Ks. Józef Polak: - Księże Biskupie, minęło całe siedem lat od ostatniej wizyty Księdza Biskupa tutaj, „u progów Apostolskich”. Co się zmieniło w diecezji zielonogórsko-gorzowskiej?
Bp Adam Dyczkowski: - Dużo się, Bogu dzięki, zmieniło, i to na dobre. Wielką radością jest to, że w tym roku zmieniła się korzystnie liczba powołań. Regularnie było ok. 25 powołań, a w tym roku mamy 33 kandydatów do kapłaństwa, to jest bardzo dla nas radosne. Poza tym weszliśmy z naszym seminarium i naszym instytutem teologicznym na uniwersytet, najpierw poznański. Ponieważ istnieje zasada, że seminarium powinno się dołączyć do uczelni istniejącej na terenie metropolii, dlatego przenieśliśmy się na Uniwersytet Szczeciński, który przyjął nas bardzo życzliwie.
Udało się odnowić piękny XIV-wieczny gmach seminaryjny, pocysterski, który był dosyć mocno zaniedbany. I Bogu dzięki, mamy w seminarium ok. stu kleryków, co jak na diecezję liczącą ok. 900 tys. wiernych nie jest złym wynikiem. Nasze seminarium leży w niewielkiej wiosce, ale za to w ślicznej okolicy, otaczają je lasy i jeziora. Połowa powierzchni naszej diecezji to są lasy i jeziora, tak że atmosfera wychowawcza jest bardzo korzystna. I cieszę się liczbą bardzo zaangażowanych i bardzo solidnie pracujących tam księży.
Reklama
- Księże Biskupie, rzeczywistością zewnętrzną, która się zmieniła, jest również wejście do Unii Europejskiej, a diecezja Księdza Biskupa jest diecezją graniczną. Czy coś się zmieniło od tej strony?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Zawsze mieliśmy żywe kontakty z biskupami niemieckimi. Teraz po otwarciu granicy, w związku z Unią Europejską, kontakty się rzeczywiście ożywiły. Cieszę się z tego, że np. w diecezji w Paderborn, gdzie moi księża kształcą się na uniwersytecie, Wydział Teologiczny stoi na bardzo wysokim poziomie, otrzymujemy stypendia, a studenci wracają do diecezji świetnie przygotowani do pracy duszpasterskiej.
- A skoro już jesteśmy przy pracy duszpasterskiej, to jakie największe wyzwania w tej chwili widzi Ksiądz Biskup przed swoją diecezją?
Reklama
- Ustawicznie księżom powtarzam, żeby ludziom uświadamiać odpowiedzialność za Kościół, bo nasz katolicyzm jest dosyć bierny. Za czasów komunistycznych trzeba było wręcz kryć zaangażowanie katolików, bo za to groziły im przykre konsekwencje, zwłaszcza ludziom na wyższych stanowiskach. Nasi katolicy trochę odzwyczaili się od czynnego zaangażowania w Kościół, dlatego zachęcam księży, żeby organizowali grupy, stowarzyszenia i Akcję Katolicką, która ma to szczególne znaczenie, że przygotowuje nie tylko do zaangażowania w życie Kościoła, ale również w życie społeczne i polityczne. Zwracam uwagę na Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, które ma za zadanie wychować światłą i zaangażowaną inteligencję katolicką. Są jeszcze inne stowarzyszenia, oaza… Nasz katolicyzm potrzebuje pójścia w głąb. Tradycyjnie jesteśmy przywiązani do Kościoła, ale jest to dosyć płytkie. Pogłębienie jest możliwe tylko w grupach i stowarzyszeniach, co wciąż przypominał nam Ojciec Święty Jan Paweł II. Zawsze, ile razy byliśmy u niego z wizytą ad limina, kładł na to szczególny nacisk. Na tym mi w tej chwili najbardziej zależy.
- Moje radości...
Reklama
- Cieszę się bardzo akcją charytatywną. Moja diecezja należy do najbiedniejszych, prawie w każdej wiosce był PGR, wszystko to teraz poupadało, wszędzie panuje bezrobocie, ludzie są bez inicjatywy. W tej chwili ci ludzie wegetują na zasiłku dla bezrobotnych. Najbardziej żal mi młodzieży, często bardzo zdolnej. Kiedy wizytuję szkoły, spotykam dużo zdolnej młodzieży. Jak się później dowiaduję, najprawdopodobniej do dobrego gimnazjum już nie pójdą, bo rodziny nie stać na dojazd do miasta, tym bardziej na internat czy stancję. Cieszę się, że udało mi się zorganizować już ok. 60 stypendiów dla najzdolniejszej i najpilniejszej młodzieży. Jak można obojętnie przejść obok chłopaka, którego podanie ostatnio czytałem, z drugiej klasy gimnazjalnej? Ma tylko dwie oceny bardzo dobre, reszta celujące, groziło mu, że w tym roku dalej nie pójdzie, bo rodziny nie stać na utrzymanie. Więc już te 60 stypendiów to dla mnie wielka radość. Mam nadzieję, że dla każdej parafii da się zorganizować przynajmniej po jednym stypendium, a jest tych parafii 253. Trzeba będzie jeszcze dużo stukać i pukać do różnych sponsorów, starać się o pieniądze. Ale bardzo się cieszę, że to jakoś idzie, że Caritas w ogromnej większości parafii funkcjonuje. W diecezji jest ok. 1600 wolontariuszy bezinteresownie przygotowujących posiłki, karmiących ubogich ludzi. A często jedynym ciepłym posiłkiem jest ten posiłek w Caritas...
- Mówiliśmy o pracy Caritas, o tej pomocy doraźnej, ale także o tym projekcie długoterminowym, mianowicie o stypendiach dla młodych. Czy może są jakieś inne inicjatywy, by pomóc tym ludziom wyjść z apatii, oprócz pomocy doraźnej?
- Z tym to trudniejsza sprawa. Idealnym wyjściem byłoby, gdyby udało się tym ludziom znaleźć pracę, ale to, niestety, nie jest w naszej mocy. Budzenie inicjatywy - to jest bardzo ważne, żeby się udało jakoś ludzi zdopingować do zakładania niewielkich zakładów pracy, warsztatów, żeby zagospodarować tę ziemię, która leży odłogiem. Bardzo bym się cieszył, gdyby to się udało. Bogu dzięki, już pojawiają się młode małżeństwa, które kupują bądź dzierżawią, według możliwości, jakiś areał i gospodarzą. Na naszym terenie ziemie są bardzo słabe, tak że aby gospodarstwo mogło się utrzymać, trzeba przynajmniej ze 100 ha. Wiele takich gospodarstw istnieje i zatrudniają ludzi. Tak więc jest dużo radości w diecezji.
- Dziękuję Księdzu Biskupowi za rozmowę.