W Stanach Zjednoczonych tradycją stało się uroczyste "zapalanie"
choinki, które rozpoczyna okres Świąt Bożego Narodzenia. Tak więc
i w tym roku 29 listopada w Nowym Jorku stanęło dwudziestopięciometrowe
drzewko ozdobione kilkudziesięcioma tysiącami choinkowych lampek.
Okres Świąt Bożego Narodzenia - czas oczekiwania i nadziei.
W USA na jego inaugurację przybyło prawie 100 tys. widzów. Ciekawe,
czy wśród zgromadzonych znaleźli się świąteczni atleci, dla których
owa nowojorska ceremonia stanowi, co śmiem przypuszczać, sygnał do
rozpoczęcia rywalizacji w wielkich, przedświątecznych igrzyskach.
Jeśli ich tam nie było, w co szczerze mówiąc, wątpię, to znajdą się
gdzie indziej - w Portugalii, Brazylii, a może i w Polsce. Przecież
ta cała przedświąteczna machina właśnie dzięki takim atletom się
kręci i to całkiem nieźle, skoro wszyscy handlowcy na myśl o Świętach
zacierają ręce.
O jakich igrzyskach mowa? O igrzyskach, którym, parafrazując
olimpijskie motto, przyświeca cel: aby szybciej, aby więcej i ładniej.
Igrzyskach, w których zamiast znicza "płonie" choinka.
Każdy atleta po sezonie przygotowawczym trwającym cały
rok przystępuje do igrzysk. Mniej wprawni startują w jednej konkurencji.
Z reguły jednak mamy do czynienia z profesjonalistami zwanymi w języku
sportowym wieloboistami. O ile początkujący zaczynają od trzepania
dywanów, gdzie poza dobrą trzepaczką liczy się silna ręka i stopery
w uszach, bo zwycięża głośniejszy, o tyle zawodowcy skupiają się
na konkurencjach "ekstremalnych". Taką z pewnością jest bieg zorientowany
na promocje w sklepach, który pomyślnie są w stanie ukończyć tylko
ludzie o stalowych nerwach. Jak bowiem oprzeć się pokusie kupna śpiewającego
wieńca mocowanego na drzwi wejściowe albo pochodzącego ze sprzedaży
wiązanej proszku do prania z odplamiaczem czy też zaplamiaczem (oczywiście,
gratis)? W dodatku często w takich sytuacjach atletów płci męskiej
paraliżuje i dyskwalifikuje zniewalający uśmiech prowadzącej sprzedaż
promocyjną pięknej hostessy, co sprawia, że w tej konkurencji stawiać
u bukmachera na panie-atletki można prawie "w ciemno". Jeszcze inny
przedświąteczny sport jest już typowo męski. To polowanie. Składa
się ono z dwóch etapów: polowania na choinkę oraz polowania na karpia.
Liczy się w nim spryt, a wygrywa zawodnik z dorodniejszymi zdobyczami.
Przeszło dziesięć lat temu w Polsce znacznie uproszczono jego zasady,
tak że i karpia, i choinkę łatwiej jest "upolować". Właściwie lista
konkurencji oraz ich zasady pozostają zbiorem nieskończonych kombinacji
zależnych wyłącznie od pomysłowości uczestników. Technika nie ma
znaczenia. Liczy się tylko skuteczność.
I tak co roku atleci różnych krajów stają w szranki w
tych przedświątecznych igrzyskach. I nikogo nie peszy fakt, że nie
prowadzi się w nich oficjalnej punktacji, nie wyłania zwycięzców
i nie wręcza medali. No bo jaki mogłoby mieć to sens? I nikt z uczestników
zdaje się nie zauważać, że wiwatującą publiczność stanowią tylko
ci, którzy na nich zarabiają.
Pomóż w rozwoju naszego portalu