Równo rok temu przeżywaliśmy trudną do pełnej oceny stratę największego w historii naszej Ojczyzny Polaka, jednego z największych w historii Kościoła papieża. Mimo wielu różnic, jakie dzieliły i dzielą nas, Polaków, w żałobie po śmierci Jana Pawła II byliśmy nadzwyczajnie zjednoczeni. Oto utraciliśmy autentycznego Ojca zatroskanego o nasz los i duchowego Przewodnika po pełnych chaosu ścieżkach współczesnego życia. Odszedł ten, który istotnie wpłynął na bieg historii naszej Ojczyzny, Europy, a nawet świata. Odszedł ten, który służył wszystkim ludziom, bez względu na rasę, narodowość i pochodzenie; który swoim przenikającym mury i wszelkie granice słowem i nieustającą modlitwą walczył o najważniejsze dla każdego człowieka na świecie wartości: o życie, o chleb, o pokój i o wolność.
W tych pamiętnych kwietniowych dniach nie popadaliśmy w rozpacz, ponieważ pamiętaliśmy o jego słowach, gdy mówił, że życie nasze jest daną nam szansą na to, by czyniąc dobro na tym świecie i dzieląc się z bliźnimi miłością, przygotować się na spotkanie twarzą w twarz z naszym Ojcem Niebieskim, który nas nieodmiennie kocha i który na nas czeka, aby zaprowadzić nas do wiecznego, niewyobrażalnego szczęścia. Ponieważ pamiętaliśmy o powtarzanych często przez Jana Pawła II słowach, które słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii, że ziarno pszenicy, aby wydać plon, musi wpierw samo obumrzeć.
Po odejściu przeciętnych ludzi, a nawet tych, którzy znani byli szeroko opinii publicznej, pamięć blednie szybko i bezpowrotnie. Natomiast w przypadku Jana Pawła II, w miarę upływu dni od jego śmierci, pamięć wielu milionów ludzi rośnie, a uczucia podziwu i wdzięczności stale się wzmagają. Od wielu miesięcy dziesiątki tysięcy osób ustawiają się codziennie przed Bazyliką św. Piotra w Rzymie, aby przynajmniej przez moment zatrzymać się przy grobie wielkiego papieża na krótką modlitwę i oddać mu hołd.
We współczesnym, pełnym ideowego zamętu świecie, który odrzuca wszelkie autorytety moralne, który wstrząsany jest aktami terroryzmu i w którym za chwalebny akt wolności, nieograniczonej żadnymi normami moralnymi, uchodzi każde bluźnierstwo i deptanie wszystkich przykazań - w tym to świecie Jan Paweł II z niezwykłym męstwem, przeciwstawiającym się duchowi czasu, kierował do wszystkich mieszkańców Ziemi swoje orędzie, w którym prosił ich, by żyli w prawdzie i uczciwości; by zawsze działali sprawiedliwie; by bronili wolności swojej i innych i by żyli zgodnie z przykazaniem ewangelicznej miłości.
W epoce najrozmaitszych lęków był pasterzem odważnym. W dobie kompromisów ze złem i powszechnej chwiejności moralnej był człowiekiem zdecydowanym.
Swoje wielkie męstwo okazywał wtedy, gdy wbrew nihilistycznej - relatywizującej zło i dobro, odrzucającej grzech i wezwanie do nawrócenia jako ograniczające ludzką wolność tabu - ideologii poprawności politycznej wzywał ludzkość do zachowania wiary w Boga Trójcy Jedynego. Był mężny, gdy w czasie nieustających, coraz to nowych okrutnych wojen, bezwarunkowo bronił pokoju. Był mężny, gdy w naszej epoce, w której zatracono świadomość faktu, że role matki i ojca są niezastąpione, bronił pełnej rodziny. Był mężny, gdy w naszych czasach, kiedy prawodawstwa niektórych, dawniej chrześcijańskich narodów, depcząc prawo naturalne, zaczęły tworzyć karykaturalne małżeństwa homoseksualne, a także wydawać prawa pozwalające na mordowanie niewinnego życia ludzkiego w aborcji i eutanazji - nie przestawał - wbrew ateistycznemu liberalizmowi - wzywać narody do nawrócenia, do poszanowania życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci, do poszanowania małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety, oraz do poszanowania godności każdego ludzkiego istnienia: białego, czarnego i żółtego; zdrowego i chorego; bogatego i biednego. Jan Paweł II był mężny, gdy przemawiał do ludzi młodych, tak bardzo w naszych czasach kuszonych przez złe siły. Nigdy nie uciekał się do pochlebstw typowych dla wielu mediów i wielu polityków chcących uzyskać uznanie tłumów. Nigdy nie rozwadniał trudnego przesłania ewangelicznego, aby zyskać popularność. Nigdy nie banalizował zła. Nigdy nie posługiwał się demagogią, aby wywołać aplauz. A mimo to młodzi ludzie szli za nim tak tłumnie, jak ongiś szli wielkimi rzeszami za głoszącym swoją naukę Chrystusem. Szli za nim, chociaż wzywał ich do ciężkiej pracy nad sobą, do samodyscypliny moralnej i do ofiarnego, pełnego trudów chrześcijańskiego życia. Szli za nim, ponieważ młodzi ludzie są spragnieni prawdy i autentyczności. Ponieważ mają dosyć pełnych umizgów i fałszywych, zaprawionych jadowitą słodyczą obietnic tak zwanych medialnych autorytetów, obiecujących im życie łatwe i przyjemne. Szli za nim, ponieważ czuli swoim nieomylnym młodzieńczym instynktem, że on ich naprawdę kocha, że naprawdę mu na nich zależy, że naprawdę pragnie ich dobra i szczęścia; i że to właśnie on zna prawdę we współczesnym zatrutym nową ideologią zła świecie.
Jan Paweł II był pasterzem mężnym w najtrudniejszych dla siebie chwilach. Był mężny, gdy nasłana przez odwiecznego wroga wraża ręka strzelała do niego; gdy przez całe lata zmagał się z nieopisanym cierpieniem; gdy będąc już niemal w agonii, usiłował jeszcze przemawiać do wiernego ludu.
Te nadludzkie siły, tę niezłomną postawę, tę niewzruszoną wiarę, nadzieję i miłość Jan Paweł II czerpał z modlitwy, ze swojej ustawicznej, niewiarygodnie gorliwej, robiącej wstrząsające wrażenie na świadkach - rozmowy z Ojcem Niebieskim.
Rok temu żałoba po Janie Pawle II zgromadziła tysiące mieszkańców naszego miasta na Placu Celebry z roku 1991 i pod naszą katedrą. Modliliśmy się wspólnie, zapalaliśmy znicze i wspólnie płakaliśmy po niepowetowanej stracie.
Dziś, w pierwszą rocznicę śmierci naszego wielkiego Papieża, znów jesteśmy razem. Wspominamy go z uczuciami najgłębszej wdzięczności, oddajemy mu hołd, modlimy się o jego rychłe wyniesienie na ołtarze.
Jednocześnie w naszej świadomości przywołujemy testament, który nam zostawił, a który streszcza się w jego pełnym miłości wezwaniu, byśmy na zawsze zachowali wierność Chrystusowi i jego przykazaniom; byśmy kierowani miłością ewangeliczną wychodzili poza krąg naszych prywatnych spraw i okazywali troskę o bliźnich, których Opatrzność postawiła na drodze naszego życia, zwłaszcza ludzi bezbronnych, słabych, chorych, ubogich, przeżywających ciężkie momenty; tych wszystkich ludzi, którzy potrzebują naszej solidarności z nimi i pomocy, na jaką nas stać.
Jan Paweł II był pasterzem mężnym, niezłomnym i bezwzględnie wiernym doktrynie Kościoła katolickiego. Nie uciekał przed problemami, jakie niesie współczesny świat. Stawiał im czoło z odwagą męczenników za wiarę. Stawiał wysokie wymagania przede wszystkim sobie, ale także wszystkim nam. Nieustannie przekonywał nas o konieczności zachowania właściwej hierarchii wartości w naszym życiu, wśród których to właśnie wartości duchowe winny być zawsze najważniejsze. Nieustannie otwierał nas na wieczny horyzont naszego ludzkiego istnienia, niedający się zamknąć w ciasnych okowach samej tylko materii oraz samych tylko ślepych instynktów i fizjologii naszych ciał. A jednocześnie Jan Paweł II nigdy nikogo nie potępiał. Nie potępiał błądzących, inaczej myślących, z wielkim trudem dorastających do wymogów Ewangelii, która jest źródłem życia wiecznego, ale która w zetknięciu z ranami grzechu pali sumienie grzesznika oczyszczającym ogniem.
Przez prawie 27 lat Jan Paweł II szedł jak gwiazda betlejemska przed ludzkością, pogrążoną w ciemnościach grzechu i we mgle fałszywych idei. Byliśmy ufni, spokojni i pełni nadziei, że on wie, jak żyć, że on wskaże narodom, naszej Ojczyźnie i nam samym właściwą drogę w najtrudniejszej sytuacji.
Od roku brakuje nam jego fizycznej obecności. Ale jest w nas głębokie przekonanie, że jest z nami w jeszcze doskonalszy niż niegdyś sposób. Jest z nami duchowo. Wstawia się za swoim umiłowanym narodem u Ojca Niebieskiego, wypraszając dla nas opiekę i błogosławieństwo.
Mimo jego odejścia nie jesteśmy osieroceni. Naszym duchowym przewodnikiem jest teraz wierny przyjaciel i współpracownik Jana Pawła II Ojciec Święty Benedykt XVI, który ustawicznie okazuje swoją nadzwyczajną miłość do Polaków, w których głębokiej wierze widzi - co mocno podkreśla - szansę na religijny renesans Zachodniej Europy pogrążającej się, niestety, w nowym pogaństwie.
W przyszłym miesiącu Ojciec Święty Benedykt XVI przybywa z pielgrzymką do ojczystej ziemi swojego wspaniałego Poprzednika, by spotkać się z nami, by skierować do nas pasterskie słowo, by nawiedzić miejsca, które były tak bardzo bliskie sercu Jana Pawła II i by się tam gorąco modlić wraz z nami.
Przygotujmy przez gorącą modlitwę nasze serca na przyjazd obecnego Następcy św. Piotra. Przyjmijmy go godnie i z miłością na naszej ojczystej ziemi.
Zachowajmy także tę serdeczną więź, jaka nawiązała się po śmierci Jana Pawła II między nami, Polakami. Niech nie zrywają tej więzi nasze różniące się poglądy polityczne, ekonomiczne czy społeczne. Mamy prawo się różnić. Także najlepsi przyjaciele potrafią zachować przyjaźń mimo, że się różnią w różnych sprawach. Różnijmy się więc z szacunkiem, wzajemnie się wzbogacając. Przestańmy obrzucać pełnymi nienawiści obelgami tych, którzy mają inną od naszej wizję rozwoju Polski. Nie ulegajmy ślepej, pełnej pychy i zbytniego przekonania o swojej doskonałości nienawiści. Spróbujmy odszukać to, co dobre i wartościowe także u innych. Mamy jedną tylko Ojczyznę. Kochajmy ją i dbajmy o nią. Swój patriotyzm okazujmy owocną pracą, wzajemnym poszanowaniem, myśleniem kategoriami dobra wspólnego i gorącą modlitwą.
Niech przykład największego w naszej historii autorytetu, jakim był Jan Paweł Wielki, będzie jak plon stokrotny, który wydało wsiane w ziemię ziarno pszenicy. Amen.
Pomóż w rozwoju naszego portalu