„Przez całe życie wierzyła Bogu, ukazywała Boga dzieciom, pasjonowała się tym, by prowadzić je w kierunku Boga. Dziś modlimy się, by została wprowadzona do niebieskiej ojczyzny” - podkreślił bp Adam Śmigielski SDB.
Ks. Gerard Gulba przypomniał, że na Śląsku Cieszyńskim znana jest przepiękna pieśń: „Ojcowski dom, to istny raj, choćbyś przemierzył cały świat, nie znajdziesz piękniejszego”. „Kiedy po operacjach i pobycie w szpitalu odwiedziłem s. Teodozję w klasztorze, wspominaliśmy wspólne lata pracy duszpasterskiej. Siostra pracowała kilkadziesiąt lat w Mysłowicach. Wspominaliśmy chwile radości, sukcesy ale i przeżywane problemy - opowiadał ks. Gulba - w pewnym momencie s. Teodozja powiedziała: - A teraz kończy się nasz czas i nastał wieczór życia. Powiedziałem jej, że wieczory bywają nieraz bardzo piękne, pogodne, długie. Wówczas uśmiechnęła się i powiedziała: - Chciałabym jeszcze przeżyć ten wieczór, ale czuję, że Bóg już na mnie czeka. Potem dodała, że za wszystko co w życiu przeżyła Bogu dziękuje. Dziękowała także za dar cierpienia i choroby, bo to jest czas oczyszczenia. Byłem zbudowany jej słowami i pogodą ducha. Zdałem sobie sprawę, że nie tylko dzieci uczyła jak żyć, ale i dorosłych. Na koniec życia, już w hospicjum uczyła nas jak umierać. Ufamy, że Jezus, do którego tak wielkie rzesze prowadziła, przygotowując do I Komunii św., że Jezus, któremu zawierzyła przeprowadzi ją teraz przez dolinę śmierci, przed tron Ojca Niebieskiego” - podkreślił ks. Gerard Gulba.
S. Teodozja przez przeszło 50 lat była zaangażowana w duszpasterstwo ludzi niesłyszących. By pracować z nimi ukończyła kurs języka migowego i studium katechetyczne w Katowicach, a także 6-letnie studia teologiczne w Częstochowie. Jak była dzieckiem mówiła ojcu, że gdy urośnie, zostanie nauczycielką, a potem wstąpi do klasztoru i będzie nauczać, jak św. Tereska. Tato odpowiadał jej, że w zakonie nie można uczyć. Mylił się, można przecież katechizować. I te dwa powołania - pedagogiczne i zakonne udało jej się zrealizować. Jako jedna z nielicznych sióstr całe życie mieszkała w Sosnowcu, w domu macierzystym Zgromadzenia. Było to związane z duszpasterstwem niesłyszących. W pierwszych latach po wstąpieniu do zakonu pracowała w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Sosnowcu. Katechizowała uczniów z 4 szkół, w tym uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Potem przyszedł czas na pracę w parafii w Mysłowicach. Tam uczyła przez 30 lat. Znajomości, które zawarła z rodzinami i uczniami utrzymywane były do dnia jej śmierci. O zażyłości i przyjaźni niech zaświadczy fakt, że nawet po latach jej uczniowie - dorośli już ludzie - przychodzili do niej w odwiedziny, przedstawiali narzeczonych, przyprowadzali dzieci. Co roku organizowali także spotkania rocznikowe. Jak się okazuje, przygotowanie całych rodzin i dziecka do I Komunii św. procentuje na całe życie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu