Piotr Jackowski: - Wychowanie i formacja młodego człowieka to sprawy ogromnej wagi. Zajmują one ważne miejsce w pracy duszpasterskiej z ministrantami. Kogo postawiłby Ksiądz za wzór działań na tym polu?
Ks. Stanisław Rząsa: - Takim wzorcem jest św. Jan Bosco. Ów kapłan potrafił docierać do młodych chłopców, przybliżając ich do Boga i Kościoła. Ważnym elementem jego działań było przebywanie z młodymi ludźmi w różnych okolicznościach i towarzyszenie im w drodze do świętości. Jako opiekun ministrantów, pragnę iść w jego ślady i czynić podobnie.
- Nieocenioną rolę w pracy formacyjnej odgrywają wzorce osobowe. Czy jest ktoś, na kim w szczególny sposób mogliby się wzorować ministranci?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Częstym zjawiskiem jest fakt, iż młodzi chłopcy poszukują wzorów do naśladowania wśród rówieśników. Dlatego warto im wskazywać na postać św. Dominika Savio, który był wychowankiem ks. Jana Bosco. Choć przeżył niewiele, to jednak osiągnął pełną doskonałość. Ministranci powinni brać z niego przykład, naśladując postawę życiową pełną dobroci i pokory. Czerpanie z tego wzorca pomaga w kroczeniu drogą szlachetności i uczciwości.
- Jakie działania formacyjne podejmuje Ksiądz najczęściej?
Reklama
- Cały czas poszukuję nowych sposobów docierania do młodych ludzi. Staram się przebywać z moimi podopiecznymi jak najczęściej, organizując spotkania integracyjne i zawody sportowe. Odbywają się też stałe zajęcia formacyjno-szkoleniowe, podczas których chłopcy uczą się posługi ministranta. Mówię wówczas nie tylko o postawie przy ołtarzu, lecz poruszam także problemy wychowawcze. Pragnę bowiem, aby każdy z naszych ministrantów był dobrym człowiekiem i swoim życiem świadczył o Bogu.
- Czy rodzice chłopców pomagają Księdzu w różnych przedsięwzięciach?
- Cieszy mnie, że współpraca między nami istnieje i układa się bardzo dobrze. Spotykam się z dużą pomocą i zaangażowaniem ze strony rodziców ministrantów. Słyszę często zapewnienia, iż mogę na nich liczyć.
- A czy łatwo jest zachęcić chłopców, aby wstępowali w szeregi ministrantów?
- Nie jest dziś łatwo zachęcić młodego chłopca, aby zechciał stanąć przy ołtarzu i pełnić posługę ministranta. Wielu wstydzi się tego, ponieważ są później wyśmiewani w szkole przez kolegów. Tym większą wartość ma postawa tych, którzy ubierają komżę i odważnie dają świadectwo swej wiary.
- Czy w naszych parafiach podejmuje się wystarczające kroki w tym kierunku, by posługujących przy ołtarzu było jak najwięcej?
- Niestety, takich działań mamy za mało. Na ogół nabór ogłaszany jest tylko na początku roku szkolnego i później już do tego tematu się nie wraca. Moim zdaniem, należałoby częściej kierować słowa zachęty z ambony i przyjmować kandydatów co miesiąc. Widzę także większe pole do zaangażowania w tej materii dla katechetów.
- A jak Ksiądz rozwiązuje problem naboru?
Reklama
- W naszej parafii skupiamy uwagę na dzieciach pierwszokomunijnych. Gdy przychodzą na comiesięczne Msze św., wówczas zachęca się chłopców do wstępowania w szeregi ministrantów. A ja z radością przygarniam każdego, kto zapragnie stanąć przy ołtarzu. Efekt tych działań owocuje wzrostem liczby kandydatów do posługi ministranta.
- Czy można na tej podstawie wysnuć wniosek, że patrzy Ksiądz w przyszłość optymistycznie?
- Zawsze staram się być optymistą. Nawet wtedy, gdy walą się góry i coś się nie udaje. A jeśli odniosę jakąś porażkę, to wyciągam z niej wnioski. Spoglądając na moją pracę z ministrantami, mam nadzieję, że ten trud wyda jeszcze wiele dobrych owoców. Chodzi przecież o to, by oni przesiąkali pięknem miłości płynącej od Jezusa Chrystusa.
- Dziękuję Księdzu za rozmowę.