Reklama

Eucharistia Panis Vitae

Drugiego lutego o godz. 10.30 będą Państwo mogli bezpośrednio lub dzięki transmisji radiowej uczestniczyć w wielkim wydarzeniu diecezjalnym, jaką jest konsekracja nowego biskupa. Chcąc pomóc w głębszym przeżyciu tej uroczystości poprosiliśmy Księdza Biskupa Nominata o krótką rozmowę o nim samym.

Niedziela przemyska 5/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Zbigniew Suchy: - Jeszcze raz składam serdeczne życzenia od Czytelników „Niedzieli”, a także od radiosłuchaczy Radia „Fara”. A przy okazji chciałbym zapytać o najważniejsze daty drogi ku biskupstwu.

Biskup Nominat Marian Rojek: - Urodziłem się 9 kwietnia 1955 r. w Rzeszowie. Tato był mechanikiem sprzętu ciężkiego, pracował w Instalu. Mama początkowo, gdy cała nasza czwórka była mała, zajmowała się domem, a potem pracowała jako sprzątaczka. Jako 7-latek rozpocząłem naukę w szkole podstawowej w Rzeszowie, najpierw w szkole nr 7, potem nr 2. Po jej ukończeniu rozpocząłem naukę w I Liceum Ogólnokształcącym im. Ks. Konarskiego. Po zakończeniu tej szkoły w roku 1974, po maturze, poszedłem do Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu. Zaraz na początku drogi formacyjnej zdarzyło się z Opatrzności Bożej, że wraz z 16 kolegami odbyliśmy w Bartoszycach 2-letnią służbę wojskową. Po niej podjęliśmy dalszą formację w seminarium. W 1981 r. zostaliśmy wyświęceni w liczbie 28 alumnów.
Pierwszy rok po święceniach pracowałem jako wikariusz w Brzozowie. Wtedy proboszczem był obecny ks. inf. Julian Pudło, potem ks. Tomasz Ziemba, wówczas kapelan szpitala i ks. Stanisław Kudyba. Ja byłem czwartym wikarym neoprezbiterem w tej parafii. Po roku pracy duszpasterskiej zostałem skierowany na studia specjalistyczne do Rzymu na Uniwersytecie Gregoriańskim i tam przez okres 5 lat zrobiłem licencjat, potem doktorat. Po powrocie w 1987 r. zostałem skierowany przez bp. Ignacego Tokarczuka do pracy dydaktycznej i wychowawczej w Seminarium Duchownym w Przemyślu jako wykładowca teologii dogmatycznej, a przez początkowy okres czasu także jako wychowawca. Potem byłem tylko wykładowcą, prowadziłem także zajęcia w seminarium sandomierskim i tamtejszym Instytucie Teologicznym. W czerwcu 2001 r. zostałem przez abp. Józefa Michalika mianowany rektorem w Wyższym Seminarium Duchownym w Przemyślu.

- W środowisku rzeszowskim bardzo silne były tradycje ministranckie, a jednocześnie silne grupy koleżeńskie. Myślę, że Ksiądz Biskup też należał do tej wspólnoty. Obserwowałem jak członkowie grupy wzajemnie wspierali się na drodze powołania. Niektórzy z tej grupy koleżeńskiej po zakończeniu studiów świeckich lub w ich trakcie wstąpili do naszego Seminarium.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Oczywiście, to jest niewątpliwy wpływ tego środowiska i jestem wdzięczny Panu Bogu, że żyłem w tym czasie, w takiej grupie, przy rzeszowskiej Farze. Rzeczywiście bardzo mocna była tam formacja ministrancka, co miało niewątpliwie znaczący wpływ na pewną mentalność, kształtowanie grupy, środowiska. Trzeba powiedzieć, że z tego okresu czasu jest bardzo mocna grupa kapłanów, która właśnie z tego środowiska ministranckiego wyszła. Mogę wskazać choćby kolegę ks. Adama Szamańskiego, potem ks. Jana Pomianka czy ks. Stanisława Gieronia - to właśnie ci, którzy najpierw zdecydowali się na studia świeckie i dopiero po zakończeniu studiów, po odsłużeniu wojska, a często po jakimś okresie pracy odkryli w sobie to mocne wołanie Chrystusa: „Pójdź za Mną” i teraz pięknie pracują. Ks. Jan pracuje aktualnie we Włoszech, ks. Stanisław w diecezji sandomierskiej. Mamy jeszcze innych kolegów: ks. Romana Trzeciaka, ks. Władysława Kreta, ks. Piotra Dzierżę, który jest saletynem, ks. Kazia Stachyrę. To grupa rzeczywiście bardzo mocna. Jest jeszcze wielu innych poza wymienionymi. Muszę wspomnieć mojego brata ks. Kazimierza, który rozpoczął najpierw studia na Politechnice, a potem z nich zrezygnował i poszedł także drogą powołania kapłańskiego. Do dziś się spotykamy i wzajemnie wspieramy. Z wdzięcznością pragnę tu wspomnieć naszych ówczesnych opiekunów: choćby ks. Tomaszka, aktualnie pracującego we Frysztaku, potem ks. Wołosza, który również zajmował się ministrantami. Później na kanwie grupy ministranckiej wyrosła grupa związana z oazą, co jedno z drugim współgrało. Opiekował się nami ks. Szpunar, który aktualnie jest proboszczem w Krościenku Wyżnym koło Krosna. Kiedy dziś patrzę z perspektywy czasu, widzę jak bardzo nas to konsolidowało i formowało.

- Doświadczenie wyniesienia do tak wysokiej godności w Kościele, chyba w sposób naturalny rodzi uczucia wdzięczności wobec wielu ludzi, którzy na tej drodze stanęli z woli Boga.

- Niewątpliwie trzeba by wspomnieć wiele osób, które w jakiś charakterystyczny sposób stanęły na drodze tego powołania. Myślę najpierw o rodzicach, o środowisku rodzinnym, bo to jest ta pierwsza szkoła wiary, wychowania charakteru, która potem zostaje na całe życie. Potem pojawili się szkolni nauczyciele. Tu pragnę wspomnieć nauczycieli ze szkoły podstawowej i średniej, szczególnie moją wychowawczynię prof. Elżbietę Stepaniak, potem kolegów, z którymi chodziłem do ogólniaka, a także grono kapłanów, z którymi się właśnie spotykaliśmy w parafii. Zresztą parafia był duża, wikarych było wielu, można się było zetknąć z różnymi wspaniałymi kapłanami, dzisiaj wspominam choćby księży: Słowika, Królika, Wołosza, siostry zakonne - wspaniałą s. Paulinę Słonkę, felicjankę.

Reklama

- Ksiądz Biskup jest czwartym biskupem „wojskowym”, którego znam dobrze. To dziwna droga Bożej Opatrzności, że tam, gdzie wówczas jechaliście jak na zesłanie, w jednostce wojskowej, hartowała się Wasza wola, powołanie.

- Myślę, że postacią charakterystyczną jest ks. Popiełuszko, który także przeszedł przez Bartoszyce. W zrządzeniu Opatrzności Bożej była to bardzo charakterystyczna weryfikacja powołania i można zobaczyć, że ci, którzy przeszli przez tę służbę wojskową, doświadczyli już w młodym wieku, ile kosztuje przyznanie się do Chrystusa. Poniesienie pewnych konsekwencji wyznania swojej wiary w Jezusa Chrystusa owocowało szybszym dojrzewaniem, gdy chodzi o formację, o to całkowite powiedzenie Chrystusowi „tak” na Jego wezwanie. Ważną rzeczą było odczucie siły wspólnoty, wspomagania siebie, wspierania w zakresie modlitewnym, duchowym, ale i tym fizycznym podczas różnych ćwiczeń.

- Wróćmy do niedawnych wydarzeń. Pewnego dnia, kiedy Ksiądz Biskup coraz pewniej czuje się na stanowisku rektora, zda się, nabiera doświadczenia, przychodzi tak niezwykła wiadomość i trzeba podjąć decyzję. Jakie uczucia towarzyszą wtedy człowiekowi?

- Chyba pierwszym uczuciem jest pewien rodzaj zagubienia, zaskoczenia tą decyzją, tym wyborem. Bo człowiek, patrząc na środowisko, znając innych kapłanów, widząc wielu wspanialszych, doskonalszych, jest zaskoczony, że Pan Bóg puka właśnie do mych drzwi i czeka na moją osobistą odpowiedź. Człowiek jest zażenowany, zaniepokojony, czy da radę. To było pierwsze wrażenie, pierwsze doświadczenie, które potem troszeczkę się uspokoiło, kiedy w duchu modlitwy uświadomiłem sobie, że to na pewno się dzieje z Opatrzności Bożej; Pan Bóg się nie myli. Jeżeli wybiera, jeżeli powierza jakieś zadanie, to na pewno - zawsze tak było i tak będzie - da odpowiednią siłę, moc i łaskę, by to zrealizować, by to podjąć. W tym momencie jest ważną rzeczą, aby człowiek popatrzył w swoje życie wcześniejsze, bo przy wielu różnych wyborach podobne pytania czy niepokoje już się pojawiały. Patrząc wstecz, widzi się, że Pan Bóg wspomagał nas swoją łaską. Jeżeli człowiek powiedział w pełnym posłuszeństwie i zaufaniu, w głębokiej wierze Chrystusowi „tak”, to nie zawiódł się na Chrystusie, na Jego łasce, na Jego opiece.

- Wezwanie biskupie syntetyzuje serce Biskupa. W tym chce wyrazić wobec Ludu Bożego, do którego zostaje posłany, misję, swoje przesłanie...

- Moje wezwanie ma swoją dłuższą historię, bo już temat mojego doktoratu związany był z Eucharystią i Kościołem. Rodzi się ze świadomości, że człowiek bez Boga, bez łaski Bożej, bez tego źródła, jakim jest Chrystus, nie da sobie rady w zakresie powołania kapłańskiego, posługi, którą ma spełniać wobec innych, troszcząc się o zbawienie człowieka. To nieustające źródło obecności Chrystusa, obecności Boga i Jego łaski to właśnie Eucharystia. Eucharystia winna być dla każdego chrześcijanina, a przede wszystkim dla kapłana i również dla biskupa każdego dnia zasadniczym źródłem mocy, siły, związku z Jezusem Chrystusem. Ważna jest świadomość kontemplacji, która wynika właśnie z dotykania samego Jezusa Chrystusa, powierzania Jemu siebie samego, swoich spraw, wszystkich rzeczy, które są w jakiś sposób związane z posługą kapłańską czy biskupią. Oczywiście chciałbym w to zawołanie wpisać obraz rozmodlonego Jana Pawła II i Jego ostatni na ziemi dar dla Kościoła, jakim był Rok Eucharystii.

- Szaty pontyfikalne odgrodzą trochę Księdza Biskupa od ludzi - taka jest w diecezji mentalność będąca wyrazem szacunku i pewnej powagi wobec czynionej posługi. Dlatego chciałbym, póki tego dystansu nie ma zapytać, jakie jest hobby ks. rektora Mariana, niedługo już Księdza Biskupa?

- Pierwszym są wędrówki. Od dziecięcych lat bardzo je lubiłem; poprzez ministrantów, oazę, duszpasterstwo akademickie, bo przez mojego brata byłem związany z grupą akademicką prowadzoną jeszcze wtedy przez ks. Rząsę w Zalesiu czy potem przez ks. Folcika, gdy chodzi o duszpasterstwo akademickie przy kościele Chrystusa Króla. Podczas wakacji chodziłem z tymi grupami po Bieszczadach, Tatrach, po naszych Sudetach. Kolejne hobby to literatura - nie tylko teologiczna, ale klasyczna, również powieści.

- Można życzyć tylko, by na obie pasje znalazł się czas. Do naszych Czytelników i Radiosłuchaczy mamy natomiast prośbę: jeśli w okolicy ul. Słowackiego spotkacie dwóch pątników przypominających Biskupów Sufraganów, proszę ich nie zatrzymywać, bo na pewno wybrali się na pielgrzymkę na Kalwarię. Bp Adam ma taki problem, że ledwie ruszy, zaraz ktoś chce mu pomagać. Najlepszą pomocą będzie towarzyszenie im w wędrówce na wzgórze Matki.

- Można zrobić inaczej, można pójść szlakiem Jana Pawła II na Zielonkę, a wtedy szczęściem jest, jeśli się trafi jakichś pielgrzymów czy podróżników. Wtedy nie ma kłopotu, że ktoś chce podwozić.

- Życzę Bożego błogosławieństwa, ludzkiej życzliwości i tego, co w naturalnych siłach jest potrzebne, aby ten trud biskupiej posługi podjąć i go zrealizować. Niech Bóg błogosławi! Bóg zapłać za rozmowę.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

15 sierpnia zaczyna w całości obowiązywać tzw. ustawa Kamilka

2024-08-15 08:32

[ TEMATY ]

Ochrona małoletnich

Ustawa Kamilka

Karol Porwich/Niedziela

15 sierpnia wchodzą w życie kluczowe przepisy tzw. ustawy Kamilka. Każda instytucja, z której usług korzystają dzieci, musiała do tego czasu wdrożyć tzw. standardy ochrony małoletnich. Mają one m.in. pomóc wcześniej dostrzegać sygnały, że dziecku może dziać się krzywda, lub przed tą krzywdą chronić.

Nowelizacja Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego oraz niektórych innych ustaw, m.in. o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym, czyli tzw. ustawa Kamilka została uchwalona przez Sejm 18 lipca ub. roku. Jej przepisy były wdrażane etapami.

CZYTAJ DALEJ

Wierna, niezłomna, z bliznami, młoda - 313. Warszawska Pielgrzymka Piesza już na Jasnej Górze

2024-08-14 18:51

[ TEMATY ]

Warszawska Pielgrzymka Piesza

Karol Porwich/Niedziela

O. Melchior Królik

O. Melchior Królik

Dotarła na Jasną Górę po raz 313-ty, a w niej 4,1 tysiąca pątników - Warszawska Pielgrzymka Piesza, nazywana paulińską. Przez ponad trzy wieki stała się symbolem polskiego pieszego pielgrzymowania, dziedzictwem Zakonu Paulinów i dobrem narodowym wpisanym na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego. Jest znakiem pielgrzymiej wierności, nawet za cenę męczeńskiej krwi, o czym przypomina do dziś pomnik zamordowanych pątników w 1792 r. w Woli Mokrzeskiej. Pielgrzymka nazywana jest „matką”, bo stała się źródłem i wzorem pielgrzymowania dla wielu pielgrzymek diecezjalnych.

- To nie tylko dziedzictwo narodowe, ale wymiar metafizyczny, doświadczenie obecności Boga i pisanej przez Niego historii zbawienia - mówił kierownik pielgrzymki o. Krzysztof Wendlik.

CZYTAJ DALEJ

Bp Milewski: chrześcijanie nie mogą wstydzić się swojej wiary

2024-08-15 15:29

[ TEMATY ]

wiara

bp Mirosław Milewski

Matka Boża Smardzewska

Karol Porwich/Niedziela

Człowiek, który wierzy w Boga, nie wstydzi się znaku krzyża, zdjęcia czapki przed kapliczką, różańca w dłoni. Nie wstydzi się być „katolem” - powiedział bp Mirosław Milewski w Smardzewie w diecezji płockiej. W uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny przewodniczył Eucharystii z okazji 5. rocznicy koronacji obrazu Matki Bożej Smardzewskiej oraz w dniu odpustu parafialnego.

Bp Mirosław Milewski w homilii powiedział, że koronacja koronami papieskimi obrazu Matki Bożej w Smardzewie w dniu 15 sierpnia 2019 r. była „potwierdzeniem duchowej więzi z Jezusem i Jego Matką”, ale też „połączeniem Smardzewa duchowym mostem ze Stolicą Apostolską”.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję