Katarzyna Czerniawska: - Pracuje Siostra na Ukrainie w Zabłotowie już kilka lat. Na czym polega praca sióstr w tej parafii?
S. Oksana Żownir: - W Zabłotowie pracuję już 7 lat. Pochodzę z Ukrainy, w 1996 r. wstąpiłam do Zgromadzenia Sióstr Felicjanek w Przemyślu. Znam bardzo dobrze sytuację i warunki życia tutejszych wiernych. W Zabłotowie (5 tys. mieszkańców) pracują 3 siostry. Prowadzimy przedszkole - ochronkę dla dzieci, służymy pomocą w kościele, prowadzimy katechezę dla dzieci i dorosłych.
- Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Jak na Ukrainie ludzie przygotowują się do Świąt?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Na pewno nie ma tutaj, jak w Polsce, takiego szumu już od początku Adwentu, nie ma symboli świątecznych, światełek, choinek, prezentów, nie słychać w sklepach kolęd. Adwent w Zabłotowie jest czasem bardzo spokojnym. W kościele są Roraty, na co dzień nie ma tłumów ludzi, ale powoli wytwarza się coraz większa więź wśród wiernych. Niektórzy ludzie, zwłaszcza starsi, zachowują surowy post. Ciekawe jest to, że ludzie ze średniego pokolenia mówią głośno, że duchowe spustoszenie, jakie tutaj jest od czasów komunizmu, zniszczyło ich zupełnie. Oni wówczas byli młodzi i teraz im wydaje się, że tak ma być. Niektórzy wprost przyznają, że równo ze swymi dziećmi poznają prawdy Boże, na katechezie dla dzieci. Dla tych ludzi i dla dzieci trzeba po prostu być. Patrzą na nasze świadectwo, chcą rozmawiać. Niedawno przyjechała do nas dziewczyna, która mieszka 20 km od Zabłotowa, bo słyszała, że z siostrami można porozmawiać.
- Jak siostry i wierni tamtejsi przeżywają Święta? Czy fakt, że w jednej parafii istnieją różne wyznania, nie przeszkadza?
- W naszym środowisku grekokatolicy, rzymskokatolicy i prawosławni żyją w zgodzie. W grupie 30 dzieci w przedszkolu, które prowadzimy, jest jedno dziecko z katolickiej rodziny. Są dzieci z rodzin, gdzie dziadkowie przyznają się do katolicyzmu, a przede wszystkim są greckokatolickie. W Boże Narodzenie wszyscy idą do kościoła. Można powiedzieć, że „kościół pęka w szwach”, jest tyle ludzi. Ale kiedy są Święta grekokatolików, wszyscy idą do nich. Szanujemy wzajemnie swoje świętowanie. Jeśli chodzi o Wigilię, to z potraw najważniejsza jest kutia, nie ma barszczu i uszek, inne potrawy są takie jak w Polsce. Jest choinka, śpiewamy kolędy. Są organizowane spotkania opłatkowe dla starszych, dla młodzieży i dzieci. Pewne zwyczaje wprowadzamy, a raczej je przypominamy ludziom. Ale wszystko należy czynić powoli, nic nie narzucać. Trzeba cierpliwie i z miłością wychodzić na spotkanie drugiego człowieka. Gdyby był jeden kalendarz, byłoby jeszcze więcej zgody i jedności.
- Czy ludziom nie przeszkadza, że do sióstr katolickich prowadzą swoje dzieci?
- Nie, bo są otoczone opieką, nie ma wśród dzieci rozgraniczeń. Służymy i kochamy wszystkie dzieci jednakowo. Bardzo dużo zawdzięczamy ks. Janowi Radoniowi, naszemu proboszczowi, i ks. Grzegorzowi Ząbkowi. Dziękujemy im za wielką troskę o parafię i o nas. Cieszymy się też, że jest dobra współpraca z kapłanami obrządku greckokatolickiego. Korzystam z okazji, że „Niedziela” trafi do wielu rodzin i tym sposobem pragnę podziękować za wspieranie nas, przede wszystkim modlitwą, a także za wszelką pomoc materialną, której od ludzi z Polski, a nade wszystko z Podkarpacia doświadczamy. W naszej wspólnocie pracuje pochodząca z Łowiska w diecezji rzeszowskiej siostra Agnieszka Piekut.
- Życzę Siostrze i całej wspólnocie dużo radości i pokoju, płynącego z przeżywania świąt Bożego Narodzenia.