Z Andrzejem Sikorą, dyrektorem Śląskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, rozmawia Mariusz Rzymek
Mariusz Rzymek: - IPN od kilku lat zajmuje się zbrodnią, jaką dokonano na górnikach z kopalni „Wujek”. Dlaczego ta tragedia do dziś dnia nie doczekała się wyjaśnienia?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Andrzej Sikora: - W listopadzie ubiegłego roku skierowany został akt oskarżenia przeciw prokuratorom zacierającym dowody tej zbrodni. Odpowiedzialni są oni za niezabezpieczenie miejsca przestępstwa, łusek, wreszcie broni, która na skutek ich zaniedbania została przestrzelona, co w konsekwencji uniemożliwiło zidentyfikowanie bezpośrednich sprawców śmierci górników. Trzy lata śledztwa nie poszły więc na marne. Dwóch z oskarżonych prokuratorów już teraz przyznało się do winy. Efekty śledztwa są: teraz już wiadomo, że dzięki takiej postawie ówczesnych prokuratorów istnieją poważne trudności dowodowe w ustaleniu sprawców śmierci górników z „Wujka”.
- Martwi bohaterowie z „Wujka” nie mogli zadbać o podniesienie statusu materialnego swych rodzin. Żywi „bohaterowie” gen. Jaruzelskiego owszem, oni mogli i zatroszczyli się o to, by ich dzieci miały łatwiejszy start w życiu. Czy w imię sprawiedliwości nie byłoby dobrze zweryfikować apanaże osób odpowiedzialnych za wprowadzenie stanu wojennego?
Reklama
- W sejmie, w latach 1997-2001 poczyniona została próba odebrania pewnych przywilejów funkcjonariuszom organów bezpieczeństwa. Parlamentarna większość zaproponowała, by nie waloryzować im świadczeń emerytalnych. Projekt ten został jednak zawetowany przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Na razie dawni funkcjonariusze bezpieki mogą dalej spać spokojnie, o czym nie tak dawno przekonał się Adam Humer. Pomimo skazującego wyroku, nie dość, że nie odbył kary, to na dodatek nie stracił prawa do emerytury. Humer mógł być usatysfakcjonowany z rozwoju wydarzeń, gdyby nie śmierć, która zabrała go z tego świata. Konkluzja jest taka: potrzebna jest ustawa, która osobom skazanym za popełnienie zbrodni komunistycznej ograniczałaby emerytury.
- Choć od wprowadzenia stanu wojennego minęło przeszło 20 lat, wciąż nie jest to rozliczona karta. Wystarczy choćby przyjrzeć się aparatowi sprawiedliwości, by zauważyć, że nadal pracują tam osoby, które w stanie wojennym dopuściły się przestępstwa urzędniczego. Czy Pana zdaniem mają one moralny mandat do wykonywania zawodu prawnika?
- Cóż, takie osoby wciąż pracują i chyba będą pracować. Kres ich działalności mógł przynieść sejm tej kadencji, w której posłowie AWS i UW mieli parlamentarną większość. Niestety prawica nie zdobyła się wówczas na takie rozwiązania prawne, które wykluczyłyby z udziału w czynnościach sądowych prokuratorów i sędziów skompromitowanych wydawanymi przez siebie wyrokami.
- Dziękuję bardzo za rozmowę.