Na ewangelizacji Bieszczad byłem po raz trzeci. Przed rozpoczęciem standardowo przychodziły do głowy myśli typu: co ja tu robię? Czy to na pewno dla mnie? Czy dam radę? itp. Na szczęście przed ewangelizacją mogłem być na rekolekcjach oazowych, które były dla mnie czasem wsłuchania się w Słowo Boże i przygotowania do tego, co przygotował dla mnie Bóg. Cały czas Bóg do mnie mówił, że nie potrzebuje ludzi bardzo zdolnych, ale normalnych, którzy po prostu pozwolą się prowadzić. I w ten oto sposób znalazłem się na ewangelizacji. Był to czas cudowny, choć trudny. Często mało snu, gorąco, a czasem głód tworzyły mieszankę wybuchową. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Te warunki były doskonałe, aby spotkać Jezusa. Ja spotkałem Jezusa, z którym podróżowanie w upale dawało ochłodę i siły do działania, Jezusa, który napełniał odwagą wychodzenia do ludzi i miłością do wszystkich, nawet tych, którzy nas przeklinali, Jezusa, przy którym zapominało się o głodzie. To wspaniałe doświadczenie, za które jestem wdzięczny Bogu. A Jezus po raz kolejny pokazał, że nie jest ograniczony do czterech ścian kościoła, ale wychodzi do nas, nad Jezioro Solińskie, na zaporę i wszędzie gdzie jesteśmy i daje pić za darmo wody życia. Chwała Panu za to, że można Go spotkać w każdym człowieku i w każdym miejscu, jeśli oczywiście chcemy... Chwała niech będzie Bogu, który posyła nas, słabe narzędzia i obdarza tymi darami, których nam potrzeba.
Pomóż w rozwoju naszego portalu