Ruch hospicyjny liczy już prawie 40 lat
Ruch hospicyjny został zainicjowany w Wielkiej Brytanii w celu zapewnienia opieki chorym w okresie końcowym (terminalnym) choroby nowotworowej przez lekarzy, pielęgniarki, kapłanów i wolontariuszy w domach prywatnych, szpitalach i własnych obiektach. Inicjatorką ruchu hospicyjnego jest anglikanka Cicely Saunders (1918-2005), która pracując jako pielęgniarka w londyńskim szpitalu, zaprzyjaźniła się z chorym na raka Polakiem Dawidem Taśmą. Rozmowy z nim sprawiły powstanie w 1967 r. w Londynie St. Christopher Hospice. W następnym roku hospicjum prowadziło swoją służbę w domach chorych oraz otaczało opieką rodziny po śmierci chorego. Później hospicja zaczęły powstawać w różnych krajach Europy, Ameryki i Azji, a nawet w Afryce. W Polsce pierwsze hospicjum zostało utworzone w Krakowie w 1981 r. Obecnie jest ich kilkadziesiąt w całym kraju. W Polsce na złośliwe nowotwory umiera ok. 100 tys. osób rocznie.
Gorzowskie hospicjum pod opieką św. Kamila
Hospicjum Stacjonarne w Gorzowie powstało w maju 1995 r. z inicjatywy świeckiego Stowarzyszenia Hospicyjnego im. św. Kamila, które zawiązało się dwa lata wcześniej. Dawniejszy żłobek fabryczny po różnych, starannie przeprowadzonych modernizacjach zamienił się w hospicjum, które stało się przystanią życia dla blisko 2 tys. osób odchodzących tutaj do wieczności w warunkach miłości Bożej i ludzkiej.
Ten „dom gościny w sercu” powstał z inicjatywy gorzowskiego społeczeństwa, firm i instytucji. Ciągle istnieje i rozwija się dzięki ludziom dobrej woli, wsparciu Kościoła, Narodowego Funduszu Zdrowia i innych sponsorów. Terminalnie chorzy i ich rodziny nie ponoszą kosztów pobytu w hospicjum.
O los odchodzących do Boga w gorzowskim hospicjum całodobowo troszczą się cztery siostry faustynki oraz personel świecki. Na stałe jest tutaj też kapelan, który dla wszystkich jest przyjacielem w trudnej nieraz sztuce przechodzenia przez bramę wieczności. W hospicjum unika się chodzenia w białym fartuchu, by nie stwarzać atmosfery szpitalnej, lecz życzliwy klimat domowy. Wszędzie daje się zauważyć ład, porządek, kwiaty, uprzejmość, wir życia i niespotykany spokój emanujący z postawy służących tutaj śmiertelnie chorym.
Im więcej daje hospicjum, tym więcej otrzymuje
Hospicjum gorzowskim już dziesiąty rok kieruje s. Michaela Rak, której wrodzony charyzmat opieki nad cierpiącymi pozwala to dzieło prowadzić wzorcowo. Czuje, że nigdy nie jest sama, bo jest przede wszystkim Jezus Miłosierny oraz wysyłani przez Niego dobrzy ludzie z konkretną pomocą materialną. Siostra podkreśla: „Na początku funkcjonował tylko 6-łóżkowy oddział stacjonarny. Zgłaszano nam coraz więcej terminalnie chorych, dlatego musieliśmy hospicjum rozbudowywać. Dziś znajduje tu domowe warunki pobytu trzykrotnie więcej cierpiących, którym rodzina nie jest w stanie zapewnić takiej opieki lekarsko-pielęgniarskiej. Wszystkie miejsca w hospicjum są zawsze zajęte. Terminalnie chorzy nie chcą odchodzić w samotności. Tutaj są w rodzinie hospicyjnej, która otacza ich miłością do końca życia.
Pięć lat temu powstało też hospicjum dziecięce, gdyż choroby nowotworowe drążą też dzieci. Ich rodzice szczególnie przeżywają tragedię odchodzenia najmłodszych; bez wielorakiej pomocy profesjonalnej hospicjum nie umieliby towarzyszyć swoim potomkom. Nie sposób pominąć codzienną pomoc, jakiej udzielają hospicjanci w ulżeniu cierpienia chorym na raka w ich mieszkaniach, dokąd docierają samochodem wraz z zespołem lekarsko-pielęgniarsko-wolontariackim, przywożąc ze sobą konieczne leki, a nawet posiłki. Natomiast samotne osoby, które zaczyna już dotykać choroba nowotworowa, są przywożone codziennie do hospicjum, gdzie w ciągu swego dopołudniowego pobytu są razem; tutaj korzystają z posiłków, wspólnych gier i zabaw; również poddawani są stosownej rehabilitacji.
W gościnnym, choć coraz ciaśniejszym, hospicjum znaleźli przystań życia nawet dwaj bośniaccy mężczyźni, ofiary bratobójczej wojny, którzy stracili wszystkich najbliższych. A ich organizm nękają nieuleczalne choroby. Tutaj doznają miłości Boga i ludzi, o czym nawet nie marzyli w swojej ojczyźnie.
Im więcej hospicjum daje, tym więcej dostaje, bo jest pod wszechogarniającą miłością Boga” - kończy spotkanie duchowa córka św. Faustyny.
Pomóż w rozwoju naszego portalu