeństwie. Śmierć Boboli była wtedy
49 ofiarą, jaką zakon złożył na Kresach w początkach "potopu". Potem
miało jeszcze zginąć kilkunastu jezuitów.
Jednak Andrzej Bobola sam przypomniał o sobie. 16 kwietnia
1702 r. o. Marcin Godebski, rektor Kolegium Pińskiego, znękany kłopotami,
jakie miało Kolegium, udał się na spoczynek. I wtedy ukazał mu się
nieznany jezuita o sympatycznej twarzy, z której biła niezwykła jasność.
Najpierw uczynił zarzut Godebskiemu, że szuka protekcji nie tam,
gdzie powinien. Następnie zapowiedział, że on sam, Andrzej Bobola,
zamordowany niegdyś przez kozaków, otoczy kolegium opieką. Jednak
pod warunkiem, że rektor poleci odnaleźć jego ciało pochowane razem
z innymi w krypcie kościoła w Pińsku i umieści je oddzielnie.
I tak się stało. Odżyła pamięć o męczeństwie Boboli,
rozpoczął się kult męczennika. W 1755 r. Papież Benedykt XIV orzekł,
że Sługa Boży Andrzej Bobola poniósł śmierć za wiarę i zaliczył go
w poczet męczenników Kościoła. W 1853 r. nastąpiła beatyfikacja,
a w 1938 r. kanonizacja Boboli. Trumnę z relikwiami sprowadzono z
Rzymu do Polski. Spoczęła w kaplicy Jezuitów przy ul. Rakowieckiej
w Warszawie.
Do ożywienia kultu św. Andrzeja Boboli pod koniec XX
stulecia przyczyniły się niewątpliwie uroczystości związane z 50.
rocznicą kanonizacji męczennika, wybudowanie Sanktuarium jemu poświęconego
oraz ogłoszenie go Patronem metropolii warszawskiej. Utworzono też
Stowarzyszenie Krzewienia Kultu św. Andrzeja Boboli.
Zdaniem o. Jacka Bolewskiego SJ, prodziekana PWT i kierownika
sekcji "Bobolanum", św. Andrzej Bobola jest znakiem jedności naszej
Ojczyzny. Dołącza w swoim patronacie do świętych, którzy już wcześniej
patronowali jednoczeniu się rozbitego państwa polskiego. Św. Wojciech,
związany z pierwszą stolicą w Gnieźnie, stał u początku państwa stając
się, zwłaszcza po śmierci, znakiem jedności z chrześcijańską Europą.
Św. Stanisław związany był z drugą stolicą Polski - Krakowem. Jego
śmierć także posłużyła jednoczeniu się kraju i przezwyciężaniu średniowiecznego
rozbicia dzielnicowego. Natomiast św. Andrzej Bobola, związany z
trzecią stolicą Polski - Warszawą, jest patronem jednoczenia się
Polski rozbitej przez zaborców.
Może o tym świadczyć wydarzenie, które miało miejsce
w 1819 r. w Wilnie. Gdy dominikanin o. Alojzy Korzeniewski modlił
się przed wieczornym spoczynkiem, ujrzał postać jezuity, który przedstawił
się jako Andrzej Bobola. Podprowadził gospodarza do okna i ukazał
mu ogromne pole bitwy oraz walczące na nim armie różnych państw.
Przybysz zapowiedział, że po wielkiej wojnie, jaka przetoczy się
po naszych ziemiach, Polska odzyska niepodległość. Realizacja proroctwa
nastąpiła dopiero po stuleciu, powszechnie jednak przekazywane w
okresie nasilających się represji Nowosilcowa, miało wielkie znaczenie
ideologiczne i zagrzewało do moralnej walki z rosyjskim zaborcą o
zachowanie tożsamości narodowej.
- Przyszła więc konkretna pomoc od naszego patrona. Wierzymy
jednak, że nadal będzie przychodziła, a św. Andrzej będzie umacniał
naszą wiarę, nadzieję i miłość w budowaniu cywilizacji miłości -
mówił o. Bolewski.
W 1998 r. Episkopat Polski oficjalnie wystąpił do Stolicy
Apostolskiej o ogłoszenie św. Andrzeja Boboli patronem Polski. Jezuici
mają nadzieję, że stanie się to w maju przyszłego roku. Miesiąc wcześniej,
w 300. rocznicę ukazania się Boboli o. Godebskiemu, do Sanktuarium
na Rakowieckiej zostanie wprowadzony wymowny symbol - obraz Matki
Bożej Kozielskiej, namalowany przez więźniów obozu zagłady w Kozielsku.
Jest to dar ks. prał. Zdzisława Peszkowskiego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu