„Klęski żywiołowe zniszczyły to wszystko, co zostało po wojnie. Jedyną nadzieją jest Kościół. Tylko on szuka pieniędzy na szpitale i żywność, na wszystko, co jest potrzebne ludziom do przeżycia” – powiedział bp Stephen Majwok z diecezji Malakal, który sam mieszka w wojskowym baraku.
Choć kraj ma ropę i powinien być zamożny, ludzie żyją w skrajnej nędzy. „Fundusze są rozkradane przez polityków, którzy wyposażają za nie swoje armie. Nasz kraj trawi korupcja. Politycy za skradzione pieniądze kupują domy w Australii, w Europie i w Ameryce. Rząd ma pieniądze, ale nie przeznacza ich na pomoc humanitarną” – wyjaśnia hierarcha.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
O. Paul Smyth zapewnia, że tylko wspólne zaangażowanie zgromadzeń zakonnych może przynieść wymierne efekty. „Nasza organizacja powstała, aby wesprzeć lokalny Kościół w odbudowie nie tylko wspólnoty religijnej, ale i całego narodu” – powiedział klaretyn.
“Przez lata około 400 zgromadzeń było zaangażowanych na różne sposoby. Niektóre poprzez finansowanie, inne poprzez wysyłanie personelu. Zajmujemy się tworzeniem programów i projektów, które pomagają budować potencjał w ludziach – mówi o. Smith. Apelujemy o pomoc, bo sytuacja tutaj jest dramatyczna. Najmłodsi umierają z głodu i braku pieniędzy na leczenie. Rodziców nie stać, aby chore dzieci hospitalizować. Tysiące dzieci nie chodzą do szkoły. Musieliśmy np. powołać projekt rolniczy, ponieważ wojna domowa trwała tak długo i spowodowała tak wiele przesiedleń, że ludzie stracili podstawowe umiejętności w zakresie pielęgnacji ziemi. Kolejny bardzo istotny obszar to duszpasterstwo. Jest niezwykle ważny ze względu na potrzebę leczenia traumy i pomocy ludziom w radzeniu sobie ze wszystkimi konsekwencjami sytuacji, w których się znaleźli w Sudanie”.