Reklama

Nasza rozmowa

Opus Dei dostaje po głowie

Niedziela warszawska 4/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Osoby, które nie lubią Kościoła, atakują Opus Dei. Postrzegają Dzieło jak wroga, choć my nie jesteśmy niczyim wrogiem

Piotr Chmieliński: - Niedawno „Newsweek” zapytał, jaki wpływ na gabinet premiera Marcinkiewicza zdobyła najbardziej tajemnicza organizacja Kościoła, Opus Dei. Jak by Ksiądz odpowiedział na to pytanie?

Ks. Piotr Prieto: - Osoba, która korzysta z formacji Opus Dei, działa na własną rękę. Spotkania Opus Dei dotyczą tylko spraw duchowych. W sprawy doczesne, polityczne, nie ingerujemy. Opus Dei jest ciągle stosunkowo nową instytucją w Kościele. I ludzie patrzą na Dzieło w kategoriach, które mają. A ponieważ to, co dostrzegają nie pasuje do wypracowanych schematów, mówią: coś tutaj jest nie tak.
Dzieło nie jest jednym z ruchów, które tak pięknie działają w Kościele. W ruchu bardzo istotne jest wspólne przeżywanie liturgii i słuchanie świadectw innych. To tworzy wspólnotę. Tego w Opus Dei nie ma. Często się w ogóle nie znamy. Są spotkania, ludzie słuchają pogadanek, a potem każdy wraca do domu i realizuje swoje konkretne postanowienia.

- Z czego to wynika, że Opus Dei towarzyszy aura tajemniczości?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Skoro członkowie Dzieła nie mówią publicznie, że do niego należą, to czy zaraz musi oznaczać, że ukrywają tę przynależność? Oni po prostu działają inaczej. Przecież nikt nie mówi publicznie, że należy do konkretnej parafii, spowiada się co dwa tygodnie, czy korzysta z kierownictwa duchowego. Nie opowiadam wszystkim dookoła o swoich problemach rodzinnych, sytuacji finansowej, o tym, że straciłem pracę, albo znalazłem nową. Podobnie jest z tym, co należy do mojego życia chrześcijańskiego. To, że coś nie jest publiczne nie znaczy, że zaraz jest tajne.
W Opus Dei jest tak jak na stacji benzynowej. Podjeżdżam do stacji benzynowej, tankuję samochód, a w jaki sposób potem ten samochód będę prowadził, to jest już moja odpowiedzialność. Ludzie jeszcze nie rozumieją wolności. Uważają, że ktoś jest sterowany przez Opus Dei i działa w imieniu tej organizacji, a wcale tak nie jest.
Osoby, które nie lubią Kościoła, atakują Opus Dei. Postrzegają Dzieło jak wroga, choć my nie jesteśmy niczyim wrogiem. W wielu krajach Kościół katolicki utożsamiany jest ze starymi paniami i dziećmi, a tu okazuje się, że są osoby, które starają się być dobrymi katolikami, są młode i należą do świata sztuki, kultury, polityki, biznesu. I Kościół katolicki zaczyna być tu zagrożeniem.

- Powiedział Ksiądz, że Opus Dei nie jest wspólnotą. Jak to?

- Bo nie jest wspólnotą formacyjną, taką jak znane w Kościele ruchy, które umacniają i formują. Tego nie ma w Opus Dei.

- Ale są przecież spotkania formacyjne.

- Tak, ale są bardzo krótkie i w małych grupach. Potem trzeba wrócić do rodziny, do pracy, uczestniczyć w życiu parafii. Tam jest prawdziwa wspólnota. Jednocześnie Opus Dei w sensie nadprzyrodzonym jest rodziną, ponieważ łączy nas wiara katolicka i duch Dzieła. Wszyscy chcemy być dobrymi chrześcijanami i walczymy o świętość na co dzień.

- Ale są domy Opus Dei, a numerariusze, którzy w nich żyją, zachowują celibat i oddają nawet Dziełu swoje dochody. To chyba jednak jest to wspólnota.

- Dzieło jest organizacją Kościoła katolickiego i rodziną. Mamy prałata, który jest odpowiedzialny za nasze życie duchowe i formację. I to wszystko nas ściśle łączy, ale tylko w wymiarze życia duchowego. To w żaden sposób nie koliduje jednak z życiem parafii ani z pracą.
Numerariusze, którzy mieszkają w tym konkretnym domu na Górnośląskiej, nie są przecież członkami zakonu. Nie składają ślubów. Pracują w różnych zawodach, a nasz dom, tak jak domy naszych sąsiadów jest zupełnie zwyczajny, dlatego nie wisi na nim żadna specjalna tablica.

Reklama

- Numerariusze oddają jednak Dziełu swoje dochody tak jak zakonnicy zakonowi.

- Nie. Oddają tak, jak normalny ojciec oddaje swojej rodzinie to, co zarobi. W zakonie składa się ślub ubóstwa. Tutaj nie. Ja dobrowolnie oddaję, żeby utrzymać siebie, rodzinę, ten dom i pomagać inicjatywom apostolskim Opus Dei.

- Opus Dei nie chce angażować się w politykę?

- Nie chce i nie może! To po prostu nie jest możliwe. A nawet, gdyby ktoś próbował, to w ramach Opus Dei jest to niemożliwe.

- Ale jednak w rządzie Marcinkiewicza jest parę osób związanych z Opus Dei.

- Parę.

- Tego nie było w poprzednim rządzie.

- Nie wiem. Ja tego nie kontroluję. Osobę, która należy do Opus Dei identyfikujemy z katolikiem praktykującym, który stara się pogłębiać wiarę, żyć zgodnie z przykazaniami, pomagać innym, apostołować, itd. I tu mam do pana pytanie. Czy w tym rządzie jest więcej katolików niż w poprzednim?

- Oczywiście!

- No właśnie. Tak więc są tam może i osoby, które uczestniczą w formacji Opus Dei, albo nawet parę należy do Dzieła. Bo w Polsce do prałatury należy 350 osób. Pochodzą one z przeróżnych środowisk. Są ludzie, którzy nie mają pracy, są osoby bardzo ubogie, są zamożne, są też osoby ze świata muzyki, sztuki, inteligencji. I jest część, która zajmuje się polityką.

Reklama

- Czyli potwierdza Ksiądz, że w rządzie Marcinkiewicza są osoby związane z Opus Dei.

- Tak. Znam osoby, które uczestniczą w formacji Opus Dei i są teraz w rządzie. Z tym, że my w Dziele nie pytamy, kto gdzie pracuje, ale jak pracuje.

- Niedawno prasa poinformowała, że Opus Dei rozpoczyna kształcenie kadr menedżerskich w Polsce. W tych kursach mają brać udział doświadczeni biznesmeni. Czy to prawda? Czego oni się będą uczyć?

- Najpierw warto zauważyć, że to nie Opus Dei prowadzi te kursy, ale Uniwersytet Navarry, a konkretnie Wyższa Szkoła Biznesu IESE, które działa od 1958 roku. Jest to dzieło korporacyjne prałatury. Oczywiście, takie kursy będą. Biznesmeni będą się intensywnie uczyć, jak prowadzić przedsiębiorstwa. Będą się też uczyć jak z punktu widzenia etyki oceniać różne sytuacje.
Apostołowanie wśród biznesmenów jest bardzo ważne. Nie wolno zostawić tych ludzi, którzy mają ogromny wpływ na życie społeczne. Nie możemy narzekać. Trzeba działać. A ten, kto działa, dostaje po głowie.

- I dlatego Opus Dei dostaje po głowie?

Reklama

- Czasami tak. Ale nie tylko my dostajemy. Opus Dei pracuje z inteligencją, światem biznesu i niektórzy mówią o wpływie na politykę. A to jest bardzo trudna praca. Trzeba włożyć wiele wysiłku i kompetencji, aby zaprzyjaźnić tych ludzi z Kościołem. Chciałem dodać, że Dzieło Boże - jak i inne instytucje Kościoła - cieszy się wielką sympatią na świecie. Tu, w Polsce, za każdym razem, kiedy pojawia się jakiś kontrowersyjny artykuł, otrzymujemy mnóstwo e-maili od ludzi, którzy chcieliby się już „zapisać”.

- Czy te kursy dla biznesmenów są dla Dzieła okazją do pozyskiwania nowych członków? Jak można wstąpić do Opus Dei?

- Wspomniane kursy mają przede wszystkim cel merytoryczny, to znaczy pogłębianie profesjonalizmu zainteresowanych.
Normalna droga do Opus Dei to: czytanie pism założyciela, dążenie do świętości na co dzień, sumienna praca, dawanie z siebie wszystkiego. Taka osoba zaczyna słuchać pogadanek, uczestniczyć w rekolekcjach, korzystać z kierownictwa duchowego. I w pewnym momencie po prostu wstępuje do Dzieła.

- Ale nie każdy chyba może wstąpić do Opus Dei?

- Teoretycznie może wstąpić każdy katolik, nie będący oczywiście zakonnikiem (bo ten już ma swoje wspaniałe powołanie). Nasze spotkania są bezpłatne, otwarte dla wszystkich, którzy chcą walczyć o świętość na co dzień i żyć w duchu Opus Dei. Po pewnym czasie każdy może poprosić o przyjęcie.

- A Dzieło może odmówić przyjęcia?

- Tak, jeżeli widzi, że ktoś ma dobre chęci, ale to nie jest droga dla niego, bo może okazać się za ciężka.

- Co może okazać się za ciężkie? Wymagania stawiane przez Opus Dei?

Reklama

- Życie nie jest jak w Madrycie. Nie jest łatwe. Każdego dnia trzeba dobrze pracować, być punktualnym, uprzejmym. To jest wymagające. Trzeba też prowadzić intensywne życie wewnętrzne. Jeżeli katolik nie ma solidnej formacji, nie czyta, nie umartwia się, nie modli się, to świat go zjada.

- I wtedy nie nadaje się do Opus Dei?

- Po prostu nie ma powołania do Opus Dei. Ale może lepiej czuje się w innym duchu. W Kościele jest wiele wspólnot, gdzie na przykład ja nie mógłbym się odnaleźć.

Ks. prał. Piotr Prieto, urodził się w 1952 r. w północnej Hiszpanii (Asturia). Ukończył architekturę. Na drugim roku studiów wstąpił do Opus Dei. Studiował teologię w Rzymie, w seminarium prałatury. Doktoryzował się z prawa kanonicznego na Uniwersytecie Nawarry. W 1982 r. został wyświęcony na kapłana przez Papieża Jana Pawła II. Od 1995 r. mieszka w Polsce. Od 1999 r. jest wikariuszem regionalnym prałatury Opus Dei w Polsce.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Bryl po zebraniu Episkopatu: chcemy pomagać księżom w trudnych sytuacjach

2025-03-14 18:00

[ TEMATY ]

księża

Bp Damian Bryl

episkopat Polski

Episkopat News

Biskup Kaliski Damian Bryl

Biskup Kaliski Damian Bryl

Zależy nam na tym, żeby w umiejętny sposób wspierać księży, towarzyszyć i pomagać im także w trudnych sytuacjach - powiedział dziennikarzom po zakończeniu obrad Episkopatu bp Damian Bryl. Podczas zebrania, które odbyło się w Warszawie omawiano główne założenia powstającego dokumentu dotyczącego formacji stałej księży w Polsce.

Prace kierowanego przez bp. Bryla Zespołu ds. Przygotowania Wskazań dla Formacji Stałej i Posługi Prezbiterów w Polsce trwają od dwóch lat. Biskupi zapoznali się z tezami powstającego dokumentu a także z wynikami badań przeprowadzonych przez UKSW i Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego (ISKK). Dyrektor ISKK Marcin Jewdokimow wskazywał m.in., że księża sygnalizują zaskoczenie i niepewność w związku z tym, że otaczająca ich rzeczywistość jest inna od tej, do której byli przygotowani w seminarium.
CZYTAJ DALEJ

„Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec niebieski”

2025-02-13 11:35

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Mt 5, 43-48.

Sobota, 15 marca. Wielki Post
CZYTAJ DALEJ

Biskup Maciej Małyga: Czas szkoły średniej to dobry okres, aby chcieć od siebie więcej, mieć różne, dobre pragnienia, szlachetne ambicje

2025-03-14 18:13

screen YT

bp Maciej Małyga

bp Maciej Małyga

Słowo biskupa Macieja Małygi, skierowane do ludzi młodych przepełnione było nadzieją: - Jest nadzieja, to znaczy, że jutro będzie dobre, niezależnie od tego, jaki będzie wynik matury. Jutro jest i będzie dobre, bo Bóg jest obecny pośród nas. Nawet jeśli będzie pod górkę, to w ostateczności, życie jest dobre, bo uratował je Bóg, który nam je podarował i czeka na nas na końcu tej drogi.

Bycie chrześcijaninem, to także patrzenie w przyszłość. - Jesteśmy zaproszeni, aby odważnie popatrzeć na swoje jutro. Niezależnie od tego, co się wydarzy, Bóg będzie razem z nami, ale wiemy też, że nadziei można dopomóc, co podkreśla św. Paweł w Liście do Rzymian, że tam gdzie ucisk, tam rodzi się wytrwałość, a tam, gdzie wytrwałość, tam jest nadzieja. Jest to dar Boga dla nas, a każdy z nas może jej pomóc. Możemy sprawić, że będziemy mieli jeszcze więcej odwagi i ufności, że będzie jeszcze mniej strachu wobec tego co będzie i nadejdzie - powiedział biskup.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję