Przy zbiegu ulic Zgierskiej i św. Teresy od Dzieciątka Jezus mieści się budynek klasztorny z przyległym kościołem. Mniszki Bose Zakonu Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel osiedliły się tu w 1928 r., na zaproszenie bp. Wincentego Tymienieckiego, i wybudowały klasztor. Kościół powstał już po wojnie. Konsekrował go bp Jan Fondaliński w 1958 r. Pomoc bp. Michała Klepacza uchroniła łódzki Karmel od wysiedlenia. Zabrano jednak znaczną część ogrodu.
Kilkanaście mniszek wiedzie za klauzurą życie modlitwy, zgodne z Regułą i Konstytucjami napisanymi przez św. Teresę z Avila, oddane bez reszty jedynemu Oblubieńcowi. Przeorysza m. Anna Maria ujawniła Czytelnikom Niedzieli Łódzkiej (nr 18 i 19/2003) kilka szczegółów z co dziennego życia klasztoru. Tym razem moją przewodniczką po karmelitańskiej duchowości będzie bł. s. Elżbieta od Trójcy Świętej z Dijon we Francji (1880-1906), określana jako „Święta milczenia i skupienia”.
Sam na sam z Bogiem
Reklama
Karmel w każdym miejscu na ziemi jest oazą milczenia. Sam na sam z Bogiem - oto cała treść Karmelu. Przekraczając próg klasztoru, Elżbieta wpisała do kwestionariusza swoją życiową dewizę: „Bóg we mnie, a ja w Nim”. Mogłyby się pod tym podpisać także łódzkie mniszki bose. One, podobnie jak Elżbieta w Dijon, mieszkają w pojedynczych celach, które służą im za miejsce modlitwy indywidualnej, pracy i odpoczynku. „Siennik, mały stołek i pulpit na desce - oto całe umeblowanie. Lecz ta celka jest pełna Boga i spędzam w niej szczęśliwe godziny” - zwierza się s. Elżbieta. Dzisiejsze cele również mieszczą tylko niezbędne sprzęty. Reformatorka Karmelu św. Teresa z Avila zalecała: „Niech każdy klasztor posiada teren, na którym można by zbudować pustelnię, aby siostry za przykładem naszych światłych Ojców pustelników mogły udawać się tam na modlitwę”. Odzyskanie zabranego ogrodu - czy spełni się marzenie sióstr z łódzkiego Karmelu?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zamilknąć, aby usłyszeć
Do wyjątków należą chwile, gdy siostry przerywają milczenie, i to tylko zewnętrzne. Nawykłe do zjednoczenia z Bogiem, w duszy zachowują skupienie, o które s. Elżbieta bardzo się troszczyła: „Aby nic nie przerwało mi drogiego milczenia wewnętrznego, trzeba zawsze tych samych warunków, tego samego odosobnienia, oderwania się i wyrzeczenia […]. Trzeba zatem zupełnego uspokojenia, uśpienia moich władz, zespolenia całej mojej istoty. Posłuchaj córko, spójrz i nakłoń ucha… Król pragnie twej piękności (PS 45, 11-12) Wydaje mi się, że to nawoływanie jest wezwaniem do milczenia: słuchaj…nastaw ucha… Lecz na to, aby usłyszeć, trzeba zapomnieć domu ojca swego, to znaczy, wszystkiego co się odnosi do życia naturalnego[…]. Jeszcze trudniej zapomnieć ludu swego, bo ludem tym jest cały otaczający nas świat, który jest niejako w nas samych: uczuciowość, wspomnienia, wrażenia i tym podobne, jednym słowem nasze własne «ja». Należy zapomnieć o nim, opuścić je, a gdy dusza zdobędzie się na tę ofiarę i oswobodzi się do wszystkiego, Bóg rozmiłuje się w jej piękności”.
Modlitwa upraszająca wszystko
„Jedna dusza, która doszła aż do przemienionego zjednoczenia z Bogiem, przynosi Kościołowi i światu więcej pożytku niż całe zastępy innych dusz pochłoniętych gorączkowym działaniem”. Na wzór Najświętszej Maryi Panny w Wieczerniku, św. Teresa z Avila poleciła swoim córkom, by ofiarowały się szczególnie za kapłanów i teologów. S. Elżbieta podjęła to apostolstwo z gorliwością. W listach i podczas spotkań w rozmównicy umacniała kapłanów w wierze i powołaniu, przypomniała istotę wszelkiego apostolstwa: „Bez życia wewnętrznego kapłan może działać z dużym rozgłosem, ale zdziała mało dobra, o ile nie będzie czynił zła i to zła nieodwracalnego”. Z relacji kapłanów wiadomo, że duchowe towarzyszenie s. Elżbiety miało dla nich skutek uświęcający.
Przebywanie w obecności Bożej jest udziałem wszystkich ochrzczonych. Łaska chrztu św. sprawia, że do duszy każdego z nas zstępuje Trójca Święta. „Nie możemy z Niego wyjść - pisała s. Elżbieta, lecz, niestety - często zapominamy o Jego świętej obecności w nas i zostawiamy Go samego, aby zająć się rzeczami, które Nim nie są”. Nie trzeba sztywnej postawy i zamkniętych oczu, wystarczy tylko przylgnąć do Boga w wierze i miłości oraz praktykować cnoty chrześcijańskie. I jeszcze korzystać z samotności, by wyciszyć się w Bogu. W wielkim mieście niełatwo o miejsca sprzyjające wyciszeniu w samotności. Jednym z nielicznych jest mały kościół w Karmelu. „Nic nie może nam przeszkodzić w przylgnięciu do Boga przez Miłość - dodawała s. Elżbieta, niby echo św. Pawła. - Ani radość, ani smutki tej ziemi, ani zdrowie, ani choroba, ani pochlebstwa, ani złośliwości ludzi, nic, nawet nasze błędy”. W obliczu śmiertelnej choroby, która przerwała jej młode życie, Karmelitanka z Dijon wyznała także: „Jakże puste wydaje się w świetle wieczności wszystko, co nie zostało spełnione dla Boga i z Bogiem… Błagam, naznacz wszystko w swoim życiu piętnem miłości. To jedno tylko trwa na zawsze…”.
Zamykam drzwi klasztornej rozmównicy. Bł. Elżbieta, „Umiłowanie chwały Trójcy Świętej”, wróciła już na swoje miejsce u stóp Oblubieńca. Za nią podążają także Karmelitanki Bose z Łodzi. Powołanie do tak wielkiej miłości nie jest udziałem wszystkich, ale Bóg nie pozostawia bez nagrody nikogo, kto Go szuka i przyjmuje do swego serca.
Cytaty i główne myśli pochodzą z książki Trójca Święta w moim życiu M.M. PHILIPON OP Wyd. Flos Carmeli Poznań 2002.