Zadaniem prelegentów było przedstawienie spojrzenia na postać Prymasa z perspektywy osobistego szczęścia. – Ksiądz Prymas pozostawił nam swoistą receptę na jego osiągniecie, zarówno w wymierz osobistym, ale także w odniesieniu do wspólnoty Kościoła i Narodu. Jaka to recepta? – zapytał na wstępie o. Mariusz Tabulski – paulin, inicjator cyklu spotkań. W trakcie spotkania pojawiły się dalsze pytania: Czy szczęście należy zawsze łączyć z jego zewnętrznymi przejawami, jak uśmiech i rozradowanie na twarzy? Czy szczęściem może być codzienna, tytaniczna praca? Czy duchowe ojcostwo może dać poczucie szczęścia? Czy szczęście można odnaleźć w cierpieniu?
Red. Aneta Liberacka przypomniała, że Prymas miał poczucie humoru i lubił opowiadać dowcipy, ale to nie jest klucz do odczytania recepty Prymasa na szczęście.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
– Myślę, że Prymas gdzieś w środku był bardzo szczęśliwy, spełniony, nawet wtedy kiedy trzeba było się mierzyć z trudnościami – powiedział bp Andrzej Przybylski. Dodał, że kiedy przed laty zapytano ojca Piotra Rostworowskiego, kamedułę, rekluza, co dla niego jest synonimem świętości i szczęścia odpowiedział, że człowiek szczęśliwy to człowiek, który jest wewnętrznie zintegrowany, który kieruje się prawdą. – Dla mnie Prymas jest przykładem człowieka, który jest mocno scalony, a dzisiaj tego scalenia nam bardzo potrzeba – kontynuował bp Przybylski. – Żyjemy w czasach , kiedy wszystko jest pokawałkowane, poszatkowane. Papież Franciszek napisał w swoim dokumencie o powołaniu do świętości, że żyjemy w czasach, gdzie jest mnóstwo narracji, mnóstwo prawd i koncepcji na życie. Młodzi ludzie są w tym wszystkim często zagubieni. Prymas jest dla nas przykładem człowieka szczęśliwego, bo umiał to wszystko zintegrować.
Zastanawiając się nad problemem jak ewangelizować młodego człowieka, który żyje w świecie o takiej mentalności Biskup zauważył, że trzeba ukazywać drogę wewnętrznego zintegrowania, bo człowiek rozbity wewnętrznie nigdy nie będzie szczęśliwy. – Zawsze fascynuje mnie w Prymasie to, że potrafił zintegrować pobożność, którą wyniósł z domu, miłość do Boga, Kościoła, do Maryi, i to, że jednocześnie był specem od życia społecznego, od tego wszystkiego, co dzieje się w świecie – podkreślił bp Przybylski.
Reklama
O. Stanisław Przepierski odwołał się do osobistego szczegółu biografii – w jego rodzinnych zbiorach troskliwie jest przechowywane zdjęcie, gdy Prymas podczas wizytacji kanonicznej w parafii błogosławi jego matkę, która była wtedy w stanie błogosławionym. Ma również w pamięci obraz szczęśliwego Prymasa, który w 1979 r. na balkonie Pałacu Biskupiego witał papieża Jana Pawła II. – Był wtedy nieprawdopodobnie szczęśliwy – podkreślił o. Przepierski. – Doświadczył tego szczęścia, że u jego boku wychował się przyszły papież. Dodał, że nauczanie Prymasa odkrył m.in., kiedy jako młody kapłan prowadził z młodzieżą akademicką spotkania inspirowane treścią „Zapisków więziennych”. – Nie byłoby tego wewnętrznego szczęścia Prymasa, gdyby nie miał czystego serca i nie był zjednoczony z Bogiem – zaznaczył o. Przepierski. Dodał, że źródłem szczęścia Prymasa była z pewnością również miłość ludzi, której doświadczał jako biskup lubelski, a potem jako Prymas. Takie zapiski można znaleźć w jego wspomnieniach „Pro memroia”.
– Jak widać, nie zawsze wyrazem szczęścia jest promienny uśmiech – zauważyła red. Małgorzata Bartas-Witan, która prowadziła spotkanie. – Prymas w swojej drodze podążania ku świętości był konkretny, wymagający, realizował trudny program i stawiał na tej drodze wymagania. Program, który budował miał różne poziomy, był to wymiar osobisty, społeczny, narodowy.
– Człowiek zintegrowany tworzy zintegrowane życie, ma strategię na życie, ma uporządkowanie, człowiek rozbity tworzy rozbity świat – powiedział bp Przybylski. Dużo jest przestrzeni w działalności Księdza Prymasa, które fascynują precyzją strategii, mimo że są ciągle duchowe.
– Jako biskup i duszpasterz po przeczytaniu kilku tomów „Pro memoria” byłem zachwycony ogromem pracy Prymasa – dodał bp Przybylski. – Fascynuje mnie jego organiczna praca duszpasterska, bo to jest to, czego nam czasem brakuje. Biskup podkreślił, że Prymas znajdował czas, by regularnie spotykać się z księżmi dziekanami, interesował życiem poszczególnych parafii, nauczaniem w seminariach, a zwłaszcza duchową formacją przyszłych księży. – My czasami opieramy duszpasterstwo na jednorazowych wydarzeniach, „eventach”, a Prymas prowadził pracę u podstaw – zauważył Biskup.
Reklama
Aneta Liberacka dodała, że ludzie młodzi często postrzegają Kościół w perspektywie nakazów i zakazów, nie widzą tego, co jest najważniejsze, czyli budowania ducha wiary. Prymas Wyszyński był wymagający w sferze norm etycznych, ale wiedział, że najważniejsze jest by wychowywać ludzi wiary. Kolejną fascynującą cechą Prymasa była wspaniała organizacja zajęć, nawet w okresie uwięzienia miał precyzyjnie zaplanowany kalendarz, w którym był czas przeznaczony na modlitwę, lekturę i odpoczynek. Aneta Liberacka przypomniała, że Prymas uczył też, by najwięcej wymagać od siebie.
– Widzę w nim człowieka, którego chcę naśladować w zapatrzeniu się w Chrystusa oczami Maryi, ale też szukania w Jej oczach pomocy, światła i wskazówek – dodał o. Przepierski.
Podsumowując cykl spotkań „Prymas jasnogórski w drodze na ołtarze” można stwierdzić, że pozwoliły one przypomnieć program duszpasterski i społeczny zainicjowany przez Prymasa Wyszyńskiego, jego wielkie inicjatywy: Jasnogórskie Śluby Narodu, Wielką Nowennę, Millenijny Akt Oddania Matce Bożej, a także jego osobę Prymasa postrzeganą w różnych wymiarach jako ojca duchowego narodu, wielkiego duszpasterza i świadka wiary, człowieka głębokiej modlitwy i zjednoczenia z Bogiem.
W styczniu 2020 r. w Warszawie rozpocznie się nowy cykl spotkań poprzedzający beatyfikacją Prymasa Wyszyńskiego.