Mariusz Rzymek: - Jak się Księdzu Dyrektorowi mieszka w Domu Księży Emerytów?
Ks. Mieczysław Danielczyk: - Cudownie. Nigdy nie miałem tak pięknego mieszkania jak tutaj.
- Jak na razie społeczność Domu jest bardzo mała, liczy raptem pięć osób. Jak się w takiej mini-społeczności żyje?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Żyjemy spokojnie, a co najważniejsze w wielkiej przyjaźni. Wspólnie chodzimy na posiłki, razem wyruszamy na wycieczki, odwiedzamy kolegów i siebie nawzajem. Na razie jesteśmy sprawni fizycznie więc chcemy aktywnie włączać się w życie diecezji. Jeżeli więc proboszczowie będą mieli życzenie skorzystać z naszej pomocy, czy to przy głoszeniu kazań czy przy spowiedzi świętej, chętnie służymy pomocą. Mając tyle czasu co teraz, wreszcie możemy zrobić coś, nie tyle z obowiązku, co z serca. Bo jak to Ksiądz Biskup powiedział w kazaniu: emeryt wiele może, a nic nie musi.
- Jak Ksiądz poradził sobie z przejściem z aktywności duszpasterskiej w taki stan zawieszenia, który towarzyszy okresowi emerytalnemu?
Reklama
- U mnie odbyło się to bezboleśnie pewnie dlatego, że do tej zmiany przygotowywałem się przez kilka lat. Na moje dobre samopoczucie duży wpływ ma także i to, że miasto, w którym teraz przychodzi mi żyć, jest mi bardzo bliskie. Tu chodziłem do LO im. Kopernika, tu też przez cztery lata pracowałem jako kierowca autobusów MPK. Przyszedłem więc prawie na swoje. Ja tu się świetnie czuję i tą radością staram się zarazić moich współbraci w kapłaństwie. Dla mnie życie na emeryturze jest czymś wspaniałym. Wreszcie wszystko toczy się bez nerwów i stresu. Coś takiego jak pośpiech już dla mnie nie istnieje.
- Nie narzeka Ksiądz na bezczynność?
- Ja się nigdy nie nudziłem i myślę, że tutaj też nie będę.
- Czy jako dyrektor Domu Księży Emerytów, będzie Ksiądz surowym i rygorystycznym gospodarzem dla przebywających tu współlokatorów?
- Im człowiek starszy, tym powinien być bardziej wyrozumiały i dla siebie i dla innych. I tą dewizą zamierzam się kierować w pełnieniu obowiązków dyrektorskich.
- Dziękuję za rozmowę.